Żal za Ukrainą

2014-07-08 13:45

 

„Samostijna” – to ukraińska idea państwa nacjonalistycznego, wchłaniającego i „naturalizującego” ludność nie-ukraińską, odwołująca się do wspomnień o Rusi i Kozaczyzny. Wizja zgrabna i zrozumiała, choć niepokojąca dla mniejszości i dla sąsiadów. Każdy ma prawo do swojej wizji państwa.

Ukraina ma – z perspektywy Historii patrząc – pecha. Ruś jako żywioł ogarnęli klamrami państwowymi Skandynawowie (tak byśmy dziś powiedzieli), będący „w drodze” ku Bizancjum. Po czym owa Ruś została wykradziona przez księstwa z Północy i przeistoczona w carat. Ze wschodu i południa Ukraina wciąż – u swego zarania – była penetrowana przez żywioły orientalne, te „dziksze” (tak byśmy dziś powiedzieli), co spowodowało, że większość Ukraińców ma dziś antropologiczne cechy „stamtąd” (może to i rasizm…?). Potem Ukraina, szczególnie Dzikie Pola, stała się „pustostanem” kulturowym, zaludnianym przez uciekinierów ściganych przez dwa imperia zabiegające o to terytorium: Rzeczpospolitą i Carat. Ostatecznie Carat ograł Rzeczpospolitą na długie stulecia, a – owocująca Konstytucją Orłyka – idea państwa kozackiego, ugruntowana dziesiątkami małych i wielkich powstań, pozostała niespełnionym postulatem ukraińskim.

W XX i XXI wieku, czyli „na dniach obecnych”, zachodnie gubernie Caratu dokonały politycznej mimikry, której skutkiem okazała się państwowa ich niezawisłość: Estonia, Łotwa, Litwa, Białoruś, Ukraina. Kraje niesłowiańskie, choć mocno wpasowane przez Carat w formułę państwową – ostatecznie się od niej wyzwalają, w każdym razie tak widać ćwierć-wiekowe ich losy ostatnie. Nie unikają przy tym szowinizmu nacjonalistycznego. Kraje zaś słowiańskie – nie umieją z siebie Caratu strząsnąć, przyswoiły go sobie.

Ukraina dziś – cała, „od-do” – miota się, nawet nie szukając drogi, między tym co radzieckie (nie mylić z „stalinowskie”), tym co kozackie i tym co demokratyczne we współczesnym pojęciu europejskim. Na tym miotaniu się budowana jest jakaś niewydarzona Samostijna, a proces ten prowadzi do oczywistego wkurzenia się trojga mocodawców Państwa Ukraińskiego:

  1. Kreml widzi „biznes ukraiński” jako studnię bez dnia: ani efektów, ani spokoju, ani wdzięczności politycznej;
  2. Europa widzi „nadzieje ukraińskie” jako mgliste i niepewne: ani dyscypliny gospodarczej, ani ładu politycznego, a świadomość europejska – ulotna i nieczęsta w narodzie;
  3. Naród widzi „władzę” jako niezborny tygiel oligarchów (przy czym słowo „tygiel” nie kojarzy się z „demokracją”, tylko z „nierazbierichą”), gardzących Narodem;

Wielokrotnie pisałem, więc nie będę się powtarzał (patrz: TUTAJ albo TUTAJ):

  1. Ukraina jest dziś 40-milionowym krajem Europy Środkowej, o powierzchni większej niż Polska, który został żywcem wyrwany z procesów kontynentalizacyjnych i przeniesiony do epoki Kozaczyzny. To jest kraj bez Państwa. Jego pozory obserwujemy co dnia, w postaci groźnych błysków zaciętego okularnika robiącego za premiera, „ludzkiej” polityki osobnika robiącego za prezydenta, rozmaitych „wrzutek” kilkunastu osób mających lub chcących mieć „kijowskie” znaczenie. Jeszcze kilka miesięcy temu Ukraina miała państwo: po części manipulowane przez oligarchów, po części przez obce „agentury wpływu”, i to nie tylko ze strony Moskwy. Dziś te siły nie są realne politycznie, rządzi „nierazbiericha”, rządzi kozaczyzna w najgorszym wydaniu, do czego przyczyniły się zarówno lata „socjalistycznego rozwoju”, jak też ostatnie dwie dekady totalnej grabieży zasobów (funduszy) oraz orphanizacji Ludności (czynienia z niej zbydlonego motłochu, ogłupiałego, doprowadzonego do zachowań w stylu „amok na prochach”). To słowa niemiłe, ale przecież nie wyrażają mojego stosunku do ludzi, tylko moją ocenę tego co „się staje”. Wszelkie kotwy, wszelkie uwięzi, wszelkie jarzma – poszły na przemiał i przetop, robi się z nich samorobny, poza-standardowy oręż nadający się nie do cywilizowanej bitwy, ale do rozpierduchy totalnej, bez zasad, bez reguł, bez norm, bez dowództwa po jakiejkolwiek stronie. Wyrosną z tego zamieszania wodzowie? Wątpię!
  2. Zamiast wyrywać sobie Ukrainę – pomóżmy jej w ustaleniu tożsamości geo-politycznej w regionie. Po raz któryś powtarzam, choć to brzmi może śmiesznie, że potrzebna jest „nieustająca” konferencja fachowców z uniwersytetów w Kijowie, Wilnie, Krakowie, Budapeszcie, Wiedniu. Bo niezależnie od tempa wydarzeń – ktoś musi spokojnie myśleć i wymyśleć.

Krawczuk, Kuczma, Juszczenko, Tymoszenko, Janukowycz, Jaceniuk – to nie są osoby godne piedestału: zajęte były jakby czymś innym, niż mocnym lokowaniem Ukrainy pośród państw świata. Jeśli się mylę – wybaczcie, bracia. Poroszenko – dajmy mu szansę – gołym okiem widać, że dąży wyłącznie do wyklarowania spraw podmiotowości państwowej, wyrąbania jej ogniem i mieczem z rąk Rosji, ale i z rąk Narodu, w cichej zmowie z Ameryką, kręcąc zadkiem przed Europą.

Co to ma wspólnego z ideą Samostijnej?