Bizancjum a Romanum. Decyzja a odpowiedzialność

2011-11-03 07:36

Profesor, dyplomata, polityk – W. Lamentowicz – opowiadał kiedyś w Tatrach taką anegdotę, mającą nam uzmysłowić różnicę między tym co europejskie i tym co azjatyckie.

 

Władca każe „podręcznemu” zgładzić niesubordynowanego. Ten niezwłocznie zgładza. Ale władcy po kilku dniach przypomniało się, że ów niesubordynowany przydałby mu się jeszcze, bo miał rzadki jakiś talent i fach. Woła „podręcznego” i pyta: zgładziłeś? Jak kazałeś, panie, zgładziłem – pada odpowiedź.

 

Jeśli władca jest romański, każde „podręcznemu” odejść, a sam pluje sobie w brodę za pochopność. Lecz jeśli władca jest bizantyński – każde tym razem zgładzić „podręcznego” za to, że nie miał nosa do spraw państwowych i pośpieszył się z egzekucją.

 

Znamy to współcześnie jako jedną z zasad demokracji: prawo obowiązuje nie tylko poddanych, ale i prawodawcę. To samo prawo, literalnie.

 

„Znamy” – to jednak w naszym kraju za dużo powiedziane. Demokratą jest się w swojej duszy, sercu, sumieniu i mądrości. Ustalając reguły mające obowiązywać wszystkich – trzeba się najpierw w położeniu tych „wszystkich” postawić. Tej zdolności – politycznej i moralnej – raczej nie noszą w sobie polscy urzędnicy u funkcjonariusze. W olbrzymiej większości mają przekonanie, że prawo ma im służyć, a obywateli zobowiązywać. Zaś prawa obywatelskie obowiązują dotąd, odkąd zaczynają się ich interesy środowiskowe czy nawet prywatne.

 

Począwszy od immunitetów i fizycznych oraz administracyjnych barier chroniących „górę”, poprzez rozmaite procedury z cyklu „urząd i organ mają wyłączność lub pierwszeństwo”, albo „urzędnik i funkcjonariusz ma z założenia rację”, aż po uprawnienia do prewencyjnego ukarania obywatela i dopiero wtedy dania mu łaskawie „prawa” do odwołania i skargi – wszystko to świadczy o Bizancjum pracowicie rozbudowywanym od lat w Polsce.

 

To nie są – jak tłumaczą nam apologeci panującego ustroju – jednostkowe przypadki samowoli „władców” – tylko nienormalna norma, będąca zarazem wszechwlazłą lepką mazią legislacyjną porządku konstytucyjnego (opartego a’rebours na Konstytucji), jak też – o paradoksie – sposobem na lisie, podstępne obalanie tego porządku.

 

A poza tym – wiadomo, demokratyczne państwo prawne.