Ballada o podludziach

2016-02-29 09:56

 

Myśl, którą tu przemycam, jest taka: pojawianie się coraz liczniejszych i coraz silniejszych (bardziej dolegliwych) wykluczeń spełnia te same przesłanki fali-grypsery, jakie stwierdzamy w więzieniach, szkołach, obozach, zakładach pracy, koszarach, ekspedycjach. Najbardziej skrajną reakcją na umasowienie wykluczenia jest terroryzm.

Jeśli zatem znajdziemy Kraj i jego Ludność, w którym rośnie ilość wykluczeń i one pogłębiają się oraz lawinowo (kurzawkowo) poszerzają – to niemal z całą pewnością możemy powiedzieć, że polityczno-społeczne żywioły tego kraju przybierają postać tygla bezwzględnych wobec siebie gangów.

Od chwili porażki Komorowskiego wojna gangów POPiS przypomina tę, która przekreśliła projekt „premier z Krakowa”. Ale toczy się w o wiele wyższych i potężniejszych rejestrach politycznych, a środki używane w tej wojnie to już nie maczugi, tylko broń o wiele masywniejsza i znacząco bardziej sękata.

W obszarze propagandowo-medialnym ostatnie miesiące to zauważalny dwu-nurt dzielący Polskę na „rycerzy” i „podludzi”: oba gangi kierują się tą samą retoryką, przy czym spychają winę za ten podział na przeciwnika. Oczywiście, w tej medialnej wojnie gangów starannie omija się racje merytoryczne, tę europejsko-biurokratyczną i tę patriotyczno-sanacyjną.

---------------------------------------------------------------

 

Bardzo łatwo jest całkiem rozproszoną, niezborną zbiorowość zamienić w społeczność typu stadnego. Zanim to tego przejdę, sformułuję kilka domorosłych definicji:

1.       Stado to społeczność dająca się ogarnąć tzw. bezpośrednią kontrolą społeczną, oparta na przewadze kooperacji nad rywalizacją, zawiadowana przez tzw. osobnika  Alfa (ἄλφα, Αα) albo parę Allfa;

2.       Rój-mrowie to społeczność najczęściej wielokrotnie przekraczająca liczebność możliwą do ogarnięcia poprzez kontrolę społeczną bezpośrednią, której czynnikiem organizującym jest „eteryczny kult jednostki”;

3.       Lot (ptasi) to formacja tymczasowo-zadaniowa, masowa, przyjmowana przez zbiorowość dla celów transferowych (przelot sezonowy) lub godowych, niekiedy złożona z kluczy (techniczny koncept ułatwiający motorykę przelotu);

4.       Ławica – to prawie zawsze stała formacja dynamiczna, potencjalnie najbardziej masowa z możliwych zbiorowości zwierzęcych, zjednoczona mechanizmem powielania odruchów (błyskawicznej proliferacji zachowań);

Jeśli mówimy, że człowiek ma naturalną skłonność stadną, to zakładamy następujący element „natury ludzkiej”: w odróżnieniu od innych zwierząt człowiek najbardziej zdecydowanie stawia na mikrostado w postaci rodziny nuklearnej, co najwyżej trzypokoleniowej, złożonej z możliwie najbliższych krewnych. Wymienione powyżej społeczności zwierzęce (stado, rój-mrowie, lot-klucz, ławica) – to elementy uspołecznienia aplikowane przez społeczności ludzkie bardziej lub mniej trwale, ale nie będące esencją uspołecznienia (ta – podkreślmy – związana jest z fenomenem rodziny nuklearnej).

Zachowanie się ludzi w warunkach społecznie ekstremalnych (więzienia, koszary, szkoły, zakłady pracy, obozy, ekspedycje), gdzie człowiek nie dobiera sobie „towarzystwa”, zawsze, bez wyjątku związane jest z takimi zjawiskami jak fala[1]-grypsera[2]. Te zjawiska są kulturowym odruchem obronnym zbiorowości zakutej w nienaturalny reżim. Dowolny reżim próbuje wymusić na „podkomendnych” stany roju-mrowia, lotu-klucza, ławicy, natomiast oni sami – wobec braku przesłanek „urodzinnienia” – zaprowadzają między sobą ład „paranormalny”, zaczynając od slangu, gwary, żargonu dającego poczucie odrębności, namiastkę sprzeciwu wobec reżimu.

 

*             *             *

Jak na wstęp to chyba i tak zbyt wiele. Dość powiedzieć, że tzw. ucywilizowanie – przy wszelkich swoich błogosławieństwach i dobrodziejstwach – jest niczym innym, jak zaciskaniem jarzma-reżimu wokół tego, co można nazwać naturalnym rozwojem społecznym, sformalizowanym aplikowaniem  tłumnych formuł organizacji. W takich warunkach rozwiązania para-falowe i para-grypserskie stają się nieuchronne.

