Czas zacząć służyć – powiada Gowin

2013-05-28 08:46

 

Z wielkim rozbawieniem obserwuję medialny jazgot, który wznieca przyjemny skądinąd polityk z Krakowa, nazwiskiem Gowin Jarosław. Mediaści po prostu nie rozumieją, co znaczy autyzm polityczny – choroba dotykająca średnio co trzeciego aktywistę.

Pośród moich licznych zajęć – opiekuję się Krzysiem. Pisałem już o nim. Chłop na schwał, zespół Aspergera, jestem jednym z tych, których nie traktuje jak powietrze, stąd jestem czasem proszony o „zluzowanie” regularnych opiekunów.

Krzyś ma dwie podstawowe cechy, które mogą wyprowadzić z równowagi. Jedna z nich to taka, że potrafi funkcjonować „równolegle” w stosunku do tego, co świat uznał za normy, współstanowiące jakiś ład. Kiedy coś sobie zamierzy czy upatrzy – to można użyć siły by go powstrzymać (wyobrażacie sobie starszego pana szarpiącego się z silnym 40-latkiem?), ale sensowniej jest podążać za nim niczym „na uwięzi” i tylko czuwać, by za dużo nie zniszczył w swoim pędzie. Druga z tych cech upodobnia go do całkiem początkującej młodzieży, która ma to do siebie, że lubi sprawdzać granice tego, co dozwolone. Jednym słowem, czyni rozmaite psikusy, wiedząc, że nie są mile widziane, i czeka na stanowczą barierę, postawioną np. podniesionym głosem albo odebraniem „narzędzia zbrodni”. Aha, ma jeszcze trzecią cechę, która jednak nie irytuje: wiedząc, że jego bliskim zależy na jego dobru, od czasu do czasu stanowczo deklaruje, że odrzuca to dobro, które mu się „należy”, ale wiadomo, że to taka „kokieteria”, on w ten sposób oznajmia, że ma „focha”.

Takie same zachowania są powszechne w świecie polityki. Dla mnie to oczywiste, ale na wszelki wypadek uszczegółowię:

  1. Polityk potrafi funkcjonować „równolegle” w stosunku do tego, co świat uznał za normy, współstanowiące jakiś ład. Normą na przykład jest swoista umowa zawierana przez polityka w kampanii wyborczej (wy głosujecie, ja wypełniam obietnice) – ta umowa wygasa natychmiast po tym, kiedy wyborca „zrobi swoje”, a polityk przystępuje do czynności, ku którym popychają go rozmaite wichry i zefirki: nie sposób za nim nadążyć zresztą. Ale media i obywatele zaniedbują tego, by iść za politykiem krok-w-krok – i w ten sposób urywa się polityk wszelkiej kontroli, narozrabia, nachuligani, naskubie – i przystępuje do kolejnej kampanii wyborczej;
  2. Polityk lubi sprawdzać granice tego co dozwolone. Ustawicznie jest przyłapywany na tym, że kłamie, że czyni wbrew ślubowaniu, że ma kontakty nie przynoszące mu chluby, że trudno mu zachować powagę, rozwagę i przyzwoitość w codziennym funkcjonowaniu, że w pracy zajmuje się czymś innym niż to, do czego został zatrudniony-powołany, że „na boku” załatwia jakieś geszefty rzucające cień na jego wizerunek, że brakuje mu kompetencji politycznych i zwyczajnej wiedzy, a nawet rozumu, że jest arogantem wobec wszelkich bliźnich, których napotyka. Niekiedy media podnoszą larum i polityk ustępuje, ale tylko po to, by za chwilę zacząć „berka” od nowa, z innej strony, jak ktoś zupełnie infantylny;
  3. Polityk od czasu do czasu stanowczo deklaruje, że odrzuca to dobro, które mu się „należy”, ale wiadomo, że to taka „kokieteria”, on w ten sposób oznajmia, że ma „focha”. Do łez doprowadzały mnie masowe deklaracje parlamentarzystów, że „w sprawie mandatów można posłowi immunitet odjąć”. Skutek – wiadomy był od początku. Podobnie jak niegdysiejsze próby 2-ch posłów przeżycia za 500 złotych, albo pawlakowe premierowanie w samochodzie marki Polonez. W takim „strzelaniu focha”, ogłaszaniu wszem i wobec, że „bez łaski, poradzę sobie” – przodują politycy o zacięciu celebryckim. Aż dziw bierze, że mediaści nie robią z nich w tej sprawie wiatraków, a przecież tak łatwo jest obnażyć pustotę takich gestów;

Polityczna choroba autystyczna, dotykająca liczną gromadkę pensjonariuszy szpitala zwanego parlamentem, jest łatwiejsza do wyleczenia, niż w przypadku „mojego” Krzysia. Bowiem Krzyś ma rzeczywisty problem, gdzieś w głębi swojego człowieczeństwa wyczuwa, że jest inny, zatem przychodzą nań chwile, kiedy wzruszająco dziękuje bliskim za to, że są, że starają się z mozołem wyrąbywać mu przejścia w dżungli codziennego życia. Dla takich chwil chce się z Krzysiem być, bo zawisa wtedy między nami ta najbardziej serdeczna wzajemność.

Mam być szczery: takiej serdecznej wzajemności nie odczuwam nigdy w kontaktach z politykami, a znam ich osobiście niemałą gromadkę. Ich autyzm jest tak głęboki, że za żadne pieniądze nie podjąłbym się opieki nad nimi. Nadają się już tylko do leczenia zamkniętego. Batem.

Wiedzą o tym, dlatego zrobią wszystko, by trwać w swoim „psychiatryku” na Wiejskiej, gdzie mają wikt, opierunek, liczny sztab pomagierów, a przede wszystkim immunitet, za którym kryją się przed klapsami.