Pukając od wewnątrz
Będzie o przykładach 4-ch osób, które – zanurzone w polityce po szyję – mimo wszystko pukają w drzwi. Każdą z tych osób od każdej innej różni niemal wszystko, poza owym charakterystycznym pukaniem od wewnątrz.
Janusz Palikot puka przy pomocy ekscesów scenicznych, Komisji Przyjazne Państwo oraz ruchu swojego imienia. Łomocze w drzwi nie dając zgody swojej na fałsz polityczny, na to, że polityka sobie, a życie sobie, luźno jedno z drugim związane. Już, już wydaje się przegrywać i tonąć – kiedy odżywa na nowo jak feniks.
Marek Migalski puka przy pomocy komentarzy i pism, mając w pamięci i we krwi temperament niespełnionego naukowca. Czyni hałas nie zgadzając się na niesprawiedliwość i „starodatowość” partii, która prawą i sprawiedliwą być się mieni. Zachowuje się jak niewinne dziecię, dziwiąc się wszelkim politycznym bezeceństwom, które wydaja się go zaskakiwać.
Janusz Piechociński puka, poszukując demokracji tam, gdzie panują nawyki feudalne: nie zgadzając się na rolę malowanego kontrkandydata, sam ustawił się w roli rywala, a żeby było ciekawiej, rywalizuje z Szefem nie wewnątrz partii, nie judząc i rozłamując, tylko poza nią, popisując się przed elektoratem nie-ludowym.
Grzegorz Napieralski – to jedyny z tej czwórki, który już niemal osiągnął swój cel. „Stawiając” się staremu establishmentowi Lewicy „wygryzł i przeskoczył” Wojciecha O., który mimo młodego wieku uosabiał ów establishment. Potem – na złość establishmentowi, który szydził z niego i podpuszczał – osiągnął sukces wyborczy. Teraz – wprowadza nową partyjną jakość w życie polityczne.
W tej samej roli – pukających od wewnątrz – próbowali występować inni: Ludwik Dorn, Marek Jurek, Włodzimierz Cimoszewicz, Paweł Piskorski, Jacek Soska – to wielce skrócona ich lista. Nie dali rady żywiołowi.
Pukanie od wewnątrz – to technika polityczna stosunkowo nowa. Oto jestem wewnątrz jakiejś szerokiej koterii politycznej, która mi zaczyna uwierać, szarpię się w niej i tracę energię oraz nerwy. Czuję się uciskany i wykorzystywany, oszukany wręcz. I kiedy już szlag mnie trafia – krzyczę w niebogłosy do publiczności: „to nie tak, tu się dzieje nie to, co widzicie, tylko coś zgoła innego”!
Trzeba odwagi, takiej straceńczej, ale też trzeba trafić we właściwą tubę, a tembr okrzyków i rytm „pukania” musi być dobrze dobrany do sceny.
W gruncie rzeczy owi partyjni działacze (Migalski udaje nie-partyjniaka) idą w tym kierunku, który opisałem w notce „Odpartyjnić – i tyle!”. Dają znać, że formuła partyjna – taka jaką wypracowano w naszym kraju – jest fałszywa i zgubna. Odwołują się do publiczności licząc na to, że jest ona obywatelska.
No, cóż – powodzenia!