Debata: pierwsze uwagi wrażeniowe

2011-03-21 22:27

 

Byłbym prostakiem i ignorantem, gdybym odważył się teraz, wstawszy od telewizora, mądrował na temat debaty, jej zawartości merytorycznej i „kto kogo przekonał do czego”.
Ale pierwszym wrażeniem chętnie się podzielę natychmiast po debacie.
Pierwszymi siedmioma wrażeniami:
1.      Panowie, siedząc obok siebie w czasie rzeczywistym, uczestniczyli jednak w dwóch zupełnie innych posiedzeniach: jeden wykładał o konieczności zaprzestania nieuchronnego pogłębiania deficytu (błąd reformy z 199 roku), drugi zaś mówił o łamaniu dobrych obyczajów w postaci korygowania umowy z OFE, która wszak powinna być święta i nienaruszalna;
2.      Towarzysz „mentor” Oferowicz reprezentował – znaną od lat – niezłomną wiarę w to, że OFE i zagraniczne podmioty finansowe stojące za OFE niczym innym nie są przejęte, jak robieniem dobrze polskiemu przyszłemu emerytowi, nawet własnymi zyskami nie są tak zainteresowane;
3.      Vincent „schoolboy” Budżetowski udowadniał (i liczył na to, że mu publiczność uwierzy), że to, czego nie da OFE – da na najbardziej palące potrzeby społeczne, jak edukacja, nauka, ochrona zdrowia,  infrastruktura, pomoc socjalna, itd. – choć miał przecież szansę pokazać przez kilka lat, że umie to robić;
4.      Obaj panowie mają silną determinację reformowania systemu emerytalnego i w ogóle finansów publicznych: „mentor” w kierunku biznesowych relacji emeryt-kapitał, zaś „schoolboy” w kierunku reprodukcji stosunków pracownik (Janko Muzykant) a Państwo (mecenas);
5.      Leszek Wciąż Wspanialszy udawał, że reprezentuje niezależny ośrodek genialnych koncepcji o nazwie FOR, i jak ta niewinna leluja obiektywnie radzi rządowi, bo wie lepiej, za to Vincent Budżetowski udawał, że sprawy budżetowe są zupełnie apolityczne, tak jak rząd, w którym zasiada;
6.      Obaj panowie wybrali kiepską formułę Pi-aR-ową: Vincent jak ten dziad proszalny wciąż mówił „Leszku”, a Leszek przez całą debatę nie zauważał Vincenta, rozmawiając z dziennikarzami. Nawet kiedy mu na koniec wręczał odpowiedź na list otwarty (odpowiedź zamkniętą jak dotąd) - ni– spojrzał na niego, panisko!
7.      Debata była skrajnie wizerunkowa, jej zawartość merytoryczna nie da się (moim zdaniem) skomentować bez zapoznania się z pisemną wersją „spisaną”, zawierała tyle hermetycznych, profesorskich pojęć, że aż ciekaw jestem, jak szybko ktoś kompetentnie skomentuje to wszystko przekładając dysputę na ludzki język;
Dodam do tego, że obaj panowie redaktorzy sprawiali wrażenie, że na bieżąco rozumieją, o czym mowa, choć sądzę, że to nie jest aż taka prawda. Zapewne oglądalność była niemała, ale – powiedzmy – nie zawsze była to oglądalność poparta umiejętnością „słuchania ze zrozumieniem”.
Wyobrażam sobie, że podobne debaty będą towarzyszyły każdej poważniejszej decyzji rządu (w tym decyzjom o wojskowych misjach zagranicznych, o reformach w dziedzinie infrastruktury i podziale budżetu na wydatki społeczne, o rozmaitych rozwiązaniach systemowych, itd., itp.).
Zmuszę się, aby nie otwierać gęby, zanim nie poznam pisemnego stenogramu-zapisu debaty.
A Marzanna płynie...

 

 

 

Kontakty

Publications

Debata: pierwsze uwagi wrażeniowe

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz