Bez pierdół

2014-02-07 07:14

 

Jest dobrym obyczajem, że kiedy wehikuł wpada w poślizg, kiedy miotają nim wichry i zamiecie, kiedy targany trudnościami trzeszczy w szwach i na złączach – trzeba siedzieć cicho, bo paniczne wrzaski i szlochy oraz egzaltowane modły wprawiają panów kierujących w zły nastrój, a przecież właśnie teraz muszą się skupić.

Ja zatem zadam pytanie: czy leci z nami pilot?

Bo ja mam na przykład takie wrażenie, jakbym był pasażerem samolotu, z którego piloci wyskakują, zabrawszy ostatnie spadochrony.

  1. Że najważniejszym z polskich budżetów targają bilionowe wichry podkreskowe i silne zastrzyki unijne – chyba nie muszę już tłumaczyć;
  2. Że budżety administracji zwanej samorządową oraz budżety tak zwanych gospodarstw domowych przędą ciężko i „w niedoczasie” – też chyba jest jasne;
  3. Ze zamiast przedsiębiorców Polskę przechwytują rwacze dojutrkowi, działający w formule „skubnij i zmykaj” – okazuje się coraz jaśniej;
  4. Że to co zwykliśmy nazywać rynkiem i demokracją – akurat w Polsce nie ma gdzie się zagnieździć pośród pozorów – albo uwierzycie, albo wyłożę w dłuższym liście;
  5. Że infrastruktura w Polsce jest w większości stara i bezzębna, poza ekstra płatnymi enklawami, wielokrotnie przeszacowywana – ja wiem, a wy?
  6. Że wciąż nie jesteśmy jako Kraj i Ludność zabezpieczeni przed najbardziej oczywistymi „klęskami” żywiołowymi – wie każdy przedszkolak;
  7. Że rośnie skala tzw. wykluczeń, przede wszystkim bezrobocia, nędznych wynagrodzeń, bezdomności, analfabetyzmu, rozpadu rodzin, samobójstw – wiemy;
  8. Że coraz więcej zasobów i potencjału Kraju (w tym tzw. regalia) przechwytują podmioty mające w nosie Polskę i nas – widać co dnia;
  9. Że sypie się wszystko, co można nazwać systemem (niekiedy na wyrost), że obżerają się tam cwaniaczkowie – czytamy na aferowych szpaltach;
  10. Że powszechnieją i plenią się takie patologie jak wyzysk, korupcja, przestępczość, ustawki gospodarcze, kumoterstwo, nepotyzm, arogancja i bezkarność „władzy” – chyba wiadomo;

Ale w statystykach, wskaźnikach, parametrach i zadęciach jesteśmy krajem kwitnącym, doganiającym, prześcigającym, wiodącym, wzorcowym niemal. I dyżurni piewcy chwały transformacyjnej chwytają mnie za poły i naciskają: ciiiichaj, nie jest tak źle, a nawet jest fajnie…!

Nie ma przecież nic zdrożnego w tym, że myślę o sobie PRACODAWCA, kiedy zwracam się do wielce szanownych kilkuset tysięcy wodzów i ich przydupasów, od osoby zatrudnionej w charakterze prezydenta państwa, po urzędniczynę zatrudnioną po znajomości w jakiejś lokalnej „załatwialni spraw”. I z tej pozycji pytam: jeśli to wszystko, o czym piszę powyżej, to nie „wina Tuska” – to co robi w pracy mój pracownik zatrudniony w charakterze szefa rządu?

Ja ci – tusku – nie zaglądam ani w metrykę, ani w kwalifikacje, ani do szafy, ani pod biurko, ani w poglądy, ani w światopogląd. Ja się tylko pytam, dlaczego powszechnieje w „narodzie” przekonanie, że bez armii darmozjadów, której przewodzisz, żyłoby się nam lepiej, niż z nią, niż pod twoim światłym przywództwem? Wytłumacz mi, jaki jest społeczny (bo ekonomiczny żaden) sens twojego kierownikowania tym bałaganem?

Jest taki „ryt propagandowy”, który mówi: jeśli pośród tego co dobre trafi się coś „nie teges” – nie warto tego propagować, bo to będzie sianie defetyzmu. A jak nazwać praktykę, polegającą na tym, że z morza paskudztwa wyławia się pojedyncze tłuste pieczenie i pokazuje wszystkim, że niby tak jest wszędzie i od dawna?

Pierdułami barszczu nie ukrasisz – pewnie do dziś powtarza to Heniu Piotrowski, niegdyś skarbnik poważnej organizacji.

Jeśli prawdą jest treść powyższych 10 punktów, jeśli prawdą jest mój opis polskich nieszczęść, a nie ma odpowiedzialnego, bo przecież tuski w pocie czoła budują szczęście powszechne – to ja proszę podsumować koszt wynagrodzeń, tantiem i apanaży tak zwanego aparatu, koszt ich stanowisk pracy – i uroczyście zobowiązuję się zarządzać nawą publiczną – razem ze swoją bandą – pięć razy taniej, jeśli równie nieodpowiedzialnie, a trzy razy taniej, jeśli będę miał w kontrakcie „wzrost i rozwój z kwartału na kwartał”. Uzyskane w ten sposób oszczędności w pierwszym roku rozdam po równo każdemu wykluczonemu (to będzie około 200 mld PLN na ok. 10 mln wykluczonych, czyli po 20 tysięcy na łepka), w drugim roku rozdam wykluczonym sprawiedliwie (czyli wedle chęci wyrwania się z wykluczenia), w trzecim zaś roku potworzę mechanizmy wspierające wspólnotowe formy przedsiębiorczości i samorządności. Jak się komuś nie spodoba, to niech jedzie na służbę łajzom wszczynającym wojny gdzie sobie tylko zamarzą, albo niech jedzie wspierać obce gospodarki wykształceniem i umiejętnościami zdobytymi TU, za NASZE. Ale wtedy niech wyjeżdżający nie oczekują współczucia, kiedy im urwie stopę, albo kiedy Cameron czy inna łajza ich opluje.

A na razie – powtarzam setny raz: dążę do obalenia porządku konstytucyjnego narzuconego Polsce, wszelką zaś władzę z tego akurat porządku wynikającą, wszelkie bogactwo w ramach tego porządku zdobyte – uważam za nielegalne.