Cykle barbaryjne

2014-02-25 16:06

 

Coraz częściej wydarzenia o charakterze medialno-politycznym każą nam się zastanawiać nad istotą barbarzyństwa i mechanizmami, które owym barbarzyństwem zarządzają. Spróbujmy i my.

Słów kilka o barbarzyństwie

Pojęcie „barbarzyństwa” znamy jako przeciwieństwo taktu, ogłady, oswojenia, ucywilizowania. Tak to zdefiniowali Hellenowie, a później Rzymianie, dla których, jak podaje Pedia, barbarzyńcami byli Antowie, Awarowie, Celtowie, Germanie, Hunowie, Partowie, Persowie, Sarmaci, Scytowie, Goci, Wandalowie, Frankowie . U starożytnych Greków pierwotnie neutralne określenie cudzoziemca czy człowieka posługującego się innymi językami niż grecki (gr. βαρβάρους/bárbarosłac. barbarus - cudzoziemiec), później nabrało negatywnego znaczenia, oznaczając przedstawiciela niższej/innej od greckiej i rzymskiej kultury: barbarzyńca to człowiek dziki, pierwotny, niecywilizowany, okrutny, o prymitywnych odruchach, nieznający (naszej) kultury. Rzymianie określali tak przedstawicieli wszystkich ludów, które nie należały do grecko-rzymskiej cywilizacji, które miały cechować się dzikością i brakiem kultury[1].

Umownie przyjmuję zatem definicję dojrzalszą: niech rozróżnieniem między barbarzyństwem a ucywilizowaniem będzie „uspołecznienie”, czyli mnogość instytucji społecznych, w tym państwowych, przekraczająca próg nasycenia w taki sposób, że gdyby je wyeliminować – ludzie źle radziliby sobie z sobą wzajemnie i z rzeczywistością. W dalszej części jeszcze do tego wrócimy, tu zaś zaznaczmy, że ucywilizowanie oznacza odejście od przypadkowych, okazjonalnych interakcji społecznych i zdanie się na „profesjonalne narzędzia” usprawniające relacje Człowieka z innym Człowiekiem oraz z Naturą (Środowiskiem, Otoczeniem, Kosmosem).

Ucywilizowanie tak pojmowane osadza się na kilku elementach tzw. dorobku kulturowo-cywilizacyjnego:

  1. Majątek ustanowiony jako wspólny: jest to przede wszystkim majątek „uwspólniony” prostym ruchem, znanym w kulturze prawnej jako nacjonalizacja[2], obejmującym walory naturalne Kraju (grunty, lasy, wody, kopaliny, przestrzeń, krajobraz). Do majątku wspólnego zalicza się też dorobek gospodarczy, który został znacjonalizowany lub od początku tworzony i odkładany był jako dobro wspólne;
  2. Administracja (państwowa, publiczna), której zadaniem jest gromadzenie uporządkowanych baz danych istotnych z punktu widzenia dobra wspólnego (i dla operowania nim), a także zarządzanie obiektami ujętymi w bazach danych wedle Prawa, czyli uzgodnionych reguł, standardów, procedur, norm;
  3. Infrastruktura (której część stanowi majątek wspólny), czyli rozmaite sieci, struktury i systemy, stanowiące techniczne oraz porządkowe „uzbrojenie” codzienności gospodarczej, społecznej, politycznej, artystycznej, itd., itp.;
  4. Walory (pieniądz w rozmaitych postaciach, fundusze, budżety, ubezpieczenia, gwarancje, zapasy, zabezpieczenia), również te, które są elementem tzw. Skarbu (rezerwy złota, walutowe, kopaliny, itd., itp.);
  5. Polityka, rozumiana jako mutualne (wspólnotowe, samorządne) lub zmonopolizowane (np. państwowe, municypalne, komunalne) zarządzanie alokacjami o znaczeniu powszechno-publicznym (np. wytyczanie dróg, lokalizacja inwestycji, ustanawianie systemów, w tym edukacyjnych, zdrowotnych, porządkowo-policyjnych, wojskowych, socjalnych, ochrona dziedzictwa kultury, wyznaczanie kierunków postępu i ich wspieranie);

Powyższe elementy niekoniecznie są rozdzielne. Administracja, Infrastruktura, Walory i Polityka mają dodatkowo społecznie domniemaną właściwość „mnożnikowania” gospodarczych efektów działalności ludzkiej (naturalnej żywotności ekonomicznej, przedsiębiorczości).

