Casus Baumana

2013-08-19 11:42

 

Zacznę z wysokiego „C”. Otóż tkwi we mnie przekonanie, że rozmaite talenty i predyspozycje, jakimi Opatrzność z Losem nas obdarzają – przydzielane są w odrębnych procedurach boskich i nikt w niebiesiech nie patrzy, co delikwent dostał w poprzednim rozdaniu. To zaś oznacza, że ktoś absolutnie przyzwoity może mieć kłopoty z tabliczką mnożenia i ortografią, a geniusz naukowy może mijać się z praworządnością. Teoretyk zaś i filozof ekonomii mogą okazać się kiepskimi biznesmenami, bo w tych obszarach inne cechy są „prymarne”.

I tak już jest, i nic nam do tego, bo nie my szafujemy talentami i predyspozycjami.

No właśnie, nic nam do tego? Może Bohr, Rutherford czy Einstein nie mieli świadomości, ku czemu prowadzą ich modele materii (Uniwersum), ale już zespół Oppenheimera – na pewno ma Enola Gay na sumieniu. Masowy przemyt zbrodniarzy hitlerowskich do Ameryki Południowej, albo twórców rakiet V do Ameryki Północnej – w świadomym założeniu organizatorów procederu (jak inaczej nazwać tę akcję?), że unikną oni odpowiedzialności, jakakolwiek na nich ciążyła.

Aleksander Kwaśniewski – żeby podrażnić Czytelnika – z równą sprawnością zarządzał rozmaitymi wehikułami w starym „obrządku politycznym”, jak też sprawował funkcję Głowy Państwa w zupełnie innej rzeczywistości. Niejeden autorytet demokratyczny zdobył wykształcenie i wykuł podstawy kariery naukowej w czasach, kiedy obowiązkiem autora rozprawy naukowej było podkreślić zasługi Stalina w dziedzinie, jaką referat, dysertacja, książka omawia.

Padło na Zygmunta Baumana. Dużo będę cytował z różnych źródeł, autorów proszę o wyrozumiałość.

Przeszłość Zygmunta Baumana poznaliśmy nieco bliżej za sprawą publikacji historyków Bogdana Musiała oraz Piotra Gontarczyka. Ujawnili oni szczegóły działalności Baumana w Korpusie Bezpieczeństwa Publicznego (w latach 1945-1953) oraz jako agenta Informacji Wojskowej o pseudonimie „Semjon”. Przed sześcioma laty w brytyjskim “Guardianie” Bauman tłumaczył swoją działalność w – jak mówił – „wewnętrznej armii” m.in. młodym wiekiem. Stwierdził, że ponosi pełną odpowiedzialność za swoją przeszłość. Tyle, że z tego wyświechtanego zwrotu nic nie wynika. Nigdy nie wyraził skruchy z powodu wiernej służby stalinowcom, nigdy nie przeprosił też swoich ofiar. Bagatelizował pracę w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czyli specjalnym oddziale wojskowym tropiącym bohaterów podziemia niepodległościowego, odpowiedniku sowieckiej NKWD.

KBW Bauman nazwał jednostką analogiczną do dzisiejszych prowadzących wojnę z terroryzmem! Cóż, to kontrwywiad. Każdy dobry obywatel powinien współpracować z kontrwywiadem. To była jedyna rzecz, którą utrzymywałem w tajemnicy, bo podpisałem zobowiązanie, że tajemnicy dochowam – mówił po ujawnieniu jego zaangażowania dla Informacji Wojskowej. Nie chwalił się też nigdy, że w KBW świetnie awansował „po linii edukacyjnej”, czyli był świadomym agitatorem, hunwejbinem i-lub patronem hunwejbinów.

Jego przełożeni zauważali trzy aspekty osobowościowe Zygmunta Baumana: naukową przenikliwość i staranność, szczerość i przekonanie w opowiedzeniu się po właściwej stronie politycznej oraz osobistą uczciwość i bezinteresowność.

Skończyły się czasy stalinowskie i Bauman odrzucił, jak jaszczurka, to co już było „nie na czasie”: szczerość i przekonanie w opowiedzeniu się po właściwej stronie politycznej. Poszedł „w naukę”, a w życiu osobistym – narysowawszy na sumieniu grubą kreskę – pielęgnował zwykłą ludzką przyzwoitość.

