Co nas łączy z BRICS

2015-09-28 10:02

 

Spokojnie, Czytelniku: nic nas właściwie nie łączy. Poza krótką granicą, 210 km na lądzie i 22 km na wodzie, 4 przejścia drogowe i 3 kolejowe. Obwód Kaliningradzki jest zbiorem cichych miasteczek i wiosek, z wielkim wsadem militarnym wokół eklektycznego dziś miasta Königsberg.

Ale umowa – dość luźna w swej istocie – czterech olbrzymów terytorialnych (plus „zwykły” kraj afrykański), dwóch gigantów ludnościowych (plus dwóch olbrzymów i „zwykły” kraj afrykański) – to przede wszystkim związek kultur mających w nosie wszystko, co konstytuuje „zachód”, czyli rozmaite demokracje, rynki, samorządy, obywatelstwa, przynajmniej w podręcznikowym znaczeniu tych pojęć.

Indie i Chiny – to najstarsze i najludniejsze z cywilizacji wciąż żywych i wciąż znajdujących nowe pokłady pasjonarności[1]. Cywilizacja indyjska liczy ponad 5 tysięcy lat (jeśli za początek uznać Saraswati[2], a cywilizacja chińska liczy niemal 4 tysiące lat, jeśli nie liczyć legendarnego okresu Pięciu Czcigodnych[3]. Obie mają „ryt duchowy”[4], różniąc się od siebie niemal wszystkim.

Duchowość chińska oparta jest na Zasadzie, dla której Państwo jest tylko jednym z kilku aspektów (np. pełnia władzy personalnej w dzisiejszych Chinach współczesnych to cztery funkcje: przewodniczenie Centralnej Komisji Wojskowej, Prezydentura, przewodniczenie KC Partii oraz niepisana funkcja Przywódcy – nie każdy „naczelny” chiński pełnił te cztery role jednocześnie). Zasada prowadzi do tego, że urzędnicy chińscy (nazwijmy ich w swej masie Nomenklaturą) przechodzą od tysiącleci powtarzalną egzaminacyjną weryfikację, a głośne ostatnio egzekucje skorumpowanych oficjeli nie są tam niczym nadzwyczajnym. Niemożliwe jest w Chinach sformułowanie dyktatorskie „państwo to ja”, bo nikt tam tego nie zrozumie. Istotą Zasady jest atrakcyjność (a raczej sens), na mocy której rzesze Chińczyków „pozwalają” się organizować wokół zbiorowych przedsięwzięć jako ich niezauważalne trybiki: nie do wyobrażenia w żadnej innej cywilizacji.

Duchowość hinduska oparta jest na Wierzeniach, przy czym nie mówię tu o przedreligijnej formule kultu (credo), tylko o porządkujących rozmaite zbiorowości w społeczność Racji Uniwersalnej. Cała historia judaizmu, a potem chrześcijaństwa i islamu jest echem tej Racji w kierunkach technicznych i pionierskich. Elementem tej racji jest to, co chrześcijanin albo muzułmanin nazwałby „życiem pozagrobowym” (w raju lub piekle), a co dla Hindusa jest wciąż odnawianą szansą na egzystencję w kolejnych rolach, szansą na zespolenie z Uniwersum dające pełnię samopoznania, samowiedzy. Hindus nie zastanawia się nad tym, czym człowiek różni się od zwierzęcia czy rośliny: zastanawia się wyłącznie nad tym, co my nazywamy etyką, czyli nad sposobem wykorzystania tej różnicy dla dobra „wszystkiego co jest”. Kiedy człowiekowi (jednostce) to się nie udaje – nie jest skazany na piekło, tylko zostaje „oddelegowany” w inne warunki bytowe, być może właściwsze.

Organiczność chińska, podporządkowana Zasadzie, opiera się więc na umiarze i harmonii dla efektywności doczesnej, zaś organiczność hinduska, podporządkowana Racji Uniwersalnej, opiera się na ustawicznym poszukiwaniu Prawdy, czyli doczesnego odbicie owej Racji. Oczywiście, jest to dorobek tysiącleci, a nie pasjonarne olśnienie u zarania tych ścieżek rozwoju cywilizacyjnego.