Wszystkie 5 elementów są przede wszystkim albo Regaliami[3], albo Dobrami Wolnymi[4]. Wyjątkowo są też definiowane dobra o charakterze specjalnym[5].

W tym kontekście żywioł barbarzyński to taki, który nie wypracował w ramach swojej (prymitywnej?) kultury takich elementów cywilizacyjnych, które dawałyby znaczący wkład w Regalia, Dobra Wolne, Dobra Specjalne, a nawet nie rozróżniają (kulturowo) tych pojęć. Nie ma też – co oczywiste – instytucji społecznych-politycznych regulujących zarządzanie tymi trzema obszarami.

Wystarczy kilkuminutowa refleksja, aby pojąć, że Regalia i Dobra Specjalne oraz instytucje wspierające zarządzanie nimi – to Monopole Prymarne, jedne z pierwszych w Dziejach, ale też nacechowane nieodzownością. Skoro tak – to staje się też oczywiste, że nieodzownym jest też Państwo (fenomen), przynajmniej w tym wymiarze, w jakim zarządza Regaliami i Dobrami Specjalnymi.

Zatem rodzi się pytanie, co powinno się zadziać wtedy, kiedy Państwo z jakichś powodów wyczerpuje swoje możliwości efektywnego zarządzania nawą publiczną (Krajem, Ludnością): przede wszystkim, co się stać powinno z Regaliami i Dobrami Specjalnymi[6].

Aby to się okazało jaśniejszym, przedstawmy „pulsator Lamentowicza”[7]:

Dysydencja – to społeczny odruch wywołany społecznym niezadowoleniem z rządów. Takie niezadowolenie spowodowane jest albo atawizmem gospodarczym (coraz słabsze zaspokajanie ekonomicznych potrzeb Ludności, widoczne marnotrawstwo, grabież, niekompetencja), albo nadmiernym uciskiem (podatki, dań, myto, opresje, ograniczanie swobód), albo biurokratyzmem (priorytetem dla interesów klik, koterii, kamaryl kosztem dobra wspólnego).

Dysydencja przepoczwarza się w powstanie, kiedy powody dysydencji narastają i utrwalają się, kiedy skutki niezaspokojenia (niedoborów), opresji i biurokratyzmu stają się nieodwracalne i zarazem przybierają postać „nienormalnej normy”, wspieranej prawem i para-prawem (np. obyczajem, procedurami). Wtedy Ludność dojrzewa do „akcji bezpośredniej”, która manifestuje się jako zamieszki, terroryzm, powszechne nieposłuszeństwo, selektywne przestrzeganie prawa, powszechniejący brak poszanowania dla policji i innych służb.

Rewolucja – to zmiana suwerena państwowego (politycznego). Wybucha w chwili, kiedy już powszechną staje się wiara w samonaprawienie, w dobrowolne ugięcie się Państwa pod naciskiem Powstania. Rewolucyjne akty – to przejmowanie prerogatyw państwowych przez osoby, organizacje, środowiska, rzesze, najczęściej uzurpujące sobie prawa do tych prerogatyw metodą znaną z gorączki złota: kto ustawi palik, ten tu jest „na prawie”[8]. Po uspokojeniu atmosfery następuje „wtórny podział prerogatyw” między tymi, którzy wygrali pierwsze, spontaniczne, niekontrolowane „rozdanie”.

