Chcesz pracować – szukaj pracodawcy. Chcesz zarabiać – szukaj klienta

2011-01-20 17:13

 

Mój przyjaciel, kolekcjoner doktoratów, dość często używa tej tytułowej mądrości. Ma prawo, jest Rosjaninem. W Polsce popularne jest powiedzenie oddające tę samą filozofię: głupiego robota lubi, albo: tyle zysku co w pysku.

 

Myśl tę można stosować w życiu rozmaicie, na wiele sposobów. Jej sedno jednak jest nie do przekłamania, składa się ona z dwóch pół-prawd:

 

Twoją gotowość do pracy chętnie zagospodaruje wielu pracodawców, ale pamiętaj, że oni są praco-dawcami, zaś o swój dochód z własnej pracy musisz zadbać sam. Gdyby oni zajmowali się przynoszeniem tobie dochodów – nazywaliby się inaczej. A tymczasem to ty dla nich jesteś dochodo-dawcą, choćby ciebie nazywali pracownikiem, załogą, personelem, robolem, partnerem nawet. Oni swoje skubną, a ty możesz pisać na Berdyczów, że coś ci się z tego należy.

 

Twoją ofertę rynkową zakupią jednak tylko ci, których do tego przekonasz. Nie jest przy tym ważne, czy w tej ofercie są dobra, wartości i możliwości „warte grzechu”, czy raczej nic nie warte: liczy się twoja zdolność przekonywania oraz „napoleońskie” wyczucie, aby znajdować się często we właściwym miejscu o właściwym czasie. Wtedy sprzedasz co zechcesz. Oni potem zostają z ładnie opakowanym badziewiem i ogłupiałym zdziwieniem, a ty liczysz monety, może nawet banknoty.

 

Tak zwany wolny rynek, jakiego doświadczamy w Polsce, a który z rynkiem gospodarczym niewiele ma wspólnego, pozwala nam co dzień przyglądać się, jak to działa: reklamy medialne, namolni zaczepnicy, nachalne sms-y i telefony, wszechobecne ulotki i nie do uniknięcia mantra „czy mogę ci coś zaoferować” – to zaledwie początki edukacji biznesowej. Wewnątrz tej machiny do odsysania twoich dochodów jest dziesiątki tysięcy sposobów na przekonanie ciebie, że sam sobie nie poradzisz z najważniejszymi dla ciebie sprawami, ale oto właśnie niesiemy ci pomoc i ulgę, bo taka jest nasza misja, powierzysz nam swój los, a my z ciebie zrobimy dokładnie taką osobę, jaką pragniesz być. Spełnioną, to nie ulega wątpliwości. O tu trzeba podpisać, 2.99 plus VAT, i już jesteś w raju!

 

Nie inaczej jest z tobą samym jako towarem! No, oczywiście, nasze miejsca pracy czekają na ciebie, pod warunkiem, że jesteś dyspozycyjny, młody, myślący pozytywnie, lojalny, wykwalifikowany, doświadczony (mimo młodego wieku), no, i jeśli nie zadajesz kłopotliwych pytań. Najlepiej, żebyś pracował na własny koszt, a my potem zobaczymy, czy spożytkujemy twój trud, czy on był tym, czego oczekujemy. Jeśli tak – to się dogadamy co do zapłaty! Jednym słowem: ty masz obowiązki, nawet te niepisane, a my mamy prawo wyboru i decydowania, o, tu jest miejsce na podpis.

 

Ta oszukańcza filozofia życiowa wymusza na nas wszystkich (powtarzam: wymusza na nas wszystkich) rozpaczliwe próby działania w ten sam sposób: kręcimy ogonem przed potencjalnym pracodawcą, aż nam powierzy miejsce w swojej przestrzeni, w którym będziemy mogli robić jak najmniej na jego korzyść, ale za to wymagać od niego jak najwięcej. Udajemy, że przyjmujemy warunki jakiejś umowy podkładanej nam do podpisu przez nagabywacza, wiemy zresztą doskonale, że tuż po skubnięciu ulotnimy się i niech szuka wiatru w polu! Po czym, w kolejnej iteracji, wszyscy są ostrożniejsi, ale też umieją sprawniej oszukać, zatem gra powtarza się od nowa, w nieskończoność.

 

Sztuka mimikry – podstawową umiejętnością rynkową w polskim kapitalizmie (uwaga, Kapitalizm, nie obrażaj się, wszyscy tu tak nazywają tę grę wszystkich ze wszystkimi o wszystko).

 

Marnieje wzajemne zaufanie wszystkich do wszystkich, kogokolwiek do czegokolwiek. Z tego chleba akurat nie ma. Tak samo jak z wybuchających afer, protestów, konfliktów sądowych, aktów sabotażu i zemsty, napaści komorniczych i czego tam jeszcze. Ale za to jakie igrzyska!

 

 

Kontakty

Publications

Chcesz pracować – szukaj pracodawcy. Chcesz zarabiać – szukaj klienta

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz