Dlaczego małpa do piwa szczy...?

2012-09-03 18:52

Ktoś naszczał do piwa i każe nam je wypić. Ten ktoś już wkrótce może występować jako Donald T., wraz ze swoimi transformacyjno-modernizacyjnymi poprzednikami.

Jarosław Kaczyński zaprezentował program, który odpowiadałby wielu wyborcom, i byłby realny, gdyby było z czego go sfinansować.

Wczoraj „eksperci” oraz media prezentowały targi opinii w sprawie: kto komu ukradł pomysły. Dziś – po tym, jak Donald T. poubolewał nad zepsutym kalkulatorem opozycji – media już odnalazły właściwą drogę komentowania: nie stać Polski na te reformy (merytorycznie już się nad nimi nikt nie pochyla).

Oto przypowieść, ulubiony gatunek literacki Jezusa:

  1. Władca spowodował sobie znanymi sposobami, że poddani płacą sowite podatki na cele państwowe pisane Dużymi Literami;
  2. Kiedy już owe podatki zdarł z ludzi – zaczął realizować cele od tego, aby zaspokoić siebie i pobudować twierdzę dla swoich drużynników, by mogli bronić się przed buntownikami, których – powiada władca – w żadnym kraju nie brakuje;
  3. I proszę, jakby zgadł: ;udzie zaczynają przychodzić pod twierdzę i pytać władcy: dlaczego nie realizujesz ważnych celów, jakie nam przedstawiałeś uzasadniając podatki?
  4. Kochani poddani moi – na to władca rezolutnie – pieniędzy nie ma na te wasze cele, w budżecie pusto!

Tak mniej-więcej wygląda „dialog” prezentowany dziś przez media, wciskany nam na wydrę, abyśmy pojęli, że ktoś, kto sygnalizuje, że władca zabawiał się naszym kosztem, nie może mieć racji, bo domaga się kosztownych wydatków, może i sensownych, ale z pustego i Salomon nie naleje…

Ja nie wiem, kto z przywódców koalicji i opozycji jest dobrym wzorem gospodarza. Właściwie nie chcę się wypowiadać w tej sprawie. Niepotrzebne mi są kłopoty w kraju, w którym wystarczy nie lubić wysoko postawionej osoby, aby spodziewać się wizyty „cichociemnych” o świcie. Tekst Kaczyńskiego (a nawet tekst dalej idący ku ludzkim potrzebom) chętnie wygłosiłby Ziobro, Palikot, a nawet Miller, ale „się wie”, że nie ma w skarbcu grosza na prezentowane inicjatywy. Zauważam, że żadnemu z nich, z Tuskiem włącznie, nie powierzyłbym raczej swoich dóbr (gdybym je miał), bo zadbaliby najpierw o swoje apanaże, potem o to, bym nie mógł ich wyrzucić na zbity pysk, a dopiero potem zameldowaliby, że moje dobra jakoś nie chcą być „produktywne”.

Bo od szczania do piwa dobra jest małpa Jana Ptaszyna-Wróblewskiego (autor tego standardu jazzowego) czy Grzegorza Bukały (utwór na jego solowej płycie). Niech mi „moi” władcy nie opróżniają skarbca, by tryumfalnie ogłosić „podatniku, nie ma nic, niech się samo robi albo wcale”.