Jeśli pierwotne „zaklepywanie” nie oznaczało likwidacji urzędów, służb, organów – czas porewolucyjny oznacza wyłącznie nowe zredagowanie dotychczasowych zakresów kompetencji i niektórych „zasad funkcjonowania”. Wtedy los Regaliów i Dóbr Specjalnych nie zmienia się. Jeśli jednak rewolucja sięga głębiej – to usunięcie jednych elementów Państwa i ustanowienie nowych może spowodować, że niektóre Regalia i Dobra Specjalne pozostaną osierocone, zdemonopolizowane, tak jak to się stało z wieloma dobrami po rozpadzie ZSRR, kiedy to w przestrzeni „gospodarczej” świata pojawiły się duże ilości materiałów promieniotwórczych, urządzeń szpiegowskich, dokumentów wykradzionych z tajnych sejfów, urządzeń wybuchowych, a ludzie tajnych dotąd formacji zaczęli się wynajmować w rozmaitym dziwnym charakterze[9]. Można sobie wyobrazić, co będzie się działo, kiedy obalona zostanie władza w USA (dziś większość uważa to za kompletnie niemożliwe).

Dobra przerzedzone

Pulsator Lamentowicza ma więc olbrzymi potencjał objaśniający. Otóż – o ile dysydencja może być przedstawiana przez Państwo jako swoista „barbaria wewnętrzna” (i tak się najczęściej dzieje w każdym państwie) – o tyle powstanie, a tym bardziej rewolucja, muszą już być postrzegane w kategoriach barbarzyńskich przez „państwa trzecie”. Bo odrzucenie instytucji społecznych, politycznych, państwowych, ustanowionych w procesie kulturowo-cywilizacyjnym, państwowo-twórczym – to barbaria w czystej postaci.

Zatem zarówno rozmaite siły wewnętrzne, jak też „niezbędne i pomocne” siły z zewnątrz śpieszą na ratunek Regaliom i Dobrom Specjalnym, oznajmiając, że śpieszą na ratunek światu, pokojowi, ładowi międzynarodowemu. Dzieje się to zawsze kosztem Dóbr Wolnych, które zostają „przerzedzone”.

Kolejny rysunek przedstawia sytuację, w której elementy dorobku kulturowo-cywilizacyjnego zaczynają być wzbogacone o takie dobra (wartości, możliwości), które nie są powszechnie dostępne i nie są uniwersalne, zatem objęcie ich jakimś prawem własności przestaje mieć wymiar wyłącznie polityczny, skarbowy, budżetowy, stają się dobrami rzadkimi w sensie stricte ekonomicznym. Dzieje się to według receptury: weź kilka miar dobra wolnego (najlepiej wcześniej znacjonalizowanego), wzbogać dobrem specjalnym lub regalnym – i przyrządzaj mieszając dopóty, aż stanie się oczywiste, że coś, co zawiera Regalia albo Dobra Specjalne nie jest Dobrem Wolnym. Nadaj nazwę, ustal prawa własności – i gospodarz wedle uznania.

Taki jest zawsze skutek Rewolucji skutecznej (dokonanej zmiany suwerena) lub Powstania (rodzącego zagrożenie dla Państwa). Czyż nie to stało się istotą „sukcesu” Solidarności w Polsce?

Solidarność – ruch ludzi pracy oburzonych tym, że partyjni „czerwoni książęta” uwłaszczają się podstępnie na Majątku Wspólnym (bez formalnego przejęcia własności, tylko na mocy przywilejów, przydziałów i „służbowej dyspozycji” Nomenklatury) oraz że wydzielają dla siebie najlepsze enklawy Administracji, Infrastruktury, Walorów i Polityki – ostatecznie już po kilku osiągnęła stan identyczny, tylko „zalegalizowany”: dziś też elity uwłaszczone są na Majątku Wspólnym, też wydzielają dla siebie najlepsze enklawy Administracji, Infrastruktury, Walorów i Polityki – ale czynią to „lege artis” w ramach porządku konstytucyjnego. Wiele Dóbr Wolnych stało się w Polsce Dobrami Przerzedzonymi nie dlatego, że ujawniła się ograniczoność ich zasobów, tylko dlatego, że w wyniku solidarnościowej sub-rewolucji odrzucono system prawny mający za zadania ochronę tego co wspólne i egalitaryzm, a w zamian wprowadzono powszechny komercjalizm i „święte prawo własności”, choćby zdobytej w trybie rabunkowym, byle tylko legalnym.

