Chłodna kalkulacja. Samorealizacja

2012-05-06 05:52

 

  1. Człowiek swoje jestestwo i całą swoją fatygę rozpościera między te sprawy, których pożąda i pragnie, doświadcza z chęcią i przyjemnością (KONSUMPCJA), te które czyni odruchowo a doświadczając „nie zauważa” (RUTYNA) oraz te, które traktuje jako konieczną, choć nie zawsze zasłużoną uciążliwość (PRACA).
  2. Jest oczywiste, że człowiek przez całe swoje życie, indywidualnie i zbiorowo, dąży do tego, by jak najwięcej zaznać Konsumpcji, a jak najmniej Pracy. Potocznie mówi się, że ojcem i matką wszelkich technicznych i społecznych wynalazków i racjonalizacji jest ludzkie lenistwo i chciwość.
  3. Skoro już Praca (czynności i doświadczenia uciążliwe) są niezbędnym elementem ludzkiego życia, swoistą inwestycją w Konsumpcję – człowiek rad by taki rodzaj pracy wziąć na siebie, który służyłby mu nie tylko owocami, ale sam w sobie dawałby satysfakcję.
  4. Dlatego człowiek – w ramach społecznego podziału pracy – stara się zagnieździć tam, gdzie jego talenty i zapał pozwolą mu się samorealizować, a jeszcze przyniosą uznanie otoczenia, czyli pozycjonują go lepiej, wyżej, mocniej, niż tylko poprzez same owoce pracy;
  5. Najlepsza byłaby –powiada sobie w duchu człowiek – taka praca, która by człowieka uczyła, rozwijała, czyniła lepszym pod każdym względem, uruchamiała dobre więzi społeczne, sprzyjała awansom, wyzwalała w człowieku nowe moce, sama z siebie rodziła satysfakcję;
  6. Jeśli społeczeństwo jest tak zorganizowane, że struktura monopoli (w tym nanomonopoli i mikromonopoli) rozwarstwia ludzi na tych, którzy mają nieskończone (a może tylko ograniczone) możliwości samorozwoju, oraz na tych, którzy bez szans na samorealizację tępo wykonują rosnące zadania – to kryzys jest nieuchronny.
  7. Otępiająca praca – to nie tylko praca prosta, pozbawiona bezpieczeństwa i higieny, wymuszająca niezdrową nadaktywność w pogoni za kolejną kromką chleba – ale też praca pozornie dobrze opłacana i prestiżowa, która jednak pochłania całą energię żywotną, całą uwagę, cały czas poza snem, czyniąca człowieka niezdolnym do jakiejkolwiek innej pracy, stająca się jego swoistym więzieniem.
  8. Człowiek – gdyby go wyrwać z takiego kieratu – czułby się jak ryba wyjęta z wody, choć kiedy wije się i tygli w swej robocie – słusznie złorzeczy i szemrze na nieludzkość swojej roboty.

Jeśli człowiek popadnie w gospodarcze i społeczne wiry, które całą jego energię i uwagę pochłaniają na rzecz Pracy, w oczywisty sposób „nie swojej”, otępiającej, izolującej od procesów społecznych, nie dającej szans na swobodny rozwój, na doświadczenie własnej podmiotowości – to taki człowiek degeneruje się niezależnie od tego, jaką rolę pełni, jaką pozycję zajmuje. Oczywiście, im niżej w zmonopolizowanych hierarchiach, im cięższy wysiłek, im mniej miejsca na własne „robocze” decyzje, im więcej zagrożeń i uciążliwości – tym bardziej degeneracja „uwiera”, aż do zupełnego rozpadu (dezintegracji) wszystkiego, co stanowi społeczny wymiar człowieczeństwa.

 

Jednostki słabsze (zresztą, osłabiane samym charakterem wykonywanej pracy) popadają w higieniczno-zdrowotne patologie: najmniej odrzucaną jest nikotynizm i obżarstwo, nieco gorzej widziane są nerwice, alkoholizm, narkomania, drobna przestępczość, całkiem inaczej spogląda się na „rozrywki zastępcze” w rodzaju pornografii czy prostytucji. Długa jest lista zachowań patologicznych o różnej sile szkodliwości dla człowieka i różnym poziomie społecznej „akceptacji”.

 

Generalną „zasadą” jest to, że im mniejsze możliwości samorealizacji pośród „życia gospodarczego” – tym większa skłonność do popadania w patologie.