Ból dojrzewania

2013-05-30 12:36

 

/będzie trochę filozofii, z okazji dzisiejszego dnia/

 

Żeby próbować zrozumieć poniższe – nie trzeba być ani wiernym, ani pobożnym.

Europa jest żywiołem poddanym uniwersalnemu oddziaływaniu konstelacji Wen, pośród których króluje Pleroma wnosząca do rzeczywistości aspekt „techniczności”. Słowo „pleroma” w starogreckim języku (koinè) oznacza „pełnię doskonałości” (πλήρωμα, plērōma) i w tym znaczeniu zostało wniesione do Biblii (nowy testament), nie tylko jako zapis Weny europejskiej, ale też jako podstawowy przymiot Jezusa, jego „wyposażenie” do ziemskiej podróży (wyróżniam jeszcze inne Weny powodujące Ludzkością: duchowa Satya, wegetarne „ubuntu” oraz pionierskie „baatur”).

Platon (Arystokles) poprzez pojęcie „pleromy” objaśniał podstawy swojego idealizmu obiektywnego. Twierdził otóż, że Uniwersum nosi w sobie idealne formy wszystkiego co było i już przeminęło, wszystkiego co jest i wszystkiego co dopiero będzie. Gdziekolwiek. A nasz świat doczesny (bardziej uczenie: materia) jest zaledwie bardziej lub mniej niedoskonałym odbiciem, cieniem tych rozmaitych doskonałości. Zbiór doskonałych form, wszystkich co do jednej – to platońska Plaroma właśnie. Jego uczeń i zarazem „schizmatyczny antagonista”, Arystoteles, twierdził coś, co brzmi przeciwstawnie, ale w rzeczywistości dokumentuje koncept Platona: otóż twierdził on, że idea czegoś doskonałego rodzi się w człowieku w miarę, jak doskonali swoje dzieło w trybie doczesnym (dużo później Marks nazywa to momentem idealnym pracy, czyli uprzedzającym wyobrażeniem tego, co w procesie pracy zostanie wytworzone). Arystoteles nie odpowiada na pytanie: a co z tymi ideami, które człowiek nosi w sobie i-lub głosi, a są ulotne, nie zostały przekute w dzieło?

Warto zauważyć, że Platon – zanim – przeżył „przygodę” jako niewolnik, był uczniem Sokratesa, a po jego śmierci, w długiej podróży poznawał wcześniejsze od Hellady kultury Egiptu i żydowską. Niewątpliwie poznał hebrajskie pojęcie doskonałości: po hebrajsku „doskonały” to TaMIM, czyli w żydowskim „alfabecie numerycznym” cały, zupełny, bez wady. Podobnie poznał znaczenie sformułowania „kol-tovi”, oznaczającego dosłownie "bardzo dobry, pełnia, doskonałość" i użytego w formule: przez sześć dni Pan stwarzał rzeczy dobre, ale siódmego dnia odpoczął, konstatując, że „summa” stworzenia okazała się doskonała i pełna, co poznać można wyłącznie na drodze duchowej („Księga Przyrody”, magnum librum naturae rerum , czyli Natura, „spisana” w holistycznym języku doczesnego piękna, kompozycji barw, zapachów, wrażeń, odczuć  i pejzaży oraz dźwięków – jest nośnikiem, wehikułem istotnej duchowej informacji o Bogu).

W myśli helleńskiej doskonałe jest zatem to, co istniało zawsze - wieczne idee (Platon). Arystoteles w „Metafizyce” pisał, iż doskonałe jest to, co jest zupełne, zawiera wszystkie należne części, a także to, co osiągnęło swój cel. Określano również, iż to co spełnia wszystkie funkcje, do których zostało stworzone, również zasługuje na miano doskonałego. Innymi cechami miały być także: harmonijność, budowa według jednej, właściwej zasady, zgodność, prostota (nie-złożoność). Mimo iż doskonałość jest uważana za ideał, jest także kresem dążeń ludzkich, gdyż rzecz doskonała nie może być, zgodnie ze swym znaczeniem, ulepszana. Zwracano także uwagę na paradoks, głoszący, iż doskonałość świata leży w jego niedoskonałości, co pozwala na ciągłą pracę, jak i ulepszanie, okrywanie nowych właściwości, dopełnianie.

Pojęciem „pleroma” w interpretacjach niechrześcijańskich zajmowali się liczni „późniejsi”: John M. Dillon, C. Jung, G. Bateson.

Platon nie przyjął aspektu religijnego towarzyszącego żydowskim czy chrześcijańskim rozważaniom o „pełni doskonałości”. Tymczasem żydzi pojmowali i pojmują Mesjasza jako kogoś, będzie „medium” zaopatrzonym w „komplet doskonałych form”, zaś chrześcijanie uznali, że owym Mesjaszem jest Jezus, występujący w roli Syna Bożego. W moim przekonaniu aspekt religijny jest tu o tyle uzasadniony, o ile „pełnię doskonałości” można poznać jedynie na poziomie duchowym, inaczej jesteśmy skazani wyłącznie na magnum librum naturae rerum, czyli to, co dziś nazywa się „nauką” i przeciwstawia „religii”, bez sensownego uzasadnienia.

Człowiek doświadcza prawdy o „pełni doskonałości” w paradoksalny sposób: oddalając się od niej, po „Wektorze Apostazji”. Zamiast starać się duchowo pojąć i naśladować Pleromę – daje się porwać doczesnościom magnum librum naturae rerum, co chrześcijanie nazywają Odstępstwem. Jezus – w przekonaniu wierzących weń – przyniósł siebie jako antidotum na Apostazję (prowadzącą do Kenomy, Oblivion, przeciwieństwa Pleromy): sakrament spożywania „ciała” i „krwi” obrazuje ludzkie pragnienie „współ-bycia” Jezusem, zespolenia się z pełnią doskonałości, Pleromą. Mówiąc bardziej ludzkim językiem: chrześcijanie przyjmując sakrament (nazywany „communia”) deklarują chęć porzucenia tego co złe, co oddala ich od Pleromy ku Kenomie.

Bolesne jest to, co obrazuje rozterkę między doczesnością a duchowością: chodzi nie tylko o egzystencjalne rozdarcie między (ewentualnym) życiem pozagrobowym) a (pewnym) życiem doczesnym (przy czym, jak w naczyniach połączonych, nie da się „używać” do nasycenia oby naraz), ale też o rozpostarcie między ograniczonością rozumowej (wyrafinowanej) wiedzy opartej na badaniu magnum librum naturae rerum i mądrości opartej na duchowym wtopieniu się w Pleromę.