Aby lepiej pojąć, co to oznacza, trzeba sięgnąć do sytuacji znanych z monstrualnych więzień amerykańskich i wielkomiejskich środowisk subkulturowych. Funkcjonują w nich tzw. gangi: Bractwo Aryjskie, Latin Kings, La eMe, Wah Ching, Black Guerrilla Family, Almighty Black, Hell’s Angels. Cosa Nostra, Bloods, Syndykat Teksański, 18-th Street, MS-13, itd., itp. Mówimy o środowiskach złożonych z osób wykluczonych z konwencjonalnych przestrzeni społecznych i ścieżek ruchliwości (awansów). Broniąc się przed ostatecznym wykluczeniem (orphanią, zmeneleniem) organizują się oni w swoiste „towarzystwa samopomocy”, wyzbywając się tych elementów uspołecznienia-cywilizowania, które zepchnęły ich w stan wykluczenia i blokują powrót do stanu konwencjonalnego (więc wyzbywają się zasad i „bon-tonu” tam przyjętych).

 

*             *             *

Myśl, którą tu przemycam, jest taka: pojawianie się coraz liczniejszych i coraz silniejszych (bardziej dolegliwych) wykluczeń spełnia te same przesłanki fali-grypsery, jakie stwierdzamy w więzieniach, szkołach, obozach, zakładach pracy, koszarach, ekspedycjach. Najbardziej skrajną reakcją na umasowienie wykluczenia jest terroryzm.

Jeśli zatem znajdziemy Kraj i jego Ludność, w którym rośnie ilość wykluczeń i one pogłębiają się oraz lawinowo (kurzawkowo) poszerzają – to niemal z całą pewnością możemy powiedzieć, że polityczno-społeczne żywioły tego kraju przybierają postać tygla bezwzględnych wobec siebie gangów.

Największe polskie gangi wyłoniły się z „tradycji” POPiS-owskiej. Oto geneza podziału Polski między dwa gangi:

1.       AWS reprezentowany przez rząd J. Buzka pogłębił Transformację polską, tworząc cztery „agregaty odsysające” polskie zasoby na rzecz „zagranicy”, zwane reformami: emerytalną, zdrowotną, samorządową, oświatową;

2.       Mimo „wielkiego sukcesu” tych reform (dziś już chyba wszyscy podkreślają ich grabieżczy i dezintegracyjny, kurzawkowy charakter) – formacja AWS została zastąpiona przez formację firmowaną „kanclerskim” nazwiskiem L. Millera;

3.       Po bezprecedensowym co do skali zwycięstwie „lewicy” oczekiwano zahamowania lawiny wykluczeń, porównywalną z lawiną powstałą w wyniku „terapii szokowej”: jednak rząd „lewicowy” wspierał i kontynuował politykę mnożenia, pogłębiania i poszerzania wykluczeń, co skończyło się równie spektakularną klęską, jak wcześniej zwycięstwo;

4.       W okresie „banicji opozycyjnej” formacja POPiS-owa podzieliła się na dwa gangi: patriotyczno-sanacyjny (IV Rzeczpospolita) i europejsko-biurokratyczny (pogłębianie procesów kolonizacyjnych z Polską w roli „prowincji otwartej na gorączkę złota”;

5.       Jako, że rząd Millera-Belki kontynuował politykę interferowania wykluczeń – POPiS pod zawołaniem IV RP zdecydowanie zmiażdżył tę formację (nie podniosła się do dziś, mimo wzmocnienia sanacyjnym odłamem Palikota);

6.       Po zwycięstwie nad „lewicą” okazało się, że obietnica odzyskania podmiotowości gospodarczej i sanacji ustroju nie odpowiada członowi europejsko-biurokratycznemu (Tusk), więc zwycięska formacja rozpadła się na dwa ugrupowania, odtąd już niemal podręcznikowo gangsterskie: Tuskowi nie udało się sprowadzić członu patriotyczno-sanacyjnego do roli swojej przybudówki, powstał rząd PiS wzmocniony o Giertycha (patriotyzm) i Leppera (sanacja);

7.       Jako że polityka polska po 2005 roku sprowadzona została do wojny dwóch gangów, zwalczających się bez pardonu, dla których wzajemne rozliczenia stały się ważniejsze niż  projekty społeczne – po dwóch latach pół-formacja (człon)  autoryzowana przez Kaczyńskich została zastąpiona przez pół-formację autoryzowaną przez Tuska – i obie stały się wrogimi sobie pełnymi formacjami, nie dając dojść do politycznego głosu nikomu innemu;

8.       Nikomu innemu, co oznaczało albo postępujący rozkład, albo „przybudówkowanie” takich ugrupowań jak LPR, Samoobrona, SLD/LiD, późniejszy Ruch RP, PSL, a etap dezintegracyjny przeżyła nawet formacja Kaczyńskiego;

9.       Koronacją polityki europejsko-kolonizacyjnej miał być filar drugiego exposé Tuska, czyli mega-projekt drenażowy Polskie Inwestycje Rozwojowe[3], który ostatecznie oddawał Polskę Europie, a jeśli dołożyć do tego drugą nitkę krańcowego uzależnienia (NATO-USA ) – Polskę czekał Armageddon podobny do tego z końcówki XVIII wieku;

