Czytają mnie!

2014-05-21 18:28

 

Jakiś policjant przekazywał „środowiskom kibicowskim” informacje o planowanych akcjach policyjnych. Dziennikarze zatem pytają rzecznika dbającego o dobre imię Policji, co on na to.

A on: nie można o nim mówić, że to policjant, bo nie jest policjantem ten, kto łamie prawo.

A ja dziś rano napisałem (na przykład TUTAJ):

Dziennikarz, który nie szanuje rozmówcy albo bohaterów swojej audycji i odbiorców przekazu, który kłamie, który niemal jawnie reprezentuje czyjeś interesy biznesowe lub polityczne – nie jest godzien tej nazwy dla swojego zajęcia. Przedsiębiorca, który zamiast zaspokajać społeczne potrzeby nabija swoją kabzę kosztem kontrahentów i klientów – to rwacz dojutrkowy. Polityk, rozgrywający sekretne interesy kosztem Kraju i Ludności – to zwykły gnojek. Urzędnik, który podkreśla w rozmowie i działaniu z interesantem, kto tu rządzi, a sprawy załatwia „po uważaniu” – winien odbyć staż w charakterze pomietła. Policjant, który stosuje bandyckie i złodziejskie praktyki wobec „powierzonych sobie” podopiecznych – powinien obejrzeć sobie przez kilka tygodni celę od środka. Żołnierz, którego interesują tylko sukcesy i zwycięstwa oraz odznaczenia i żołd, a rejteruje kiedy jest trudno i domaga się kombatanckiego szacunku – to żołdak, zwłaszcza jeśli zwyciężając dopuszcza się eksterminacji, rabunków i gwałtów oraz rujnuje pokonanego. Bankowiec, którego bardziej niż los oszczędności mu powierzonych interesują sposoby zbicia własnego zysku na powierzonych środkach – to marny geszefciarz godzien kantoru w zaułku, a nie tytułu bankowca. Budowlaniec, który buduje wbrew wymaganiu najwyższej staranności, a zaniedbuje konserwację i pielęgnację oraz remonty – to złodziej i sabotażysta. Handlowiec, który dla zysku bezczelnie „przekręca” kupujących, byle uzyskać płatność albo zobowiązanie, i nie chce zrealizować to, co zostało opłacone – to jest zwykły rabuś. Polityk, którego interesuje wyłącznie budżet, ta jego część, którą może swobodnie dysponować dla swoich uciech bez kontroli społecznej – to zbój przydrożny, jeśli zważyć, że budżet powstaje z datków pobieranych przymusowo. Artysta, który dla mamony podejmuje się zajęć zgoła nie artystycznych, klepie różne fuchy taśmowo, a dla sławy nurza się w skandalu – najprawdopodobniej w tych chwilach, kiedy rzeczywiście „tworzy” – nie jest w dobrej formie, więc okrada widownię. Sportowiec, który stosuje doping, dokonuje napaści na konkurentów podczas zawodów i poza nimi, stara się o sławę sposobami innymi niż sportowa rywalizacja – to chuligan i marny cwaniaczek, niegodzien żadnych laurów. Naukowiec, który dla grantu i tantiem oraz nagród poświęca dbałość o rzetelność – to wyrobnik. Nauczyciel, który zapomina, że edukacja jest nierozerwalnie związana z dydaktyką – niech ograniczy się do nauczania własnego potomstwa. Duchowny, który powołanie myli z władzą gromadzenia i sądzenia – to szalbierz zwykły, a nie kapłan.

Moja notka „Służba i profesja” dotyczyła tego, że około 30% ludzi pracujących w „obszarze podwyższonego społecznego zaufania” muszą spełniać nadzwyczajne wymagania zawodowe i moralne. Kolejarz, pocztowiec, bankowiec, policjant, drogowiec, budowlaniec, handlowiec, żołnierz, duchowny, strażak, sędzia, artysta, przedsiębiorca, sportowiec, nauczyciel, urzędnik, dziennikarz, naukowiec, lekarz, polityk – i tak dalej, i temu podobnie – pisałem kilka godzin temu.

Bardzo dziękuję panu rzecznikowi, a także dziennikarzom zadającym mu trudne pytania o etykę zawodową, za to, że mnie wsparli (zresztą, nie myśleli o mnie, tylko tak wyszło).

Szkoda, że wypowiedzi rzeczników nie stanowią prawa. Mógłbym niczym za pomocą czarodziejskiej różdżki „unieważnić” każdego, o kim wiem na pewno, że złamał prawo lub wspiera łamanie prawa (na przykład Prezes-ka Sądu Rejonowego w Grodzisku, Anna Małgorzata Szymacha Zwolińska). Dziś kontrolował mnie w pociągu „kanar”. Nie mógł zrozumieć, że pozwalam mu czytać bilet, podstawiając mu go pod nos, a nie daję do ręki. Jakieś regulaminy przypominał, z których wynikają moje obowiązki, a jego prawa. Zapytałem, czy interesuje go treść biletu, czy instruowanie mnie. machnął ręką. To był jeden z nielicznych na tej trasie, który mnie nie zna.

O tym pisałem naście razy: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ, itd.

No, dobra, „kanara” mogę „unieważnić”, ale jak unieważnić naukowca, prawnika, polityka, handlowca, itd., itp. – którzy przecież nieodwracalnie wpływają na mój los?

I o tym będę pisał, a nie o pajacu w muszce, który ma powody do radości, że jest na czele listy tematów politycznych.