A Polska wciąż w ruinie

2020-02-20 08:54

 

Byłem uczestnikiem narady-konferencji w jednej z sal sejmowych, gdzie kukuset steranych, doświadczonych ciężko ludzi – który to już raz – wylewało swoją żółć, rozpacz, zgorzknienie, bezradność, skargę do „wspólnego wora”, jak zwykle bez ciągu dalszego. Poza współczuciem dla wszystkich, którzy doświadczają i już doświadczyli „przekleństwa” transformacyjnej wolności, demokracji, swobodnej przedsiębiorczości, dostatku, sprawiedliwości, demokratycznego państwa prawnego, społeczeństwa obywatelskiego…

I jedyne, co z tej narady „wyniosłem” (oprócz buta, który mi się rozklekotał w godzinę po nabyciu) – to konstatacja, że od 30 lat sprawy albo się nie zmieniają, albo pogarszają. Co jest…?

To już mniej-więcej 30 lat temu ogłoszono w Polsce właśnie owo zwycięstwo: wolności, demokracji, rynku i paru innych ideałów. Od tego czasu:

  1. Prawo pracy przestało praktycznie istnieć, a jego atrapy szydzą z prawa;
  2. Policja i wszelkie organy dobierają sobie robotę wedle polityki, a nie potrzeb;
  3. Związki zawodowe są coraz słabsze i bardziej skłócone;
  4. Polski przemysł jest bezgłośnym echem siebie samego;
  5. PRL uchodzi za ustrój komunistyczny i wraz ze swoimi ludzkimi „złogami” – unieważniony;
  6. Usługi produkcyjne w Polsce są wyłącznie „zagraniczne”;
  7. Usługi zdrowotne w Polsce są poniżej siermiężnych wyobrażeń o lecznictwie;
  8. Zadłużenie obciąża ogromem „ogół” choć generują je nieliczni cwaniaczko wie;
  9. Usługi powszechne stają się królestwem „fachowców”, dyktatorów-inkasentów;
  10. Abonament wszelki – stał się domeną drańskiego drenażu bez świadczeń;
  11. Prawa konsumenta są jałowym torem przeszkód dla naiwnych;
  12. Prawa człowieka – jak w żartach – są prawami „jednego tylko człowieka”
  13. Prawa obywatelskie są własną parodią, a obywatelstwo – rejestrem obowiązków bez praw;
  14. Przedsiębiorczość (zaspokajanie potrzeb) została wyparta przez rwactwo (łupiestwo);
  15. Sport (idea olimpijska) został wyparty przez komercję i jej wyłącznie służy;
  16. Człowieczeństwo zostało wyparte przez filantropię, chyba że „się opłaca”;
  17. Art-Sztuka jest wypierana przez kicz i badziewie oraz sztukę epatowania „niczym”;
  18. Mężowie (np. stanu) i damy – przepoczwarzyli się w cele brytów;
  19. Aktywność społecznikowska jest zagłuszana przez tępe procedury;
  20. Wolontariat stał się patologicznym sposobem na dostatnie życie animatorów;
  21. Króluje „owsiakowizna”: udawanka wspierania zadań państwowych dla prywatnej kasy;
  22. Wsparcie socjalne jest sztuką dzielenia chudej jałmużny uznaniowej;
  23. Swoboda wyznania przepoczwarzyła się w obowiązek ceremonialny;
  24. Osoby, profesje oraz instytucje podwyższonego zaufania – tworzą gangi i patologie;
  25. Sprawiedliwość jest zastępowana przez „ugody” (dyktaty silniejszego);
  26. Polskie marki-firmy stają się rzadkim przypadkiem w obcym zalewie;
  27. Pokaźna część dobrej kadry pracowniczej pracuje na „saksach” w obcych krajach;
  28. Świat akademicki to „kuźnia” lipnych dyplomów bez wartości, byle mieć jakiś dyplom;
  29. Humanistyka przepoczwarzyła się w inżynierię (bez obrazy, panowie inżynierowie);
  30. Mistrzów szkół naukowych – zastąpiono mistrzami grantów na zamówienie;
  31. Nauczycielstwo tonie w biurokracji a uczniowie w tyglu testów na zaliczenie;
  32. Ze szkół wyrugowano „wychowanie”, za to jest dyktatura punktów i zaliczeń;
  33. Rodzina staje się coraz bardziej fikcją poddaną kontroli z każdej strony;
  34. Skarbówka nie jest „kontrolą obrotu” – tylko łowcą dochodów dla budżetu;
  35. Państwa w Państwie stały się kiściami geszeftów nomenklaturowych;
  36. Obszary ubożyzny, biedy i nędzy dawno nie były tak wszechobecne;
  37. Urzędnik wypada z obiegu, jeśli służy nie szefowi, tylko „petentom-interesantom”;
  38. Wymiar sprawiedliwości – jest królestwem kamaryl prawniczych;
  39. Policja ma patologiczny wzrost opresyjności, w tym skutkującej śmiercią i traumą;
  40. Psychiatryki stają się poręcznymi więzieniami poza jakimkolwiek humanitaryzmem;
  41. Komornicy mnożą bezkarne „pomyłki” i dokonują napaści rabunkowych;
  42. Lichwiarze za bezcen przejmują majątki, dorobek życia;
  43. Nieliczni rolnicy zarabiają na siebie, pozostali wiszą u klamki hurtowników;
  44. Cłowiek stał się tyle wart, na ile można go oskubać, skasować, oszwabić;
  45. Hiper-markety w rzeczywistości są nielegalnymi drenażowniami dyskontowymi;
  46. Podobno „działalność” uruchamia się prosto i szybko… ale szybciej łupiestwo na firmach;
  47. Mobbing, przemoc, ucisk, wyzysk, pogarda, oszustwo – to wierzchołek góry patologii;
  48. Pojawiła się masowa przestępczość rozpaczliwa (z biedy i bezradności);
  49. Pojawiły się nieznane wcześniej w Polsce formy przestępczości i uzależnień;
  50. Aktywista bez wkręcenia się w jakiś układ-zatrzask – jest bezradny i nieskuteczny;
  51. Czegokolwiek tknąć – trąci lipą, i to taką, która nas kosztuje „grosz i udrękę”;
  52. Przestępczość paradoksalnie kwitnie, bo jej ofiary są nastawione na uczciwość;
  53. Państwa w Państwie – czynią prawdziwe Państwo nieprawdziwym, teoretycznym;
  54. Mediaści stają się sługami komercji i łże-polityki, dawcami zwykłej ściemy;
  55. Polska plemienna święci tryumfy na miarę wojen krzyżowych…;
  56. Do każdego ludzkiego prawa – podpinaję się „klauzule” i inne wykluczenia z zasad;
  57. Powinność – to rzecz dziś nieznana w przestrzeni publicznej;
  58. Gra wszystkich ze wszystkimi o wszystko – to jakaś chora norma nasza;
  59. Kto w tym szambie zachował trzeźwość – uchodzi za dziwaka;

