Błogosławieni durnie

2013-01-21 09:01

 

 

W analfabetyczną pustkę wchodzi zawsze iluzjonistyczno—prestigitatorska szarlataneria. Edukacyjna, artystyczna, para-religijna, konsumpcyjna, gadżeciarska, polityczna, finansowa, zatrudnieniowa, itd., itp.

Niedawno wypowiedziałem głośno zdanie, do którego doszedłem kilkadziesiąt miesięcy temu, po latach niemal egzystencjalnych rozterek i poszukiwań, niełatwą drogą. Nie wiem, czy mam rację, ale teraz tak myślę. Zdanie to brzmi: NIE MA SPRZECZNOŚCI (ANTAGONIZMU) MIĘDZY TEORIĄ EWOLUCJI A POGLĄDEM KREACJONISTYCZNYM (w tłumaczeniu „z polskiego na nasze”: istnieje logiczne rozwiązanie, w wyniku którego można pogodzić racje tych, którzy sądzą, że nas stworzono (lub wciąż stwarza się) oświeconym aktem (Arche, Demiurg, Substancja, Logos, Absolut, Bóg, Allah, Dharma, Sansara, Maja), z tymi, którzy dowodzą, że fenomen człowieka zrodził się jako kolejne dzieło ewolucji).

Najpierw rozprawiam się z „naiwnym kreacjonizmem”. Krótko: kto tworzył cywilizacje ludzkie, w tym pismo, których istnienie jest naukowo dowiedzione, a które sięgają daleko wstecz, przed domniemaną datą pojawienia się Człowieka na Ziemi w wyniku wygnania (4-5 tysięcy lat przed naszą erą)?

Do ewolucjonistów: spróbujcie „ścisnąć” cały CZAS do jednej chwili, a całą PRZESTRZEŃ do jednego punktu: wtedy łatwo będzie pojąć, dlaczego jedną z cech dowolnego Boga jest wszechobecność (wszędobylstwo), a i łatwo będzie wiele tysiącleci Historii zawrzeć w jednym akcie.

To są przykładowe „sztuczki intelektualne” (kto nie pojął, proszony jest o jeszcze-raz-przeczytanie, albo do treningu ze starą dobrą książką Lilavati), mój pogląd wyrażony w podanym wyżej zdaniu jest o wiele poważniej uzasadniony.

Rzecz w czym innym.

Wyróżniam trzy poziomy dojrzewania wiedzy i rozumu: na poziomie elementarnym odkrywamy to, co nas bezpośrednio dotyka zmysłowo i egzystencjalnie: grawitacja, jasność, głód, itd., itp. Na poziomie intelektualnym poznajemy świat zapoznając się z dorobkiem badawczym i dedukcyjnym wcześniejszych pokoleń i rozwijając ten dorobek z wykorzystaniem dostępnych tu-teraz możliwości. Zaś na poziomie duchowym porządkujemy sobie to wszystko w jakiś „system biblioteczny”, katalog.

Literatura na temat duchowości odzwierciedla głównie trzy, jak dotąd trudne do oddzielenia, obszary refleksji, badań i praktyki: teologiczny, filozoficzny i psychologiczny.

Poziom duchowy jest nieuchronny i nie musi oznaczać wyłącznie religijności, wiary w Boga czy wielu bogów. Tylko osobnik patologiczny, niedorozwinięty, chory – nie doznaje duchowego sposobu pomnażania wiedzy i rozumu. Pozostali – czyli znakomita większość – zanurzają się prędzej czy później w racjach moralnych, teologicznych, parasensualnych, eschatologicznych, kosmogonicznych, antropogonicznych, mistycznych, uniwersalistycznych, transcendentalistycznych. Zawsze zresztą obecne były dwa bieguny takich racji: wyżyny dobrej woli i przeciwstawna im tania szarlataneria.

Najbardziej niebezpieczne jest dla człowieka, jeśli da sobie wmówić (sam sobie wmówi), że wszystko da się załatwić na poziomie duchowym, a poziom intelektualny rodzi fałsze i bluźnierstwa oraz świętokradztwa, zaś poziom elementarny niekiedy prowadzi do „bezrefleksyjnego ćwiczenia”. To stąd biorą się religijni dogmatycy, którzy – zanim rozpoczną jakąkolwiek dysputę – wiedzą, że interlokutor nie ma racji i po dyspucie albo „przemyśli”, albo go piekło pochłonie.

Nie znam religii, która głosiłaby pochwałę analfabetyzmu, choć znane są historie Kościołów (hierarchów, niekoniecznie katolickich), które – użyjmy symbolu – paliły na stosie za heliocentryczny pogląd na układ planet. Wszelkie ważne pisma religijne (Tora-Talmud, Koran, Biblia, Śruty i Smryti, Tipitaka, Dharmapravacana, Adi Granth, Awesta) zawierają przesłania typu: „a jeżeli ci intelektu nie starczy, zapytaj Opatrzności”. Bo duchowość – co rozumie każdy kapłan – porządkuje (zaledwie i aż), a nie zastępuje. Jeśli nie ma co porządkować – to jest czystej postaci zabobonizmem.

Niestety – takiego zabobonistę spotkałem.  Raczył mnie pouczyć, że żaden prorok nie wyraził się jasno na temat Darwina. Zapytany, czy jakiś prorok wypowiadał się na temat teorii Newtona czy Einsteina – odparował, że nie zna takich teorii (on nie zna, rozmówca mój).

Ręce opadają. Wszystko mi opada.