Ćwiartowanie Hypatii

2012-12-05 16:59

 

Na północy Egiptu, w mieście Aleksandria, istniało coś w rodzaju Centrum im. Kopernika. To było wystarczająco dawno (III w p.n.e. i następne), by podpowiedzieć Czytelnikowi, iż atrakcje oparte na sztuczkach elektronicznych i laboratoryjnych zastąpione tam były przez platoniczne dyskusje (dziś powiedzielibyśmy: seminaria i sympozja) nad licznymi tomami i zwojami w różnych językach klasycznych (grecki, arabski, łacina, perski). W Bruchejonie –licymy – było 490 tys. zwojów, w Serapejonie – 70 tys. rękopisów i kopii. Dzieła zgromadzone przez pokolenia, sposobem nie zawsze godziwym (np. każdy, kto wjeżdżał do Aleksandrii z jakąś księgą, musiał ją zostawić w depozycie Muzejonu, by można było ją skopiować siłami skrybów), stanowiły wartość niemożliwą do oszacowania. Wyobraźcie sobie, jak czuje się akademicki nauczyciel matematyki, który zagubił wszystkie manuskrypty i zostało mu tylko to, co „zapisał” na synapsach własnej mózgoczaszki…

Jest takie słowo „cywilizowany”, co oznacza: wyposażony w minimum kultury osobistej, obeznany z różnorodnością poglądów i spraw, szanujący swój i cudzy dorobek intelektualny, używający w dyspucie wyłącznie argumentacji merytorycznej, zorientowany i obyty w tym co mieści się w pojęciu „nowoczesne”, unikający prostactwa, profanacji, prymitywizmu, powierzchowności.

Tego wszystkiego zabrakło, kiedy samo istnienie Biblioteki Aleksandryjskiej stało się wkurzające dla tych, którzy gromadzili argumenty i moce polityczne na rzecz jednego, konkretnego światopoglądu zaczynającego dominować w „cywilizowanym świecie” schyłku Imperium Romanum.

Zacytujmy (Sokrates Scholastyk, Historia Kościoła, Ks. VII,15, Pax, Warszawa 1986, s. 514-515). Żyła w Aleksandrii pewna niewiasta imieniem Hypatia, była ona córką filozofa Teona. Udało jej się osiągnąć tak wysoki stopień wykształcenia, że przewyższała współczesnych sobie filozofów, stała się kontynuatorką wznowionej przez Plotyna filozofii platońskiej i potrafiła wykładać na prośbę zainteresowanych wszelkie, jakie by nie były, doktryny filozoficzne. Dlatego też garnęli się do niej zewsząd, ci którzy chcieli się poświęcić nauce filozofii. Ze względu na zmuszającą do szacunku szczerość i swobodę wypowiedzi, którą zapewniło jej posiadane wykształcenie, umiała mądrze występować także i wobec przedstawicieli władzy; i nie potrzebowała się wstydzić, kiedy się pojawiła wśród mężów: wszyscy nie tylko szanowali ją dla nieprzeciętnej roztropności, ale nawet czuli się onieśmieleni. Otóż tym razem przeciwko niej uzbroiła się zawiść. Ponieważ bowiem dość często spotykała się z Orestesem, fakt ten skłonił ludzi ze sfer kościelnych do wysunięcia oszczerczego oskarżenia, że to właśnie ona stoi na zawadzie i sprzeciwia się nawiązaniu przyjaznych stosunków pomiędzy Orestesem a biskupem Cyrylem. Tak więc ludzie porywczego usposobienia, którym przewodził lektor Piotr, umówiwszy się między sobą upatrzyli moment, kiedy owa niewiasta wracała skądś do domu, i wyrzuciwszy ją z lektyki zawlekli pod kościół zwany Cezarejon; tu zdarłszy z niej szaty zabili ją odłamkami skorup. Następnie rozszarpawszy ciało na sztuki poznosili poszczególne części na miejsce zwane Kinaron i spalili w ogniu. Zbrodnia ta ściągnęła na Cyryla i na Kościół w Aleksandrii niemało hańbiących zarzutów. Bo ci, co żyją według religii Chrystusowej, nie mają absolutnie nic wspólnego z morderstwami, bitwami i podobnymi do tych sprawami.

Rzecz stała się w 415 roku. Akty przemocy powtarzają się także w innych miastach, a zwłaszcza w Konstantynopolu, gdyż kontrowersje natury doktrynalnej i kościelnej wywołują namiętności, jakie nawet dziś trudno sobie wyobrazić. Nie są one jedynie przejawem konfliktów frakcji, gry interesów czy rywalizacji osób albo miast.

Oczywiście, nie dla edukacji o tym piszę. Widzę, że w moim kraju narasta klimat podobny do aleksandryjskiego. Coraz częściej mamy do czynienia z samosądami „podpuszczanego” tłumu na ludziach, którzy wkurzają otoczenie przez sam fakt, że nie ma im czego zarzucić, a wiele można pozazdrościć.

Nie potrafią się powstrzymać przed rozszarpywaniem oponentów na sztuki ani urzędy, „nakryte” na omijaniu czy naginaniu procedur czy zdrowego rozsądku, ani prokuratury i sądy, zwierające szeregi dla nauczenia moresu „podskakiewiczów”, jeśli ci ich trafią w „czułe miejsca”, nie mówię już o wszelkich kontrolerach, inspektorach, policjantach, strażnikach i wszystkich wyobrażających sobie, że ich największym atrybutem jest WŁADZA i POTENCJAŁ: ta w ich mniemaniu ma zastąpić wszystko, co cywilizowane.

Dziś w Polsce panuje religia, rozpostarta na następujących racjach:

  1. Polska wyspa jest zielona, a nawet jeśli nie, to i tak jest zielona
  2. Wszelkie możliwe polskie słabości są jedynie pochodną słabości europejskich i globalnych
  3. Sprawiedliwość polega na dawaniu racji tym, którzy ją mieć muszą
  4. Patologie gospodarcze i społeczne nie obarczają odpowiedzialnością nikogo z rządzących
  5. Polska jest tygrysią gwiazdą przynajmniej Europy
  6. Wygrane w wyborach należą się tylko tym wytypowanym uprzednio
  7. Największa podłość i nieprzyzwoitość jest OK., jeśli mieści się w granicach przepisów
  8. Nagonka w słusznej sprawie nie jest nagonką (o słuszności orzekają nagonkowcy)
  9. Święta krowa – świętą krową i nic nikomu do tego

Jesteśmy w przededniu poćwiartowania naszej Hypatii mającej sceptyczny stosunek do powyższej religii, w przededniu zemsty na jej zwolennikach rozsianych po wsiach i miasteczkach. Radzę już dziś nie wierzyć w zawołania (niechybnie się pojawią), na mocy których warto ukatrupić listonosza przynoszącego pismo od komornika, albo stłuc termometr wskazujący niedobrą temperaturę.