Własność ma to do siebie, że „dąży” do samopomnażania, przy czym nie mówię tu o zasadzie „pieniądz rodzi pieniądz”, tylko o tym, że potężniejąca własność sumaryczna (bogactwo, majątek) staje się podstawą stosunków monopolistycznych („duży może więcej”).

Barbaryzacja nie polega więc w istocie swej na tym, że motłoch obraca wniwecz organy, służby i urzędy, że odmawia prawom racji bytu i wyżej od nich stawia tu-teraz żądze, że paskudnością i podłością przeczy nabytym przez pokolenia zasadom obcowania, że burzy pałace i pomniki. Istotą barbaryzacji jest rewolucyjne lub sub-rewolucyjne[10] przyzwolenie na przerzedzenie dóbr, a potem na ich komercyjną komasację własnościową w trybie monopolistycznym.

Postępująca barbaryzacja przerzedzeniowa

Można zaobserwować – w dowolnych cywilizacjach – kurczenie się zasobu Dóbr Wolnych (na skutek nacjonalizacji politycznej, skarbowej, budżetowej oraz na skutek rozrzedzania-monopolizacji dóbr) oraz postępującą monopolizację rzeczywistości gospodarczej, społecznej, politycznej, kulturowej.

Odruchowa reakcja Ludzkości na te dwa procesy idą w dwóch „terapeutycznych” kierunkach:

  1. Demokratyzacja, czyli wprowadzanie do ładu konstytucyjnego niezliczonych ciał kolegialnych, przedstawicielskich, reprezentatywnych mających formalnie nadrzędne kompetencje wobec ciał wykonawczych administracji i biznesu;
  2. Demonopolizacja, czyli wprowadzanie uznaniowych ograniczeń dotyczących rozmaitych aspektów życia publicznego (przede wszystkim gospodarczego), np. wielkości rynku, powiązań asortymentowych, „prozelityzmu” kadrowego;

Ile są warte te starania – niech świadczą fakty: kurczy się przeciętna ilość partii zasiadających w parlamentach, kurczy się liczebność monopoli gospodarczych dominujących nad gospodarką, wzrasta indywidualna potęga monopoli (ich realny, skuteczny wpływ na rzeczywistość codzienną), wzrasta koncentracja majątków i zysków w rękach najbogatszych osób i podmiotów, rosną tzw. bariery wejścia na rynek, rośnie „dywersyfikacja” kierunków ekspansji monopoli (w rzeczywistości stają się one multi-potencjalne), wszelkie samorządy (terytorialne, branżowe, środowiskowe) stają się coraz bardziej wysuniętymi placówkami administracji państwowej, nasila się zjawisko wzajemnego przenikania biznesu, mediów, polityki, służb, gangów (pentagramy).

Człowiek, który jeszcze do niedawna swobodnie poruszał się po terenach zielonych, brzegach rzek, jezior i mórz, górach – coraz częściej musi płacić za to, co wydaje się dobrem wolnym, albo jest ostatecznie, bezpowrotnie odsunięty od tego za pomocą płotów, straży, zakazów wstępu. Nawet jeśli prawo mu zezwala na skorzystanie z jakiegoś dobra wolnego – zastana sytuacja niemal zawsze wskazuje, że ktoś na tym dobru się obyczajowo uwłaszczył nie wcale nie jest łatwo odzyskać „publiczność” tego dobra. Najlepszym przykładem jest reklama, która zarówno wielkimi powierzchniami, jak też hałasem medialnym i internetowym natręctwem oraz ustawicznym nękaniem przechodniów czy „domofonowym” zabija swobodę korzystania z „wolnej” przestrzeni. Odzyskanie tej przestrzeni jako dobra wolnego jest niemal niemożliwe, choć prawnie – jak najbardziej oczywiste. Podobnie rzecz ma się z tzw. osiedlami wygrodzonymi: w środku miast pojawiają się sprywatyzowane prawem kaduka „bąble”, które trzeba omijać wielokilometrowymi szlakami, choć przejście wprost przez nie zajęłoby kilka minut: mieszkańcy osiedla (a wraz z nimi administracja komunalna) uważa te tereny za oczywistą własność, którą każdy może sobie wygrodzić, zapominając o tzw. „prawie drogi koniecznej”[11].

