Średniowiecze

2014-07-16 08:29

 

W czasach zwanych potocznie dawnymi, kiedy nie istniały żadne instalacje państwowe chroniące obywatela, a to co nazywamy państwem polegało na umowie między najmocniejszymi co do podziału terenów i sposobów łupienia tych nie najmocniejszych oraz „zasobów niczyich” – najlepszym sposobem przetrwania we względnym dostatku (podkreślmy: nieprzesadnym dostatku) było zakotwiczenie w jakiejś niszy na uboczu od szlaku, z elementarnym zabezpieczeniem (fosa, ostrokół, straże), które i tak na nic się zdawało, kiedy pojawiał się wyspecjalizowany oddział rabusiów. Rabusie staliby ponad prawem – gdyby takie istniało.

Kiedy człowiek podejmował się podróży – to jeśli cokolwiek posiadał, albo cenił swoje życie – brał ze sobą zbrojnych oraz własną żywność, by nie dać się podtruć w cudzej, zwłaszcza otwartej dla wszystkich kuchni.

Od czasów zwanych potocznie dawnymi minęło kilka, kilkanaście stuleci. W tym czasie wszelkie państwa obrosły w niezliczone prawa, ogarniane przez nielicznych specjalistów (a i to nie zawsze), w niezliczone urzędy, organy i służby, a wszystko to – powiadają – zdemokratyzowało się tak, że nic innego nie robi, tylko stoi na straży szarego obywatela i nieco mniej szarego przedsiębiorcy.

A jednak na każdym kroku dopadają nas rabusie średniowieczni, wychylający się zza każdego współczesnego krzaka. W miarę bezpieczny czuje się ktoś, kto ma naprawdę niewiele, ot, tyle co na sobie. Tego zresztą też – jak drzewiej – każdy może sponiewierać i trudno mu będzie dociec, kto to był, a dojść sprawiedliwości, tym bardziej satysfakcji – nie sposób.

Miliony mieszkańców pięknego kraju nad Wisłą żałuje, że złożyło oszczędności w banku (które mogą wyparować), że założyło e-maila (poprzez którego ktoś inny dokonuje transakcji), że kupiło nowoczesny telefon (nabijający samoczynnie drogie połączenia z internetem), zawarło umowę abonamentową (w wyniku której płacić musi, a usługi doczekać się nie może), że wybrało się w podróż do kurortu, który okazał się oazą oszustów, że poszło do sądu, w którym go ograł ewidentny przestępca, że wzięło drobną pożyczkę, która okazała się pułapką wysysającą z człowieka wszystko do spodu, że udało się do medyków, w wyniku czego narażone zostało ich zdrowie i życie, że poszło do urzędu, który okazał się siedliskiem cwaniaczków, że uruchomiło działalność, w wyniku czego pojawiło się setki zobowiązań, a ochrony żadnej, że kupiło bilet albo talon, który niczego nie gwarantuje.

Masowo doświadczamy, że wszelkie zdobycze cywilizacji służą przede wszystkim tym, którzy świadomie korzystają z luk, z nieświadomości i zaufania maluczkich, preparują pułapki by zadłużyć i okraść człowieka szarego i człowieka majętnego. Afera za aferą, a jeszcze więcej codziennych przekrętów nie-aferalnych, acz dolegliwych. Nierzadko służby, organy, urzędy, a nawet wymiar sprawiedliwości przyłącza się i nawet sam generuje pułapki na człowieka, a co dopiero mówić o ochronie obywatela!

Świat wokół nas pełen jest rabusiów, chuliganów, oszustów, naciągaczy, wydrwigroszy, niewyżytych fizoli, uciążliwych nałogowców – i to oni czują się najlepiej pośród ludzi potocznie zwanych normalnymi, a to, że nie mnie dopadnie nieszczęście, zawdzięczam nie „ładowi publicznemu” czy jakiemuś „porządkowi” albo iluzorycznemu Państwu – tylko temu, że takich jak ja jest duuuuużo, więc nie każdego tamci zdążą podejść, dopaść, skrzywdzić, sponiewierać.

Media są nośnikiem ciągłych ostrzeżeń, wygłaszanych przez ekspertów albo przez przedstawicieli Państwa: obywatel, zanim coś podpisze, komuś zaufa, powinien sam wszystko posprawdzać, niejako z góry zakładając, że otaczają go oszuści z dżungli. Inaczej trudno będzie dojść racji, nawet jeśli gołym okiem widać, że ktoś kogoś skrzywdził. Na dodatek przepisy mówią, że nawet jeśli zostałeś pobity, to dopiero utrata zdrowia na 7 dni i dłużej powoduje, że zajmą się tym właściwe instancje. Fakt, że jadąc podmiejskim pociągiem przez kilkadziesiąt minut czujesz się zbrukany i zaszczuty – nie obchodzi nikogo, nawet pod numerem 112.

No, to ja się pytam, po co komu nowoczesność, po co komu prawa, po co komu Państwo, w którym najlepiej jest nic nie mieć, nic nie robić, odmówić sobie podróży, telefonu, komputera, samochodu, konta w banku, internetu, majętności, dorobku, przedsiębiorczości? Bo nikt cię nie ochroni, kiedy zbóje zechcą cię oskubać i posiniaczyć?

Nie piszę tego, bo coś mnie akurat spotkało, tylko dlatego, że po raz kolejny słyszę medialną audycję o ewidentnych oszustach (podróże, wczasy, usługi, kredyty, pożyczki, dane osobowe), których nie da się osądzić i ukarać, a wina leży po stronie ofiar, bo nie dość były czujne.

Normalne dawnowiecze!