Chroniczne nabożeństwo wobec szwagra

2015-11-09 09:19

 

Adam Smith był świeckim kaznodzieją. Popisał się przed światem dość grubą „cegłą” zatytułowaną „The Theory of Moral Sentiments” (1759). I na tym poprzestałby, ale był Szkotem, a Szkoci mają taki stosunek do Anglików, jak Polacy do Rosjan: ilekroć coś uczyni Anglik – Szkot lamentuje i psioczy, że nie tak, panowie, oj nie tak, angielskie psiekrwie godne są oplucia i szafotu. Więc kiedy w Anglii rozpoczął się proces nazywany potem „pierwszy milion trzeba złupić”[1] – moralista Smith złapał się za głowę, po czym pojechał uczyć się ekonomii do F. Quesnay’a i oto był gotów do napisania załącznika do swojego kaznodziejskiego dziełka: załącznik opatrzył tytułem  „An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Nations” (1776).

Mając na uwadze, że Smith spoglądał na gospodarkę (angielską) oczami podejrzliwego sąsiada, a swoją podejrzliwość podbudował fizjokratycznymi naukami Francuza – jego związki z ekonomią nazywam szwagrostwem i wciąż od nowa dziwię się, jak można go było ustanowić „ojcem” tejże ekonomii. Równie dobrze ekonomia jako nauka mogłaby być potomstwem kominiarza, odwiedzającego dom przed świętami, pod nieobecność gospodarza zajętego poszukiwaniem prezentów.

Ze Smitha światowa ekonomia (i ideologia liberalna) wzięła teorię czynników produkcji (Ziemia, Praca, Kapitał), koncept „invisible hand”[2] oraz wezwanie Państwa do przyjęcia posady nocnego stróża[3]. Wstyd powiedzieć – bo notka jest o tęsknotach i reminiscencjach lewicowych – „szwagrem myślał” w sprawach ekonomii również Karol Marks, uczepiwszy się Pracy jako prymarnego źródła dochodu i wplatając między rozważania o buszlach zboża swoje słynne równania reprodukcji oraz zauważając, że z każdej minuty swojej pracy proletariusz część oddaje kapitaliście. No, słabo mi!

Czynię tę notkę dlatego, że Internet w magiczny sposób podsunął mi notkę napisaną przez dwoje lewicowców wielkopolskich: Beata Anna Polak i Tomasz Polak są współzałożycielami Międzywydziałowej Pracowni Pytań Granicznych UAM w Poznaniu. Ich notka TUTAJ stoi pod znakiem zatroskania o los polskiej lewicy (efekt Zandberga), filozoficznej erudycji (koncepcji kozła ofiarnego i mordu założycielskiego Rene Girada) oraz smithowsko-szwagrowskiego absurdu zawartego w cytacie „Zobaczyliśmy brutalność, której nie jesteśmy w stanie zaakceptować” (mowa o ejdżyzmie Razem).

Jakoś ci wszyscy, którzy walczą o miano „prawdziwej lewicy”, a także ich komentatorzy – za nic nie chcą przyjąć takiego oto punktu widzenia:

1.       Gospodarowanie ma sens, jeśli służy zaspokajaniu potrzeb Człowieka (pojedynczego i uspołecznionego), a kiedy wyrasta ponad ten cel – staje się więzieniem Człowieka;

2.       Społeczna służba Gospodarki – Człowiekowi nie może być odsyłana w gestię Państwa czy Partii albo dowolnego zarządu, bo to najlepszy sposób, by ją pogrzebać żywcem: tę służbę powinny realizować własnymi rękami sami samorządni ludzie uspołecznieni we wspólnotach;

3.       Postrzeganie Gospodarki jako „ekonometrycznego” równania efektywności kooperujących czynników biznesu – to nie tylko okastrowywanie ekoomii z naturalnego celu gospodarowania, ale też sprowadzanie Człowieka do funkcji „czynnika biznesu” (patrz: siła robocza, kapitał ludzki);

4.       Dowolny podmiot społeczny (np. prawny, czyli firma, organ, urząd), który ustala kolejność „najpierw zaróbmy, wtedy będzie co dzielić” – abdykuje z pozycji lewicowych na rzecz pozycji szwagrowskich;

5.       Dowolny podmiot społeczny, który rozpoczyna swoją działalność od zdefiniowania społecznych potrzeb, dla których bezpośredniego zaspokojenia będzie niezmiennie działał – jest podmiotem lewicowym, bo dba o to, by samorządna społeczność funkcjonowała w trybie samopomocy gospodarczej;

6.       Rozmaite próby Ludzkości w sprawie podniesionej w punkcie 5 – konsumuję (JH) w zbiorczy koncept SPÓŁDZIELNI KOMUNARNEJ[4], o czym piszę TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ, i w wielu innych notkach;

To oznacza, że lewica sięgająca po wspomnienia PRL-owskie, ale też lewica ejdżystowska (TUTAJ) popadają najpierw w narcyzm, a kiedy on daje ów efekt Zandberga (3,7 + 7,9 = 0) – poszukują lewicowości w konserwatywnym przesłaniu PiS-owskiej filantropii i charytoniki albo w operacyjno-instrumentalnych założeniach o pielęgnacji „kapitału ludzkiego” serwowanych przez .Nowoczesną.

