Ameryka przedamerykańska

2015-08-17 08:44

 

Dla porządku zauważmy, że – sądząc z wiarygodnych odkryć i analiz – Ameryka została po raz pierwszy zaludniona wzdłuż zachodnich pasm górskich, od północy ku południowi. Przybysze z Azji rozpoczęli od Alaski i powoli, nienerwowo, dotarli do południowych krańców dwu-kontynentu (patrz: TUTAJ)

/Droga prehistorycznych myśliwych przekraczających Cieśninę Beringa. Lodowce północne i lasy równikowe stanowią dwie wielkie przeszkody naturalne dla zaludnienie. Źródło: https://wieszwal.republika.pl/pliki/pierwsi.htm ./

Myślę (bez dowodów, choć patrz: TUTAJ), że dodatkowo, choć niezbyt licznie, do Ameryki docierali łodziami ludzie Pacyfiku oraz mieszkańcy Afryki, a w obszarach Północnych Ameryki, Europy i Azji miała miejsce dotąd nie sprecyzowana wymiana „arktyczna”. Patrz: koncept George’a Webera[1]:

/źródło: https://grzegorj.cba.pl/lingwpl/indian.html /

Potem Ameryka wykreowała samodzielnie dwa oryginalne nurty cywilizacyjne[2]:

1.       Kultury wegetarne, żyjące wedle „instrukcji” naturalnych, zajmujące do 90% powierzchni dwu-kontynentu: prerie i dorzecza północy, dżungle tropikalne, w tym przesmyku i Amazonii, wyspy Karaibów;

2.       Kultury pionierskie, o silnej państwowości totalitarnej (Azteca, Majowie, Inca), powstałe w miejscach, gdzie warunkiem przetrwania jest praca i spożycie zorganizowane w wielkich agregatach społecznych;

3.       Można jeszcze zastanawiać się nad sensem kulturowym i pochodzeniem znalezisk rozległych terytorialnie, których istotę lepiej widać „z lotu ptaka”, np. Nazca: dopóki nie znamy „sprawców”, nie da się odpowiedzialnie o tym rozprawiać.

Kiedy dwu-kontynent został „odkryty” przez żeglarzy-awanturników europejskich – był już nieźle zaawansowany cywilizacyjnie, tyle że bezbronny wobec możliwości ekspansji nieznanej w Ameryce cywilizacji technicznej. Stało się, co się stać musiało: Amerykę podzielono na kilka obszarów kolonijnych:

A.      Wybrzeże zachodnie Północy zarządzane przez żywioły anglosaskie i galijskie;

B.      Karaiby i Przesmyk zarządzane przez konkwistadorów hiszpańskich;

C.      „Obrzeża”Ameryki Południowej, zasiedlane metodą konkwisty iberyjskiej;

/obszary bazowe europejskiej kolonizacji dwukontynentu, źródło: Pedia/

Pozostałe tereny były „zasiedlane” – zawsze metodą holokaustu – z tych trzech terytoriów.

/pełna kolonizacja dwukontynentu, źródło: Pedia/

 

 

*             *             *

Europejczycy Średniowiecza – to spadkobiercy buty rodem z Hellady oraz Imperium Romanum, pełni pogardy wobec mieszkańców innych kontynentów, traktowanych jak barbarzyńcy. Pedia mówi: Barbarzyńca (gr. βαρβάρους/bárbaros, łac. barbarus – cudzoziemiec) – to człowiek dziki, pierwotny, niecywilizowany, okrutny, o prymitywnych odruchach, nieznający kultury europejskiej. W starożytnej Grecji każdy cudzoziemiec, w Rzymie ten, kto nie był Rzymianinem lub Grekiem. Homer podkreślał obcość Karów (sojuszników Trojan) nazywając ich βάρβαροφονοι/Barbarophonoi, czyli mówiących "bar-bar", a więc wydających bezsensowne, niezrozumiałe dźwięki.

U starożytnych Greków pierwotnie neutralne określenie cudzoziemca czy człowieka posługującego się innymi językami niż grecki, później nabrało negatywnego znaczenia, oznaczając przedstawiciela niższej/innej od greckiej i rzymskiej kultury. Rzymianie określali tak przedstawicieli wszystkich ludów, które nie należały do grecko-rzymskiej cywilizacji, które miały cechować się dzikością i brakiem kultury.