I na deser Pentagram: zmowa kamaryl politycznych, biznesowych, przestępczych, medialnych, służb, która dyktuje ustrój Rzeczpospolitej Urojonej, w miejsce Społeczeństwa Obywatelskiego.

/stworzenie tej nieuporządkowanej, urwanej listy zajęło mi zaledwie kilka szybkich minut/

O, przepraszam: z tej długiej listy powyżej proszę wyłączyć ok. 20% ludzi o godnych-normalnych dochodach i 7-10% krezusów. Oraz może ok. 30% ludzi, którzy za nic nie zauważą, że słabną pod każdym względem, w dowolnym wymiarze, bo jeszcze mają pozory.

Każdy z powyższych „równoważników zdań” – to dobry tytuł na referat, licencjat, magisterium, doktorat, i to tłusty objętościowo. Ba, tytuł: to jest materiał zarówno dla badaczy, jak i prokuratur.

Przecież nie piszę o pojedynczych wyjątkach, działających „wbrew zasadom”, tylko o większościowej masie, dla której nienormalność stała się normą i standardem. O dotkniętych „zarazą” tysiącach i całych  środowiskach, miejscowościach.

A miało być o niebo lepiej niż w chwili, kiedy w ludziach coś pękło i „stała się Solidarność”! Ludzie nie dość, że uwierzyli w siebie, to jeszcze uwierzyli przywódcom…

Tylko mi nie mówcie, że „może są takie wyjątki, ale…”

I ci, którzy upominają się o normalność na tych wszystkich polach – uchodzą za dziwaków, są w odwrocie, obsobaczani nawet przez najbliższych i przez tych, dla których się poświęcają.