Ubolewania Polaków (Beaty Anny Polak i Tomasza Polaka) lokuję w tym samym kodzie: och, jak to boli, że nie umieją się dogadać ci od planowania nakazowo-rozdzielczego i ci od piękno-duszystej tolerancji wszystkich wobec wszystkich, a jeszcze ci od liberalności światopoglądowej! Piszą oni rozpaczliwie:  Czy nie można było zadbać o to, żeby interes wszystkich grup wiekowych, pokoleniowych i formacyjnych w obrębie lewicy był reprezentowany? Czy trzeba było stosować grę o sumie zerowej („jeśli im ubędzie, to nam przybędzie”)? Czy nie można było zawalczyć o współpracę? Poszerzyć pole widzenia, przestać walczyć w imię mitycznej „czystości ideowej” i „jedynosłusznizmu”? (…) Lewica wykluczająca ze względu na wiek i doświadczenie pokoleniowe – to bardzo dziwny widok. Lewica o tych ludzi powinna walczyć. Tak samo, jak walczy o młodych.

I ja jestem całym sobą z ich rozpaczą. Tyle że jakoś nie mogę i nie umiem od tego ekonomicznie zgłupieć do imentu.

 



[1] E.C.K. Gonner w książce “Common Land and Inclosure” (1966) napisał mniej-więcej (za Pedią): ogradzanie pól to zjawisko znane w historii Wyspiarzy, polegające na odbieraniu biednej ludności dobrych ziem, dokonywane przez wielkich właścicieli ziemskich w Anglii i Irlandii. Zjawisko to pojawiło się w XIII wieku, największe jednak rozmiary osiągnęło z końcem XVIII i w XIX w. – w związku z tak zwaną pierwszą rewolucją przemysłową. Dzierżawcy byli wypędzani także z gruntów ornych, które zamieniano na pastwiska dla owiec (wełna) lub plantacje lnu (konkurencja dla amerykańskiej bawełny). Ogradzanie prowadziło do licznych sprzeciwów ludności chłopskiej. Najdrastyczniej przebiegał ten proces w Irlandii. Wypędzeni osiedlali się w koloniach brytyjskich, niekiedy byli wywożeni siłą. Proces ogradzania związany był z przechodzeniem gospodarki angielskiej do systemu kapitalistycznego (ale w okresie „ogradzania” nie znano jeszcze istoty pojęcia „kapitał” – JH);

[2] „[Każdy] myśli tylko o swym własnym zarobku, a jednak w tym, jak i w wielu innych przypadkach, jakaś niewidzialna ręka kieruje nim tak, aby zdążał do celu, którego wcale nie zamierzał osiągnąć. Społeczeństwo zaś, które wcale w tym nie bierze udziału, nie zawsze na tym źle wychodzi. Mając na celu swój własny interes, człowiek często popiera interesy społeczeństwa skuteczniej niż wtedy, gdy zamierza służyć im rzeczywiście. Nigdy nie zdarzyło mi się widzieć, aby wiele dobrego zdziałali ludzie, którzy udawali, iż handlują dla dobra społecznego (Adam Smith, Bogactwo Narodów (rozdział II, księga IV). Smithowi przypisuje się chęć zilustrowania czy wręcz udowodnienia szeregu aksjomatów ekonomii klasycznej: naturalnej wolności gospodarczej, własności prywatnej i samoregulacji gospodarki. W rzeczywistości Smith w tej samej pracy wielokrotnie wskazywał na nieskuteczność leseferyzmu gospodarczego. W wydanej przed Bogactwem narodów, w 1759 Teorii uczuć moralnych Smith wskazał na istnienie redystrybucji społecznej, również posługując się metaforą niewidzialnej ręki. Niezależnie od tego, Smith pozostaje w powszechnym odbiorze głównym reprezentantem liberalizmu ekonomicznego, zaś przypisywane mu poglądy są kompilacją wcześniejszych opinii Hobbesa, Mandeville'a i późniejszych Herberta Spencera czy wręcz Ayn Rand. W oryginale angielskim Smith używa sformułowania an invisible hand, co po polsku tłumaczone jest jako "niewidzialna ręka". Por: Pedia;

[3] Za popularyzatora określenia „leseferyzm” uznaje się J.V. Gournaya (Jean Claude Marie Vincent, markiz de Gournay), naśladowcę Boisquilberta, a może i Dao De Jinga (Tao Tö King, Dàodéjīng, Laozi), autora „Księgi Drogi i Cnoty”, ok. 600 lat przed naszą erą. Wyraża dążenie do wolności gospodarowania oraz wyzwolenie z wszelkich zależności feudalnych. Rola państwa miała być ograniczona do roli nocnego stróża, który miał strzec fundamentalnych zasad wolności gospodarowania i prywatnej własności. Rozumowanie leseferystów nie jest oparte na założeniu, że każdy człowiek kieruje się tylko zasadą korzyści materialnej (homo oeconomicus). Korzyścią, którą chce osiągnąć człowiek jest usunięcie pewnego dyskomfortu, który może mieć różny charakter (chęć posiadania, świadomość trwania innej osoby w niedostatku, nieznanie swojego miejsca na ziemi i wiele innych). Zespół poglądów leseferystów związany był ściśle z oświeceniowymi koncepcjami wolności jednostki oraz ideą praw naturalnych. Por: Pedia po francusku, https://fr.wikipedia.org/wiki/Laissez-faire ;

[4] Spółdzielczość komunarną od strony „jak to się robi” opisałem w notce „Najważniejsza decyzja ustrojowa” (TUTAJ) i wiążę jednoznacznie z remutualizacją gospodarczą, równoległą do „terapii socjatrycznej”, tak jak E. Abramowski sądzę bowiem, że bez psycho-mentalnej przebudowy Człowieka żadna spółdzielczość nie jest możliwa;