W toku kontaktów z obcymi cywilizacjami, przede wszystkim wschodnimi, Grecy zauważyli dość istotne różnice, które zaowocowały tezą o wyższości Greków. Wyższość ta miała przejawiać się tym, iż Hellen miał prawo do uczestniczenia w życiu politycznym swojej polis, natomiast barbarzyńca wschodni podlegał władcy. Arystoteles doszedł do wniosku, iż "słuszną rzeczą jest, by Hellenowie nad barbarzyńcami panowali, jako że barbarzyńca, a niewolnik to z natury jedno i to samo".

Kolonizacja Ameryki Północnej stała pod znakiem „opanowania wielkiej przestrzeni życiowej”, a pozostałego terytorium dwu-kontynentu – pod znakiem ewangelizacji połączonej z pożądliwym łupiestwem. Stąd różnica w skutkach: na Północy zastaną ludność i jej dorobek kulturowy praktycznie „zaorano”, symbolicznie podkreślając to „pomnikiem” Rushmore. Natomiast bardziej na południe – mimo rzezi – zachował się żywioł „indiański” i jego dziedzictwo, choć też poddane silnym procesom „cepeliowskim”. Kultura północno-amerykańska do tego stopnia jest „ponad”, że nawet praźródła chrześcijaństwa lokuje się tam podobnie jak na Bliskim Wschodzie. Kultura zaś bardziej na południe łączy rozmaite tradycje kosmologiczne, filozoficzne, kulinarne, państwowe, religijne zastane przez konkwistadorów z tymi przywiezionymi, co owocuje takimi hybrydami jak teologia wyzwolenia czy budżet partycypacyjny.

We współczesnej rzeczywistości, kiedy wszyscy sięgają po pre-historyczne argumenty na rzecz przywrócenia dziejowej sprawiedliwości – Ameryka Południowa jest bliżej sensownego rozwiązania: powoli, ale żywioł „indiański” staje się realnym podmiotem życia politycznego. Może za kilka pokoleń okazać się, że „Indianie” są współgospodarzami ziemi, którą im odebrała konkwista. Właściwie jedyną przeszkodą jest pokutujące wciąż gdzieniegdzie wyobrażenie o barbarzyńskości autochtonów.

Natomiast Ameryka Północna za żadne skarby nie odda domu, który zagrabiła: pragospodarzom, przechowywanym w piwnicy, daje rozmaite słodycze i błyskotki, i uznaje to za wszystko, co możliwe. Ma poczucie wyższości nie tylko wobec autochtonów, ale też wobec europejskiej macierzy. Ale bankrutuje, będąc globalną potęgą militarną i mając najpotężniejszą w historii, totalną broń inwigilacyjną. To nie wróży niczego dobrego, ale jest paradoksalnie szansą dla „Indian”.

Odtworzenie „indiańskich puzzli” północno-amerykańskich jest niemożliwe. Zaorano je, podobnie jak ich przyrodniczo-materialną podstawę. Ale jeśli ktoś uważnie śledzi rewindykacje Żydów przywołujących swoje środkowo-europejskie pretensje – może je przenieść wprost na stosunki amerykańsko-przedamerykańskie (Czytelniku, na wszelki wypadek podkreślę, że niniejsza notka nie jest o Żydach)

W Internecie można znaleźć wiele mapek podobnych do powyższej. Umiem sobie wyobrazić, że zapisane na tej mapie kraje są kontrolowane przez federacje „indiańskie”. Najprawdopodobniej wymagałoby to skolonizowania Ameryki (!!!) przez kolejnych przybyszów, tym razem skośnookich. Naprawdę uważamy wszyscy, że to niemożliwe?

Twierdzę od dłuższego czasu, że kończy się globalna dominacja Białej Północy, a po spazmie chińskim nastąpi dwubiegunowa rzeczywistość oparta na spadkobiercach Indii (duchowa ścieżka rozwoju cywilizacyjnego) i Ameryki Łacińskiej (wegetarna ścieżka rozwoju cywilizacyjnego). Np. pisałem o tym TUTAJ.  Gdy tak się stanie – Ameryka całkiem poważnie może stać się znów „przedamerykańska”

 



[1] History of the world from the creation of man to the present day, George Weber i Gustave Et Al Dore;

[2] Wyróżniam cztery ścieżki rozwoju cywilizacyjnego: techniczną, pionierską, wegetarną i duchową): w Ameryce najprawdopodobniej materializowały się tylko wegetarna i pionierska, zanim nie została „odkryta” przez Kolumba;