Skoro już tak sobie „filozujemy”, to popatrzmy na różnice rosyjsko-brazylijskie.

Rosyjska wena Bohatyr – to odwieczna idea środkowo-azjatycka, w rosyjskiej wersji obecna choćby w tzw. Bylinach[5] (Rosja jest cywilizacją młodziutką, raczkującą jeszcze). Uzależnia ona los Ludu i Kraju od człowieka ponadprzeciętnego, który swoją ponadprzeciętność wykorzystuje dla dobra ogólnego, w związku z czym ma swoiste przyzwolenie na „stawanie ponad prawem stanowionym i moralnym”, by wzmóc skuteczność swoich ofiarnych działań na rzecz maluczkich. Wena pionierska postrzegana jest w Rosji do dziś jako ostoją historycznej ciągłości, silniejszą niż prawosławie, będące dla tej weny zaledwie podporą. Bohatyr zażegnuje rosyjskie Smuty, pojawiające się, kiedy Matuszka-Rassija popada w ręce osób nieodpowiedzialnych (takich jak Gorbaczow).

Amazońska wena Ubuntu (słowo wzięte z językowego rytu „bantu”) – to psycho-mentalna i kulturowo-cywilizacyjna formuła o brzmieniu „jestem poprzez bycie z innymi”. Wena ta została znacząco wzmocniona niemal identyczną weną przybyszów z Afryki. Ludność miejska Brazylii stanowi 83% mieszk. kraju (2003); gł. m.: Săo Paulo, Rio de Janeiro, Belo Horizonte, Pôrto Alegre, Recife, Salvador, Fortaleza, Kurytyba. To tam skupili się ludzie zwani „białymi”. Ale jeśli uwzględnimy, że Murzynów, Metysów i Mulatów jest w Brazylii 44% ludności, zaś Amazonię wciąż zamieszkują ludy „nie znane i nie znające” – to zurbanizowane wybrzeże wschodnie można traktować jak niezbyt dopasowaną narośl. Dwoje ostatnich Prezydentów zdaje się tak właśnie pojmować politykę.

 

*             *             *

Pomysł na BRICS (właściwie BRIC, początkowo bez Południowej Afryki) wyszedł od Rosjan i jest strzałem w 10-kę: zrozumie to każdy, kto wie, że inicjatywa wyludniającego się i stojącego na granicy Smuty bankruta skierowana do ludnościowych i gospodarczych potęg cywilizacyjnych wymaga intuicji i zabiegów dyplomatycznych niepojętych dla nadbałtyckiego kraiku. „Wpisowym” Rosji do BRICS jest potencjał syberyjski i niemal genetyczne związki z Niemcami. Ale – w moim przekonaniu – jest jasne, że lokomotywą BRICS na najbliższe dziesięciolecia są Chiny, a daleka przyszłość to dwubiegunowa oś cywilizacyjna Indie-Brazylia (duchowowa-wegetarna), przy czym ani Indie, ani Brazylia nie będą już w tym czasie państwami w rozumieniu dzisiejszym. Państwo bowiem wyczerpuje już – jako fenomen – zdolność efektywnego zarządzania sprawami Kraju i Ludności, tak zwane „nowe” (w Europie powiedzianoby: obywatelska samorządność) zdobywa kolejne przyczółki w zbiorowej świadomości Indii i Brazylii.