Skąd pomysł, że mamy do czynienia z barbaryzacją? Ano stąd, że fakty dokonane przeczą konstytucyjnym, kulturowo-cywilizacyjnym normom współżycia społecznego. Więcej: te połacie prawa, na podstawie których jest to możliwe, wykorzystują zagmatwanie, nakładanie się wzajemne przepisów, czyli normy barbarzyńskie (pozbawiające większość, właściwie całość poza wyjątkami) oczywistych praw publicznych są wprowadzane legalnie na mocy praw szczególnych, punktowych, za to mających większą „siłę przebicia”, choć nie mają dobrego uzasadnienia społecznego.

W ten sposób Ludność jest pozbawiana Dobra Wspólnego, Kraj jest „prywatyzowany” i monopolizowany, postępuje desocjalizacja, dehumanizacja, dewitalizacja.

Desocjalizacja polega z grubsza na dyskretnej przemianie obywatelstwa rzeczywistego (zarządzaj czym potrafisz, resztę deleguj-powierzaj swoim plenipotentom funkcyjnym, których kontrolujesz) na obywatelstwo rejestrowe (informuj-zeznawaj, płać i głosuj). Lud, który dotąd poprzez Historię rósł w świadomość i obrastał w postawy obywatelskie – nagle jest z tej drogi zawracany, głupieje z woli „panów”. 

Dehumanizacja polega z grubsza na tym, że każdy kto nie jest trybem Państwa i/lub Nomenklatury – traktowany jest jak zwykły „czynnik dochodotwórczy”: jest wyceniany, szacowany, taryfikowany, kupowany, używany, dokapitalizowywany, zastosowywany, porzucany po wyeksploatowaniu. Globalni gracze już nawet nie kryją się z tym: jakże zgrabnie od pojęcia „społeczeństwo obywatelskie”  czy „umowa społeczna” przeszliśmy do pojęcia „kapitał ludzki” albo „kapitał społeczny”! 

Odsysanie witalności polega z grubsza na tym, że wszystko, czym dysponuje człowiek, wszystko, co potencjalnie zdoła spłodzić – jest chytrze „zaklepywane” przez Państwo (nie umiejące wszak zarządzać mnożnikowaniem Nomenklatury), zatem chudną w oczach osobiste i grupowe szanse samorozwoju, a choćby gromadzenia „na zaś” dóbr, wartości i możliwości. Człowiek wydaje się już tylko składać z obowiązku wobec wciąż bardziej zachłannego Państwa.

Czy można inaczej niż barbaryzacją nazwać fakt tak pojętej deprywacji[12] Ludności?

 

 



[1] Barbarzyństwo według Słownika Języka Polskiego i Słownika Synonimów: postępowanie odznaczające się prymitywizmem, okrucieństwem, nieokrzesanie, brak kindersztuby, wandalizm, występność, bezduszność, brutalizm, nieludzkość, zezwierzęceniebestialstwozdziczenierozbestwieniezwyrodnieniesadyzm, grubiaństwowulgarnośćchamstwoordynarność,  zbrodniczość;

[2] Nacjonalizację definiuje się jako akt przejęcia przez państwo prywatnego mienia. W rzadkich przypadkach może to być również przejęcie mienia należącego do samorządu. Przeciwieństwem tak rozumianej nacjonalizacji jest prywatyzacja, albo municypalizacja. Przy tym pomija się (umyka uwadze), że u zarania państwowości w dowolnej cywilizacji nacjonalizacja polegała na zwykłym „objęciu” przez państwo dóbr dotąd „niczyich”, za to mających dwie cechy: powszechność (są wszędzie) i uniwersalność (mają wielorakie zastosowania kulturowe, praktyczne);

[3] Regalia – to dobra politycznie zdefiniowane jako wyjątkowo ważne dla integralności Kraju i Ludności (ziemie, kopaliny, infrastruktura krytyczna, przywilej ustanawiania prawa, certyfikowanie, normowanie, standaryzacja, koncesjonowanie) i z tego tytułu przypisane na wyłączność Suwerenowi lub jego reprezentantowi (najczęściej monarsze lub Państwu);

