Czy się człowiek zmienia i po co
Nie brałem udziału w dyskusjach o tym, czy Radosław i Donald mają szanse europejskie i jakie. Pozwoliłem sobie jedynie na wymianę zdań z panem A. Celińskim. Dopiero wczoraj, na kilka godzin przed inmatrykulacją Donalda do grona dużych misiów, napisałem TUTAJ: „Nie wejdzie”:
- Bo jest chwiejny: to kocha, to nie kocha, ma twarde słowa i miękką…;
- Bo nie jest lojalny wobec współdrużynników (lista ofiar – dłuuuuga);
- Bo nie zna języków: ani dyplomacji (francuski), ani techniki (niemiecki), ani biznesu (angielski);
- Bo Polska jest nadzwyczaj nieprzejednana wobec Rosji;
- Bo Białoruś i Ukraina – ale też członkowie Unii z Europy Środkowej… hm…;
- Bo nie zdążył z „wpisowym” (np. PIR);
- Bo ma ciągotki do postawy „wściekłego szefa”;
- Bo nie jest „wtajemniczonym” w europejskiej elicie;
- Bo Polska w żadnej sprawie nie ma stanowiska szanowanego w Europie;
- Bo nie jest z tych, którzy stanowisku nadadzą jakiś wizerunek (stanowisko jest „niedawne”);
- Bo w sprawach gospodarczych jest abnegatem;
Pod tą listą dopisałem, z zamiarem poszydzenia sobie: „Zalety też ma, no, bez przesady…”
Odszczekałem powyższe w tym samym miejscu FB, w którym to napisałem. Rozumiem, że myliłem się co do człowieka, a Europa boleśnie mnie o tym poinstruowała. Zatem redaguję dossier Donalda od nowa:
- Jest zdecydowany, jak już coś postanowi, to świadomie i światle, oraz wszystko mu się udaje, choć np. do ślubu kościelnego dojrzewa dziesięcioleciami;
- Jest lojalny wobec współ-drużynników, a tych kilkanaście ofiar z najbliższego otoczenia, to wypadek przy pracy, właściwie same się prosiły, starając się Donaldowi dorównać;
- Zna języki rozmaite, a w ogóle to język polski jest taki sam dobry w rozmowach europejskich jak każdy inny, na przykład węgierski czy litewski;
- Polska jest bodaj jedynym krajem europejskim, który umie wyważyć racje Rosji i Ukrainy oraz krajów sąsiednich, a one to doceniają;
- Białoruś i Ukraina – zawsze murem z Polską przewodzącą Europie Środkowej, co zauważył dwukrotnie nawet Obama, przyjaciel środkowo-europejczyków;
- Europa w ogóle nie potrzebuje niczego gospodarczego od Polski, z serdecznością pochyla się nad jej problemami (jakże drobnymi! I chętnie, bezinteresownie pomaga;
- Donald nigdy w życiu nie gra roli „wściekłego szefa”, jest cierpliwym, rozumiejącym starszym bratem dla wszystkich;
- W europejskiej elicie Donald należy do najbardziej „wtajemniczonych”, nawet jeśli nie zna języków, koleżankuje się z Ameryką i nie doświadcza „strefy euro”;
- Polska w wielu sprawach ma stanowisko szanowane w Europie (tylko mi skleroza nie pomaga ich wymienić);
- Stanowisko – jak to ONI powiedzieli – Prezydenta Europy niewątpliwie nabierze pożądanego wizerunku przez 2,5 roku piastowania go przez Donalda;
- W sprawach gospodarczych Donald jest „miszczem”, a jak już naprawdę czegoś nie wie, to ma pod ręką najbardziej szanowanych ekonomistów (budżetowców, strategów) Europy;
No, wady też ma…
Ciekaw jestem, czy sam Donald, a do tego Europa, Ameryka, Rosja, Ukraina, Białoruś, stolice Środkowej Europy – mają to samo „odszczekane” zdanie o Donaldzie, co ja. No, bo jeśli nie, to ja już nie rozumiem zupełnie, co jest dobrą kwalifikacją dopuszczającą do mega-euro-polityki.