Ameryka na swoje zbliżające się bankructwo ma receptę militarno-kosmiczno-inwigilacyjną, na co przeznacza wszystkie swoje żywotne siły. Chińską odpowiedzią na ten postrach jest rosnąca zdolność „wyłączenia” potęgi amerykańskiej jednym kliknięciem (a i Indie nie sa w tych sprawach „od macochy”). I przede wszystkim kontrolowany (obecność w zarządach chińskiej nomenklatury), ale w liczbach lawinowy napływ kapitału wytwórczego z całego świata, głównie z Europy, Ameryki i Japonii, czyli miejsc generowania top-technologii. Na koniec 2005 r. w Chinach działało 280 000 filii korporacji transnarodowych. Należy wspomnieć, iż liczba firm rodzimych na tym rynku na koniec 2005 r. wynosiła 3429[6]. Dodatkowo sposobem wejścia przez chińskie korporacje transnarodowe na rynki krajów rozwiniętych były fuzje i przejęcia. W ostatnich latach transakcje o wielkiej wartości zostały zawarte między przedsiębiorstwami chińskim a firmami ze Stanów Zjednoczonych i Europy. Na przykład w 2005 r. grupa inwestorów z Hongkongu nabyła Bank of America Center w San Francisco za bilion dolarów, BenQ zakupiło fabrykę telefonów komórkowych Siemens za 323 mln USD. Ponadto CNPC’s przejęło Petrokazakhstan w 2005 r. za 4,1 bln USD. W roku 2006 Sinopec kupił Udmurtneft – rosyjsko-angielską firmę za 3,5 bln USD[7].

Europa na swoje zbliżające się bankructwo ma tradycyjne rozwiązania kolonialne, przetworzone a’rebours, czyli w formułę drenażu siły roboczej z byłych kolonii, co akurat odbija się czkawką. Rzecz w tym, że napływ imigrantów od lat ma charakter bardziej socjalny niż profesjonalny. To oznacza, że jeśli Europa nie nadąża z automatyzacją przemysłu – to nie utrzyma rzesz imigranckich, zresztą paradoks polega na tym, że automatyzacja czyni imigrację bezużyteczną, chyba że generujemy „rasę rentierów”, znaną w Helladzie właśnie jako „demokracja”: Diogenes z Synopy wyszydził taką demokrację, wskazując na to, że jeśli 300 tysięcy niewolników utrzymuje gospodarczo 30 tysięcy obywateli – to mamy do czynienia z tyranią.

W tym kontekście rosyjski pomysł na BRIC(S) jest genialny: zapewne kartą przetargową będzie Syberia ze wszystkim co ona symbolizuje (surowce, przestrzeń), ale takie „wpisowe” daje 140 etnosom rosyjskim oddech na długie lata.

Afryka Południowa jest w koncepcie BRICS pomostem nie tylko topograficznym, łączącym Azję z Ameryką Południową. Umiem sobie wyobrazić, że w przyszłości interior afrykański i amazoński będą dwoma największymi zasobami „zielonej przestrzeni” na Ziemi, co oznacza, że Ameryka czy Europa zostaną odcięte od Natury (będzie to swoista dziejowa „kara” za anty-ekologiczny postęp techniczny). W takim podejściu przyczółek południowo-afrykański jest bezcenny.

 

*             *             *

Europa Środkowa jest od stulecia miejscem biernym w rozgrywkach wewnątrz „domeny białego człowieka”. Dziś jest terenem skolonizowanym gospodarczo przez Europę i dodatkowo jest zmanipulowanym narzędziem Ameryki w ekspansji militarnej. Wybór „opiekuna” spośród trzech żywiołów sąsiedzkich (Europa, Rosja, Orient bliskowschodni) jest trudny, wręcz niemożliwy. Prowadzi albo do marginalizacji (Europa), albo to do glajchszaltowania (Rosja), albo do odrodzenia Rumelii (Orient). Wszystkie trzy doświadczenia – w różnym natężeniu – ma już ten region za sobą. To nie są doświadczenia najlepsze.

Gdyby jednak wczytać się w globalne trendy cywilizacyjne i gdyby pamiętać, że w perspektywie kilku dziesięcioleci BRICS przejmie rolę globalnego hegemona w konwencji umiaru i harmonii – to może warto zaryzykować?