Dziś – to jeden z najbardziej cenionych i znanych w świecie socjologów i filozofów. Jego nazwisko jest wymieniane zawsze wśród najważniejszych twórców koncepcji "ponowoczesności". Jest przede wszystkim autorem prac o kulturze współczesnej, jej charakterystycznych cechach i procesach w niej zachodzących. Zaczął od rozprawy pt. "Socjalizm brytyjski. Źródła, filozofia, doktryna polityczna". Rzetelności intelektualnej prac Baumana towarzyszył od początku ogromny talent eseistyczny i popularyzatorski, którego owoc stanowiły takie pozycje jak "Socjologia na co dzień" czy "Idee, ideały, ideologie". Widoczne są tu, kiełkujące od lat sześćdziesiątych, zalążki późniejszych oryginalnych koncepcji filozoficznych.

Doświadczył opresji jak każdy Polak pochodzenia żydowskiego. Opuścił Polskę, pozostając w pamięci jako autor wielu książek oraz podręczników socjologii, a także jako znakomity nauczyciel młodych socjologów i pierwszy redaktor naczelny "Studiów Socjologicznych". Na emigracji rozwinął swą myśl naukową i jej najoryginalniejsze aspekty. W latach 1969-1971 wykładał na uniwersytetach w Tel-Awiwie i Hajfie, a w roku 1971 wyjechał do Angli. Tu związał się już na stałe z uniwersytetem w Leeds. Był także gościem na wielu innych uniwersytetach, takich jak Berkeley, Yale, oraz w Canberze, St. John's i Kopenhadze.

Pisze i publikuje po angielsku. Jego książki ukazują się w Anglii, USA, w wielu krajach Europy. Za Modernity and The Holocaust otrzymał Europejską Nagrodę AMALFI w dziedzinie socjologii i nauk społecznych.

Intelektualnie najbliższy poglądom Baumana zdaje się nurt neopragmatyzmu z Richardem Rortym na czele. Sympatyzuje zwłaszcza z głoszonym przez Rorty'ego pluralizmem interpretacyjnym. Jest to szczególnie istotne przy rozważaniu najważniejszych dla Baumana kwestii etycznych i moralnych, a także dla zrozumienia jego niezwykle oryginalnej wykładni Holocaustu. Jak stwierdza w swojej książce "Modernity and the Holocaust", Holocaust "pojawił się jako rezultat niezwykłego spiętrzenia czynników, z osobna całkiem zwykłych i normalnych, a odpowiedzialność za takie spiętrzenie należy przypisać nowoczesnemu państwu".

Bibliografia autorstwa Zygmunta Baumana – to kilkadziesiąt pozycji książkowych (większość – to pozycje uznane przez świat nauki za wybitne), nie licząc wykładów i artykułów. Płynna nowoczesność (ang. liquid modernity) – pojęcie stworzone przez socjologa i filozofa Zygmunta Baumana, mające służyć jako główna kategoria opisowa współczesności. Płynna nowoczesność charakteryzuje się prywatyzacją ambiwalencji, poczuciem niepewności jednostki wobec przygodności bytów, fragmentarycznością i epizodycznością. Jest niejako kontynuacją i jednocześnie przeciwieństwem stałej nowoczesności, czy też – co być może trafniej oddaje jej istotę – nowoczesnością pogodzoną z klęską swojego projektu, pozbawioną ambicji ładotwórczej (Zygmunt Bauman: „Liquid Modernity”. Cambridge: Polity Press, 2000. Wydanie polskie: „Płynna nowoczesność”. Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2006).

Godny zapamiętania cytat z Z. Baumana: ponowoczesność ma tendencję do „kryminalizacji biedy”, czyli eskalacji surowości wyroków więzienia, których ofiarą padają zwykle jednostki najgorzej sytuowane ekonomicznie. Jego zdaniem jest to strategia mająca jako ukryty cel zamknięcie gdzieś nadmiaru biednych ludzi, dla których jest coraz mniej stałej pracy, jak również stopniowe oduczanie ich myśli, że coś takiego jak „stała praca” dla ludzi nisko wykwalifikowanych może jeszcze długo istnieć. Konsekwencją tej kryminalizacji jest jednak wzrost przestępczości. Perełka, panie Duda! Dla tego jednego dwu-zdania warto było „pozwolić” Baumanowi na karierę naukową!

