Aspołeczność
Człowiek jest nosicielem natury stadnej. Stado, ławica, mrowisko, klucz, rój – to bardzo różniące się zbiorowości skolektywizowane, zatem za słowo „stado” biorę odpowiedzialność.
Stada wraz z tzw. biocenozą (cohabitujące „stada roślinne”) funkcjonują w biotopie (lokalne nieożywione środowisko przyrodnicze). ktokolwiek jest zatem w stadzie – funkcjonuje zatem w trzech wielozależnych przekrojach:
1. Rodzinno-rodowym: tu uprawia grę synergiczną[1];
2. Społecznym: tu uprawia grę polityczną[2];
3. Ekosystemowym: tu uprawia grę kolonizacyjną[3];
Aspołecznością nazywam takie podejście do gry politycznej i gry kolonizacyjnej, które prowadzi do nieodwracalnych szkód społecznych, tożsamych z zawężeniem pola gry innym rodom-rodzinom. Na poziomie gry politycznej oznacza to przede wszystkim monopolizację, zaś na poziomie gry kolonizacyjnej – sprowadzanie katastrof. Rujnuje to wszelkie równowagi, jakkolwiek to rozumieć.
Bywa, że kreatorzy monopoli aspołeczność konkurentów utożsamiają i propagują jako nie podporządkowanie się instytucjom (obyczajom, prawom) budującym ich „swoje” monopole. W ten sposób sami okazują się aspołeczni.
Piszę te uwagi tylko po to,by zauważyć,że Polska stoi aspołecznością patynującą i wgryzającą się w Kraj i Ludność. I by w tej sprawie pretensje skierować do polityków.
[1] Nastawioną na synergiczne forsowanie optymalizacji interesu kolektywnego;
[2] Nastawioną na forsowanie interesu partykularnego;
[3] Nastawioną na drenaż i rabunek;