Lektura:

Od Kręgu Polarnego ku Tropikom Raka

Inwokacja dla władcy

Czterotwór

Nowa oś globalna

Między Konecznym a Taylorem

Mono czy Multi

Ubuntu i inne pomysły na życie

 



[1] Pojęcie „pasjonarności” wprowadził do obiegu Lew Gumilow, rosyjski teoretyk rozwoju cywilizacyjnego (historyk, geograf, etnolog i orientalista): odkrył on (to akurat nie było trudne), że niektóre kultury są dynamiczne, agresywne, bojowe, ciekawskie, energiczne – a inne wręcz przeciwnie: - chłodne, oziębłe, w marazmie, nieruchawe, pilnujące „swego”. Pasjonarność (jako charakterystyka zachowań) – to nadmiar energii biochemicznej żywej substancji, przejawiający się w zdolności np. człowieka do ponadnormalnego wysiłku (napięć);

[2] Bogini ta wielokrotnie wspominana jest w Rygwedzie i Puranach. Występuje w nich jako skromna postać o szlachetnych przymiotach, ucząca czytelnika przewagi piękna ducha nad pięknem pozornym i zewnętrznym. Saraswati poświęcony jest hymn Rygwedy (X 125). Saraswati – jest jedną z trzech najważniejszych bogiń w świecie hinduizmu; imiona pozostałych to Lakszmi i Parwati – tworzą one "trójpostaciowość" bogiń (Tridewi), stanowiąc niejako odpowiedź na męską Trimurti, złożoną z Brahmy, Wisznu i Sziwy. Według mitologii indyjskiej małżonka Boga-demiurga Brahmy. Uważana za wcielenie wiedzy; bogini prawdy, mądrości i przebaczenia, patronka nauk, sztuk pięknych, muzyki;

[3] Trzech Dostojnych i Pięciu Cesarzy – to mityczni władcy, którzy mieli rządzić w Chinach w latach 2850−2205 p.n.e., poprzedzając półlegendarną dynastię Xia. Ten mityczny okres pełnił szczególnie ważną rolę w konfucjanizmie, głównej ideologii cesarskich Chin. Jej założyciel, Konfucjusz uważał epokę, w której żyli mityczni władcy za złoty wiek chińskiej cywilizacji twierdząc, że kolejne pokolenia powinny brać przykład z niedoścignionych legendarnych przodków. Okres San Huang Wu Di stał się mitem założycielskim cywilizacji chińskiej;

[4] Rozróżniam cztery ścieżki rozwoju cywilizacyjnego: techniczną (zaspokajającą potrzeby ludzkie na drodze własnej przemyślności), wegetarną (zaspokajającą potrzeby ludzkie na drodze naśladownictwa Natury), duchową (zaspokajającą potrzeby ludzkie na drodze przeżyć mentalno-uniwersalnych) i pionierską (zaspokajającą potrzeby ludzkie na drodze rabunku od sąsiadów). Ukułem też pojęcie Weny jako pra-substancji kulturowej porządkujących żywioły społeczne: wena techniczna – to Pleroma, wena wegetarna to Ubuntu, wena duchowa to Satya i wena pionierska to Bohatyr;

[5] Bylina (ros. былина, inna nazwa: Starina) – tradycyjna ruska lub rosyjska epicka opowieść, opiewająca czyny bohaterów epoki średniowiecza i kilku wieków późniejszych. Słowo bylina pochodzi od rosyjskiego słowa "byl'" (быль) oznaczającego historię prawdziwą, w przeciwieństwie do fikcyjnych.Byliny były tworzone w formie wiersza białego, posiadały jednak charakterystyczny rytm. Większość z zachowanych bylin pochodzi z północnych regionów Rosji. Ich styl był naśladowany przez wielu późniejszych pisarzy i poetów, m.in. przez Aleksandra Puszkina;

[6] World Investment Report 2007, Transnational Corporation, Extractive Industries and Development, United Nations Conference on Trade and Development, New York-Geneva 2007, s. 218;

[7] Por. World Investment Prospects Survey 2007-2009, UNCTAD 2007, s. 29;