10.   Lata drugiej kadencji Tuska – mimo fasadowej statystyki i zielonowyspowej retoryki propagandowej – to lawinowo poszerzająca się kurzawka gospodarcza, niespotykane narastanie wykluczeń, w konsekwencji coraz poważniejsze inicjatywy „indignados”, wobec których pękła propagandowa solidarność mediów z rządem (np. audycja Państwo w Państwie);

11.   W 2014 roku dokonał się w Polsce cud polityczny, ale nie taki, jaki obiecywał Tusk w kampanii 2007: otóż ten Tusk jako niekłamany szef gangu europejsko-biurokratycznego, zręcznie zwalczający wrogi gang i opozycję wewnętrzną, w trakcie realizacji projektu PIR – zostawił swoją formacje osobie gwarantującej słabość formacji, dokonując bezprecedensowej w historii Europy rejterady do „centrali” europejskiej, zabierając – jako ustępujący Premier – również Wicepremierkę zręczną w „absorpcji” funduszy unijnych[4];

12.   Tak poważne osłabienie gangu PO dobił spazm „kukizowski”, który wokół swojego nazwiska ogromadził „efekt indignados”: co prawda nie zdołał pod swoją „firmą” przełamać duopolu politycznego POPiS, ale walnie przyczynił się do zmiany na urzędzie Prezydenta RP (na kilka tygodni przed wyborami cieszącego się druzgocącym poparciem sondażowym), a potem do spektakularnej klęski PO i lewicy w wyborach parlamentarnych (lewicę dobiło nieporozumienie wewnątrz-środowiskowe);

13.   Proces trwa…;

Od chwili porażki Komorowskiego wojna gangów POPiS przypomina tę, która przekreśliła projekt „premier z Krakowa”. Ale toczy się w o wiele wyższych i potężniejszych rejestrach politycznych, a środki używane w tej wojnie to już nie maczugi, tylko broń o wiele masywniejsza i znacząco bardziej sękata.

 

*             *             *

W obszarze propagandowo-medialnym ostatnie miesiące to zauważalny dwu-nurt dzielący Polskę na „rycerzy” i „podludzi”: oba gangi kierują się tą samą retoryką, przy czym spychają winę za ten podział na przeciwnika. Oczywiście, w tej medialnej wojnie gangów starannie omija się racje merytoryczne, tę europejsko-biurokratyczną i tę patriotyczno-sanacyjną.

W warstwie rządowo-realizacyjnej jak na razie dostrzec można rachityczne (choć celne) próby łagodzenia lawiny wykluczeniowej (w fazie kurzawki potrzeba rozwiązań bardziej stanowczych, nowych jakościowo, adekwatnych do skali), ale też wyraźną skłonność do wzmacniania lawiny wykluczeń politycznych (też dawno już będących w fazie kurzawkowej).

W niedawnej notce „Duch zawieruchy” pisałem (TUTAJ):

W sumieniach takich zawodników jak Schetyna, Petru, Czarzasty, Rozenek, Pawlak, Zandberg – musi się zrodzić poszanowanie dla racji elektoratu kukizowo-kaczyńskiego, który dziś postrzegają jako parafialny motłoch manipulowany przez cynicznych barbarzyńców.

U szczytów władzy i opozycji musi się zrodzić pragnienie rzetelnego przedyskutowania z „narodem-suwerenem”, jak wyważyć „bycie w świecie” z „gospodarzeniem na swoim”.

Miną lata, które może co najwyżej sam sobie spartolić PiS.

Doprawdy, kiedy mówię, że Polska dopiero szuka swojego miejsca i swojej tożsamości pośród zawieruchy, którą „wywołała” w 1980 roku (ale w takim stopniu, w jakim Franek Dolas wywołał II Wojnę) – to wiem, co mówię.

/koniec cytatu/

Jestem o tyle wdzięczny Historii za polski (i środkowo-europejski) eksperyment transformacyjny, że jak na dłoni pokazuje on procesy bardziej uniwersalne niż polska grajdołkowatość, ale w cywilizowanych regionach świata ukryte pod skorupą „poprawnościową”. Jestem w trakcie „teoryzowania na boku” na temat „residuum kurzawkowego”. Ale mam nadzieję, że to rujnowanie Polski nie jest wyłącznie „prezentem dla mnie”, bo źle czułbym się, gdyby dla mojego kaprysu „palono Rzym”.

 



[1] Fala – zjawisko tworzenia się nieformalnej hierarchii i subkultury w środowisku utworzonym sztucznie, pod przymusem prawnym lub organizacyjnym;

[2] Grypsera – język alternatywny środowisk przestępczych, połączony ze swoistą subkulturą;

[3] Przysięgam uroczyście, że „rozkminię” temat PIR, którego nie sposób przecenić, jeśli chodzi o przydzieloną mu rolę w ostatecznej kolonizacji Polski;

[4] Przysięgam uroczyście, że „rozkminię” kulisy politycznie niewyobrażalnej dotąd rejterady Tuska do struktur europejskich;