Czop polityczny

2014-08-11 09:51

 

Jest oczywiste, że człowiek żyje (przeciętnie) coraz dłużej: wpływ na to mają warunki życia (osiadłość, higiena, dieta, bezpieczeństwo) oraz tryb życia (wojny, zagrożenia, stabilizacja rodzinna, stabilizacja zawodowa).

Wiek największej sprawności fizycznej (motorycznej) – to około 25-35 lat (są różne badania). Wiek największej sprawności psycho-intelektualnej (wiedza, inteligencja, doświadczenie, pasjonarność) – to 45-55 lat.

Jasno widać, że zanim przeciętna długość życia przekroczyła wiek największej sprawności motorycznej – rządzili najstarsi. Jak u zwierząt. Ale kiedy średnia długość życia dalej rosła – najstarsi albo ustępowali młodszym (bo sprawniejsi fizycznie), albo – wykorzystując przewagę psycho-intelektualną – budowali instytucjonalne „utrwalacze” swojej przewagi.

Pojawiła się też wielopokoleniowość jako zjawisko powszechne. Nawet jeśli założyć, że jedno pokolenie ma 15-20 lat – na początku rzadko kto zostawał dziadkiem-babcią. Dopiero, kiedy przeciętna długość życia wydłużyła się do 45 lat i więcej – fenomen dziadków stał się powszechny. Z jednej strony okazało się to błogosławieństwem (przekaz kulturowy, dodatkowa opieka rodzinna), z drugiej strony przekleństwem (zdolność pomnażania gospodarczego stopniowo malała).

/źródło: https://www.nia.nih.gov/research/publication/global-health-and-aging/living-longer /

Z tak rozumianą wielopokoleniowością mamy do czynienia nie dłużej jak 150 lat w krajach europejskich. Dziś eufemizm „trzeci wiek” jest znany powszechnie i rozpatrywany przede wszystkim jako problem ekonomiczny.

Jest to jednak poważny problem polityczny. Nazywam go „czopem politycznym”. Jego istotą jest piętrowa, wciąż reprodukowana intryga: najbardziej sprawni politycznie przedstawiciele „trzeciego wieku”, manifestując zatroskanie o najmłodsze pokolenia, realizują interesy średniego pokolenia. Nie dbają w żaden poważny sposób o swoich rówieśników z „trzeciego wieku”.

Średnie pokolenie przyjęło tę konwencję, słusznie kalkulując, że „starsi” lepiej rozumieją problemy, mając je za sobą, mając narzędzia instytucjonalne.

 

*             *             *

Co prawda, dość łatwo jest szermować hasłami (nawet tymi pustymi, bez pokrycia) zaspokajającymi młodzież: wystarczy mnożyć rozmaite swobody (podróży, wypowiedzi, zrzeszania się) i usuwać spod nóg przeszkody życiowe (edukacyjne, społecznikowskie, przedsiębiorczości).

Ale trudniej jest zaspokoić potrzeby ludzi tzw. średniego wieku: aktywizują się oni – najogólniej ujmując w obszarze roszczeniowym (zdjąć obciążenia budżetowe, zagwarantować konstytucyjne prawa, np. do pracy i domu, edukacji, ochrony zdrowia, zabezpieczenia społecznego) oraz w obszarze lobbystycznym (przedsiębiorczość, samorządność, swobody twórcze). To w tej sferze panuje największa różnorodność i „trzeba się opowiedzieć”, zwłaszcza wobec konstrukcyjnej specyfiki budżetu: powstaje on z obciążeń nałożonych na wszystkich, a wydawany jest – po „odliczeniu” potrzeb własnych Władzy – na wybrane (z konieczności) obszary aktywności średniego pokolenia.

Tu powinny się pojawić sznury danych statystycznych, wskazujących na to, w jakim wieku są polscy przedsiębiorcy w dziedzinach biznesowych, społecznikowskich, twórczych (dyrektorzy, prezesi, top-menedżerowie) oraz w jakim wieku są polscy top-politycy. Bez obaw, Czytelniku, poza wyjątkami wszystko się zgadza: szefowie podmiotów o znaczeniu politycznym (partii, megastowarzyszeń, megabiznesów, organów konstytucyjnych, central związkowych, największych funduszy) są przeważnie w „trzecim wieku”, a decydenci w obszarze roszczeniowo-lobbystycznym są przeważnie w „średnim wieku”.

Działa zatem „czop cywilizacyjny”: co prawda, jest on „korygowany w dół” przez niekompetencję decydentów politycznych, źle rozkładających akcenty budżetowe i legislacyjne, ale za to podtrzymywany „w pionie” jest przez silne lobby „Państwa Stricte” (służby, armia, policja, dyplomacja, infrastruktura krytyczna). To oznacza, że z demokracją jesteśmy na bakier (stąd równoważąca silna promocja nastawień odpowiadających młodzieży, która nie zgłasza takich przemyślanych ambicji jak średnie pokolenie), ale za to państwo trzyma się mocno, choć jest bankrutem, niesprawnym gospodarczo i uciążliwym w codziennym obcowaniu.

Jeszcze raz zdefiniujmy ów czop polityczny: wyselekcjonowana hurma najsprawniejszych „trzeciopokoleniowców” rozstrzyga interesy „średniopokoleniowców”, uciszając młodzież obietnicami rosnących praw i swobód oraz odejmowaniem uciążliwości.

Doprawdy, nie takie problemy mieli władcy średniowieczni, dla których „starzec” oznaczało czterdziestolatka”, nie mówiąc już o starożytnych, którzy słowo „starzec” znali wyłącznie z ksiąg uznawanych za święte.