Demokratycznie demokratom o demokracji

2013-05-03 08:58

 

Oczywiście, dziś demokracja wyskakuje z każdej szafy i z każdej szuflady. Warto zatem przytoczyć kilka przypomnień, począwszy od tego, że pomysł na ludowładztwo jako ustrój pożądany – jest pomysłem przyswojonym wyłącznie w obszarze europejskim, a w każdym innym wygląda on jak wszystko, co „za górami, za lasami, za morzami”. Chińczycy, Arabowie, Hindusi, Latynosi – mają o demokracji pojęcie co najwyżej podręcznikowe, a Ameryka, USA, nosząca dziś koronę najfajniejszej demokracji w Historii – jest kosmicznym nieporozumieniem: zaczęła od holokaustu dokonanego na tzw. Indianach, wyrzynając w pień ich kultury i depcząc dla rozrywki ich ekosystemy, potem założyła „biuro turystyki w jedną stronę” dla Afrykanów, z których docierali do celu nieliczni, ci zaś robili za siłę pociągową pozbawioną wszelkich praw. Następnie USA zajęły się urządzaniem rozmaitych demokracji świata, eksportując swoje doświadczenia, np. organizując w pożądanych przez siebie miejscach zamachy stanu, albo prowadząc zbójeckie wojny „w obronie demokracji”, co zresztą trwa do dziś. Jest to też kraj, który jako pierwszy wprowadził totalną inwigilację obywateli: tylko ktoś, kto żyje w totalnej nędzy gdzieś w slumsie – nie istnieje w bazach danych, połączonych w jeden potężny system kontroli obywateli. Do dziś ani Indianie, ani Murzyni nie doczekali się rekompensaty za ludobójstwa dokonane na nich. Kobiety zaś swoje prawa obywatelskie uzyskały dopiero na mocy 19 poprawki do Konstytucji, w 1920 roku, dużo później niż w krajach „całkiem niedemokratycznych” (w Polsce nastąpiło to w 1918 roku).

Konstytucja amerykańska uchodzi za pierwszą z demokratycznych. Wypada mi więc przypomnieć mój artykuł „Pycha konstytucyjna”, https://publications.webnode.com/news/pycha-konstytucyjna/ , gdzie wskazuję na następującą kolejność:

  1. 1711 rok. Pacta et Constitutiones legum libertatumqe Exercitus Zaporoviensis. Autor: Pyłyp Orłyk, przyboczny Mazepy. Jest to konstytucja ukraińska (kozacka), która nigdy nie weszła w życie, jednak jej nowatorski charakter wyprzedzał o kilka dekad konstytucje europejskie i amerykańską. Ogłoszono ją w niecały rok po powszechnych wyborach, rozpisanych przez kanclerza (pisarza) Karola XII i hetmana Ukrainy na dzień 5 kwietnia 1710 roku;
  2. Republika Korsykańska– państwo istniejące na Korsyce w latach 1755–1769. W kwietniu 1755 na Korsyce wybuchło powstanie przeciwko panowaniu genueńskiemu. W listopadzie przywódca powstańców Pasquale Paoli ogłosił wyzwolenie wyspy spod genueńskiego panowania i utworzenie niepodległej Republiki Korsykańskiej. Nowe państwo przyjęło Konstytucję, uważaną za pierwszy tego typu dokument na świecie;
  3. 17 września 1787.Constitution of the United States of America. Ratyfikowana została przez specjalne konwencje w każdym z 13 stanów. Wchodząc w życie 4 marca 1789, Konstytucja zastąpiła artykuły konfederacji i wieczystej unii, które obowiązywały w latach 1781-1788. Pierwotny projekt Konstytucji przygotował James Madison z Wirginii;
  4. 3 maja 1791 roku. Konstytucja 3 maja (właściwie Ustawa Rządowa z dnia 3 maja). Uchwalono tego dnia ustawę Sejmu Czteroletniego, za sprawą „podstępu” Stanisława Małachowskiego, regulującą ustrój prawny Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Powszechnie przyjmuje się, że Konstytucja 3 maja była pierwszą w Europie i drugą na świecie (po konstytucji amerykańskiej z 1787 r.) nowoczesną, spisaną konstytucją. Niektórzy uznają jednak konstytucję korsykańską z 1755 r. za pierwszą na świecie, a tym samym amerykańską za drugą i polsko-litewską za trzecią;

Jest oczywiste, zwłaszcza po doświadczeniach kilku stuleci, że nawet najbardziej demokratyczne dokumenty nie są w stanie pokonać presji psycho-mentalnej i kulturowo-cywilizacyjnej. Zostawmy już na boku demokrację amerykańską, która jest parodią własnej konstytucji. Obecna, całkiem świeża Konstytucja RP też dumnie i pysznie deklaruje, że ustanawia demokratyczne państwo prawne. Kto ma jako-takie pojęcie o ludowładztwie nie ma jednak złudzeń w tej sprawie. Niedostatki, objawiające się w codziennej praktyce, możnaby omawiać godzinami, na przykład „teoremat wyborów”, albo „zasady sprawiedliwości ekonomicznej”, albo „instancyjność i rzecznicy praw”.

Zresztą, czyż wciąż od nowa trzeba przypominać, że demokracja ateńska (30 tysięcy obywateli, zresztą, niezbyt równych sobie) karmiła się pracą 300 tysięcy niewolników, że Republika Rzymska przeistoczyła się w Imperium Romanum, a jej kolegialne kierownictwo zostało zastąpione przez Imperatorów, w tym takich bałwanów jak Neron czy Kaligula? Czyż nie pamiętamy, że jeden z rewolucyjnych spazmów francuskich zrodził cesarza Napoleona? Czyż trzeba przypominać, że konstytucja ZSRR, wprowadzająca powszechny system Rad i równie powszechny kolektywizm gospodarczy – była atrapą, nijak nie przystającą do carsko-sekretarskiej rzeczywistości?

Mam przekonanie, że ludowładztwo rozumiane jako równoprawność polityczna (równozdolność do ustanawiania współ-ustroju) nie musi koniecznie opierać się na Konstytucjach. Zwłaszcza w dobie, kiedy obywatelstwo, czyli rozeznanie w sprawach publicznych i bezwarunkowa gotowość do czynienia ich lepszymi – nie jest w najlepszej kondycji. Kondycje tę może poprawić powszechniejąca samorządność i spółdzielczość, bo pierwsza daje ludziom „szkołę polityczną”, druga zaś zabezpiecza wspólnotową podmiotowość ekonomiczną. Aby tak się stało – wystarczy niekiedy ktoś, kto pełni rolę gospodarza dla jakiejś połaci publicznej, i potrafi się powstrzymać przed zamianą swojej funkcji w stanowisko, swoich uprawnień we władzę, swojej przestrzeni obowiązków w prywatny folwark.

No, to niech się święci!