[4] Dobra (wartości, możliwości) wolne występują w ilości na tyle nieograniczonej i są tak łatwo dostępne, że ustanowienie ich własności (najczęściej nacjonalizacja) ma charakter wyłącznie polityczny, skarbowy, budżetowy;

[5] Takim dobrem specjalnym może być np. wyjątkowy rodzaj uzbrojenia (bomba jądrowa, dron, flota kosmiczna, satelity szpiegowskie): dobra specjalne pozostają zawsze pod zarządem Państwa Stricte (część Państwa oparta na służbach, armii, policji, dyplomacji, wymiarze sprawiedliwości, ustawowej windykacji np. podatków czy ceł, niezależna od Państwa Adekwatnego, czyli resortów zwanych merytorycznymi);

[6] Nie sposób nie zauważyć tu przypadku ukraińskiego. Wiktor Janukowycz, Głowa Państwa, reprezentant konkretnych sił społecznych i struktur państwowych, zostaje dwukrotnie w ciągu dziesięciolecia „zdjęty z urzędu” mimo wyboru w wyborach powszechnych, a „zdejmującym” jest tzw. Majdan, odwołujący się do garnizonowej demokracji wiecowej, do kozaczyzny. W tej kozackiej demokracji poprzez aklamację powierzano komuś (nierzadko ku jego utrapieniu, bez jego starań) urząd atamana, a wraz z nim obowiązek zapewnienia Kozakom dostatku poprzez sukcesy rabuśno-zbójeckie albo poprzez „załatwienie” dotacji związanych z „rejestrem” (kozacy rejestrowi, ros. „raspisnyje”, to ludzie pozostający na żołdzie obcych królów lub magnatów w zamian za przywileje, żołd, umundurowanie i inne uprawnienia). Kiedy jednak atamana spotykają w tej roli niepowodzenia– kozaczyzna (wiec, majdan, kozacki krąg) gotów jest go „skrócić o głowę”, wygnać, sponiewierać, nie oglądając się na „kadencję” i zawarte wcześniej umowy gwarancyjne. Odwołanie Janukowycza odbyło się dwukrotnie z naruszeniem wszelkich unormowań porządku konstytucyjnego. Prerogatywy prezydenckie za każdym razem pozostawały jakiś czas „niczyje”;

[7] Wojtek Lamentowicz, Profesor, Dyplomata, Rektor, uświadomił mi kiedyś ten proces opisując, jak wewnątrz totalitaryzmu rodzi się Alternatywa, która albo wygasa (niezdolna do rewolucji), albo odnosi sukces zastępując dotychczasowe Państwo;

[8] Podobnie wygląda „zaklepywanie” miejsc w pociągach Indii, w wagonach najniższego standardu: zanim się pociąg zatrzyma na stacji, oczekujący rzucają swoje dywaniki i potem „spokojnie” zajmują miejsca ogarnięte przez te dywaniki;

[9] Wspominana już tu Ukraina jest – 25 lutego 2014 – nieco dalej niż w powstaniu, nieco bliżej niż w rewolucji, co czyni zrozumiałymi jawne i „podwodne” zabiegi licznych służb, dyplomacji i oligarchów;

[10] Subrewolucja – stan między Powstaniem a Rewolucją;

[11] Droga konieczna – szczególny rodzaj służebności polegającej na ustanowieniu drogi prowadzącej do drogi publicznej przez nieruchomość sąsiadującą z drogą publiczną na rzecz nieruchomości która dostępu do drogi publicznej nie ma lub ma dostęp utrudniony. Instytucja ta pochodzi z prawa rzymskiego, w przypadku Polski – patrz: art. 145 kodeksu cywilnego;

[12] Deprywacja to utrwalające się niezaspokojenie jakiejś potrzeby ekonomicznej, biologicznej, bądź psychologicznej (kulturowej). Jest jednym z głównych źródeł stresu obok zakłóceń, przeciążenia i zagrożenia. Jest oczywistym podłożem wykluczenia, saceryzacji (Agamben), dehumanizacji (l’uomo senza contenuto);