Świat jest tak poukładany, że Piłkarzem Roku może zostać cwaniak polujący na bramki, pokojowego Nobla dostają zbrodniarze wojenni i awanturnicy, prezydentami zostają gotowi do zbrodni nacjonaliści, kanclerzem Rzeszy i Führer’em został zakompleksiony psychol, a carycą tyczki zostaje dziewczątko o niedojrzałych poglądach na rzeczywistość. Ale przecież nie do tego się to ma sprowadzać, że każdemu się wszczepi Kod Kreskowy z informacją porubrykowaną na Intelekt, Moralność, Służba Państwu, Poglądy Polityczne, Życie Rodzinne, itd., itp. (https://publications.webnode.com/news/kod-kreskowy/ ). Po prostu: jeśli w swoim czasie odpuszczono komuś – lub przeoczono – błędy czy świadome naruszenia jakichś norm (czasem wprowadzonych później) – to chyba nie mamy prawa podważać tego, co osiągnął po „grubej kresce”. Ktoś, kto faulował jako sportowiec, może okazać się niekulawym trenerem albo sprawnym działaczem sportowym. Znam osobiście wykładowcę AWF, piszącego całkiem zgrabną poezję, choć Miłosz to on nie jest.

No, właśnie, a ja?

Zaczynałem jako chłoptaś z awansu społecznego: w dzisiejszych czasach jako syn PGR-owskich ogrodników nie miałbym żadnych szans – wtedy miałem, i to jaką. Okazałem się nienajgorszym harcerzem, a do tego w dorosłość wszedłem jako podchorąży Wojskowej Akademii Technicznej. Czy usprawiedliwia mnie, że jako instruktorzy harcerstwa jeździliśmy w latach 70-tych do I Sekretarza w Gdańsku, by wyprosić, aby „naszych” Harcerskich Drużyn Obrony Wybrzeża nie przerabiano na Harcerskie Drużyny Pracy Socjalistycznej (skutkowało, choć nie w pełni)? Czy usprawiedliwia mnie, że zostałem z WAT wyrzucony dyscyplinarnie, na co złożyło się wiele przyczyn, dla których mógłbym robić dziś za ciemiężonego kombatanta? Czy usprawiedliwia mnie, że tuż po apogeum stanu wojennego zostałem przewodniczącym aż dwóch ruchów intelektualnych (ORNS – koła naukowe, wydawnictwa i pracownicy w dziedzinie nauk społecznych oraz Akademia Młodych, intelektualno-popularyzatorska młodzieżówka)? Co wy na to, że z obu funkcji zostałem dość szybko wyrugowany jako element niepewny, i to przez osoby, które w „nowych, lepszych czasach” porobiły gigantyczne kariery polityczne i finansowe? Czy odnosząc później międzynarodowe sukcesy w biznesie, który zresztą upadł pod ciosami rwaczy i łobuzów – jestem’li dobrym teoretykiem i filozofem ekonomii?

Myślę, że podobny rachunek sumienia przeprowadza każdy, kto w „złych czasach” nie siedział z założonymi rękami, czekając proroczo, aż nadejdą „właściwe czasy”.

Zygmunt Bauman ostatecznie zagrał na nosie nowym hunwejbinom, urządzającym sobie nań polowanie z nagonką: ostatecznie odmówił przyjęcia honorowego doktoratu od uczelni wrocławskiej, poczytawszy sobie w internecie okrzyki typu  "żydowskiego bolszewika nie zniosę". To nie jest pierwsza lepsza uczelnia, dlatego sam zamiar nadania mu honorowego tytułu można traktować – przy zachowaniu proporcji – jak zgłoszenie do Nobla czy nominację do Oskara.

Oj, gdybyż z taką konsekwencją zaganiano w kozi róg ulubionych prominentów polityki, sądownictwa, palestry, wojskowości, policji, biznesu!

Mam być szczery – uklęknę z należną czcią przed pierwszym (politykiem?), który w imię głoszonych dziś bojowo zasad honorowych odda do przechowalni dyplomy i nagrody uzyskane „za komuny”, zwłaszcza „przed Gierkiem”.