Ament demokratyczny

2014-05-16 07:36

 

Kiedy jako dziecię klepałem pacierze, robiłem to niestarannie, byle szybciej, byle dotrzeć do końcowego „ament”, które wykrzykiwałem tak, aby Mama usłyszała – bo wtedy czułem się rozliczony: owo „ament” kwitowało moje modły, zwalniało od obowiązków, pozwalało przytulić ucho do poduszki i wsłuchiwać się w wieczorne koncerty programu radiowego. A tam rarytasy: Irena Santor, Piotr Szczepanik, Jerzy Połomski, Rena Rolska, Maria Koterbska…

Nie wiem w jaki sposób wbiła mi się do głowy wersja „ament”. W każdym razie, kiedy dojrzewałem, nie mogłem się nadziwić ludzkiej niestaranności, bowiem wszyscy bez wyjątku niechlujnie wymawiali „amen”, nie dokładając owego „t” na końcu, co odbierało całej modlitwie smak.

Kto wie, może moment, w którym zrozumiałem, że to ja wadliwie wymawiam słowo, a posądzam o to innych – był tym, kiedy przestałem być aż tak aktywnym uczestnikiem wspólnoty religijnej…?

 

*          *          *

Dziś patrzę na wysiłki kapłanów demokracji, którzy za wszelką cenę próbują nam wmówić demokratyczny „ament”, i za żadne skarby nie przyjmują do wiadomości, że „demokracja” oznacza „ludowładztwo”. Wbili sobie – i wbijają na do głów – że „demokracja” oznacza „wybory” (jakiekolwiek by one nie były w formie i treści) i oznacza zgodę na to, by sprawniejsi ogrywali mniej zorganizowanych (dodają w tym miejscu magiczne słowo „rynek”, pojmowane równie „amentowo” jak „demokracja”).

Cóż to jest LUDOWŁADZTWO?

Ano, to jest proces STAWANIA SIĘ ludzi OBYWATELAMI i proces STAWANIA SIĘ SAMORZĄDNOŚCI POWSZECHNEJ.

Podkreślam owo „stawanie się”, bo człowiek nie rodzi się z genetycznie wkodowanymi odruchami obywatelskimi, musi poterminować i musi przyjąć do wiadomości, że terminowanie nie zawsze pomaga, choć jest żmudne i uciążliwe, pełne udręk i niepowodzeń.

Kapłani demokracji właśnie tę ludzką niedoskonałość wskazują jako dowód, że LUD NIE DOJRZAŁ DO DEMOKRACJI. Czyż można sobie wyobrazić coś bardziej perfidnego i cynicznego? W moich oczach ktoś, kto tak twierdzi, sam jest od demokracji dalej niż w chwili, kiedy ku niej wystartował.

Demokraci amentowi słyną z tego, że zwalczają „komunę” w każdym zakamarku. Nie chcą pojąć, że ich „komuna” to przeświadczenie „bardziej świadomych”, że lepiej znają Człowieka i jego Potrzeby oraz Troski niż on sam. I robią oraz mówią i kształtują wszystko za niego, bo on w swej ludowej masie, niebożę, jest taki nieporadny, że trzeba wszystko za niego wymyśleć, zrobić… Bo zbłądzą…

Zwalczając „komunę” – nie widzą w swoim przesłaniu owego „t” amentowego i sami w „komunę” się przeistaczają.