 

*             *             *

Dla mnie podstawą normalności są SPÓŁDZIELCZOŚĆ (jako panaceum na patologie pracownik-pracodawca) oraz SAMORZĄDNOŚĆ (jako panaceum na samowolę „góry” i Zatrzaski Lokalne).

Tyle że nie mówię o tej spółdzielczości, która niewoli, drenuje i gardzi „wkładką mięsną” geszeftów o nazwie „spółdzielnie” (mieszkaniowe, inwalidów, pracy, rolnicze, itp.), ale o rzeczywistej kolektywnej samo-zaradności bez haraczu dla „organizatora prac”.

Tyle że nie mówię o – nazywanych samorządami – strukturach służalczej administracji lokalnej, tylko o rozumiejących problemy społeczne zbiorowościach zorganizowanych na modłę obywatelską, dla których „etatowi” są pilnym wykonawcą postanowień społeczności;

I kiedy głoszę potrzebę „remutualizacji” (wycofania się z nieludzkiej w skutkach komercjalizacji wszystkiego co ludzkie) – to najbliżsi i przyjaźni mi ludzie po jakimś czasie zaczynają się ode mnie odsuwać, uciszać,  odczuwają dyskomfort i podskórny lęk, bo boją się, że ich też dotknie mój „pech”, starannie preparowany przez „system-ustrój”. Są niewolnikami własnej obawy o to, że kiedy „rozrabiam” – to będzie im jeszcze gorzej niż jest. Ba: tę dziewiętnastowieczną swoją niedolę uważają za całkiem znośną i tak ją opisują sobie w duchu, wtuleni w jakąś spokojną niszę…

Powyżej wymieniłem kilkadziesiąt elementów „nienormalnej normy” zżerającej całą społeczną witalność (pasjonarność), mogę tę listę dowolnie wydłużać. Okazuje się, że ona tak głęboko wgryzła się w naszą codzienność, że na chłopski rozum stan spraw w naszym kraju cofnął nas w społecznym i gospodarczym rozwoju co najmniej o stulecie. Stulecie! Mamy rok 2020… Może to jednak jest 150 lat atawizmu…?

A mimikra działa jak opium: statystyki, wykresy, słupki, indeksy, parametry, wskaźniki, algorytmy, certyfikaty, upoważnienia, wzorce, przykłady, różne uśrednienia – kurczę, jak pięknie można maskować katastrofę…!

Państwo, w którym przeciętny człowiek czuje się uboższy i bardziej skrępowany niż wtedy, gdyby tego Państwa nie było – to państwo nielegalne, nie mające społecznego upoważnienia! Takie Państwo jedynie uzurpuje sobie swoją władczą pozycję wobec „szarej masy”, cynicznie nazywając ją „obywatelami”, urządzając im głosowania na  góry zadany temat, pod sztancę i narzucony harmonogram, ze z góry przewidzianym wynikiem społecznym – głosowania zwane szyderczo wyborami.

 

*             *             *

Ostatnio „ograniczyłem” swoją listę oczekiwań wobec systemu-ustroju. Głoszę trzy postulaty naprawcze dla Rzeczpospolitej (w ogóle niech ktoś wreszcie zauważy, co piszę od lat, a nie koniunkturalnie):

  1. Powołanie korpusu Społecznego Rzecznika Praw Człowieka i Obywatela, oddolnego pod każdym względem, równoległego do tygla rzeczników umocowanych w Konstytucji, ustawach, aktach niższego rzędu;
  2. Wdrożenie Deregulacji znoszącej Państwa w Państwie, tę jemiołowatą narośl na zdrowej tkance społecznej i ludzkiej,
  3. Konstytuanta, czyli nieustający (do skutku) Powszechny Wiec Obywatelski z Sołtysami w roli głównej (40 tysięcy autentycznie wybieralnych ludzi), z zadaniem wypracowania rębów nowego, sprawiedliwego i legitymowanego społecznie ustroju;

Utopia? Może. Ja w każdym razie odmawiam zarządcom obecnie „panującego” ustroju-systemu – to wtrącania mi się w moje sprawy. Nie mam zamiaru „machać na wszystko ręką” z bezsiły i z bezradności. A Wy…?

Jan Gavroche Herman