Kulty antypaństwowe. Barbaricum poloniae

2020-08-06 12:00

 

Rzeczpospolita Polska jest w fazie rozwoju adekwatnej do sytuacji z okolic Konstytucji 3 Maja. Wtedy, przypomnijmy, byliśmy pstrokatym pawiem narodów, któremu ciągle ktoś podkradał mieniące się tęczowo „pióra z oczkiem”, byliśmy też narodów papugą, która ochrypła od wciąż powtarzanych wyuczonych formułek. Ostatecznie wszyscy nas potraktowali jak małpę, która na swobodzie wszystkich wk…wiała, więc zafundowano jej trzyizbową klatkę, w której ją osadzono w dybach na 3-5 pokoleń, przez co przeszliśmy dumnie i z honorem, a legenda głosi, żeśmy sami tę swoją niepodległość wywalczyli, wyważywszy druty od środka, z niewielką pomocą przyjaciół.

Podobieństwa są takie zwłaszcza, że , ktokolwiek „rządził” w Polsce – rządził teoretycznie zaledwie, w roli marionetki. Ktokolwiek gospodarzył – to tylko w służbie interesów mocarzy i w ich imieniu. Moc ducha naszego miała miejsce wtedy, kiedyśmy zyskiwali aplauz salonów w obcych stolicach.

W mrocznym okresie zawieszenia naszej państwowości daliśmy światu wiele powodów do refleksji o Europie Środkowej. Niekoniecznie życzliwej refleksji. Główna  myśl świata to taka: oby już nigdy w tej części globu nie powstało nic mocarstwowego. Świat zafiksował sobie, że cokolwiek dzieje się na ponad-wyżynnym łuku między Bramą Morawską a Żelazną Bramą – to barbaria, miejsce wszystkiego co niepewne i wtórne, można to co najwyżej skolonizować. Na północ i wschód od Karpat dominuje inna nieco tradycja polityczna niż na południe, co przepoławia Europę Środkową skuteczniej niż najbardziej zdolni rysownicy map.

  1. Najważniejszym z tutejszych kultów antypaństwowych jest wiara w dwubiegunowość świata, z „naszą chatą odrębną”. Na północ od Karpat mówi się o rozpostarciu między żywioł słowiański a germański, na południe – między tradycję rzymską a bizantyńsko-osmańską. Dla Polski oznacza to „konieczność” opowiedzenia się albo za tym co carskie, albo za tym co papieskie. Niepomni na powtarzające się doświadczenia – wciąż wybieramy w ramach tego zaklęcia, ślepi na to, że świat globalny obie formuły już odsunął na margines;
  2. Nieco mniej ważnym, ale istotnym kultem jest osobliwy ryt stosunków między Elitą (władzą) a Publicznością (ludem). Stosunki te oparte są na wzajemnej negacji, pogardzie i szczerej niechęci, dla których zawsze się znajdzie jakiś dobry powód we własnych wspomnieniach i w Historii. Polska na północ od Karpat przoduje w ideologii przepołowienia (dziś w formule „plemienności”), a Polacy nawet nie zauważają, że nawet u najbliższych sąsiadów, w tejże Europie Środkowej – racja stanu jest ważniejsza od Racji Mojszości;
  3. Sami pozostając nie-najważniejszą prowincją kontynentu – kultywujemy wyraźnie rozróżnienie między tym co „stołeczne” a tym co robi za „wygwizdowo”, a to oznacza, że ambicja dowolnego zadupia jest pokazanie „całej okolicy”, że dorównuje stołeczności, a przynajmniej ma dobre notowania jak nie w Warszawie, to w Poznaniu, Trójmieście, Wrocławiu, Łodzi, nie mówiąc już o Krakowie. Antypaństwowość tego kultu jest karmiona dwoma kultami wzmiankowanymi powyżej, mamy swoisty Modlitewnik Metropolitarny;

Oczywiście, dziś, w dniu zaprzysiężenia Głowy Państwa, Polska żyje swoimi kultami antypaństwowymi, a świat nawet się temu nie dziwi, choć widzi tu rzeczy, niedopuszczalne w krajach „jakiejkolwiek” cywilizacji, europejskiej, rosyjskiej, orientalnej.

I nam z tym naprawdę jest dobrze.