Dlaczego nie działa

2014-01-20 09:39

 

Polska –jak każdy kraj średniej wielkości – rodzi rocznie kilkadziesiąt tysięcy głowaczy. Właściwie to oni rodzą się wcześniej, a w swoim czasie osiągają poziom intelektualny i profesjonalizm, który pozwala im właściwie oceniać to, co widzą w zasięgu obserwacji swojej profesji i swojej roli społecznej.

Znaczy: eksperci, diagnostycy, analitycy, opracowaniodawcy, uwagowtrącacze.

Niech 80% z nich udaje, że nie widzą tego, co poliszynel wyczuwa przez skórę. Niech 10% z nich prowadzi „podwójne życie” dekowników, czyli oficjalnie realizują codzienne zadania, jakby wszystko było w porządku, ale w swojej robocie analitycznej wtrącają eufemizmy rozmaite, w rodzaju „sprawa wymaga gruntownego przemyślenia powodów niektórych niedostatków”.

Zawsze jednak zostaje tych 10%, którzy mówią: panie, tak się nie robi, to wszystko się zawali, jeśli ograniczymy się do dłubania w nosie!

Niech połowa z tych ostatnich to tacy, którzy natychmiast się zamkną i dołączą do tamtych 80%, jeśli tylko zostaną włączeni w „proces budowania dalszych sukcesów III Rzeczpospolitej”.

Zawsze jednak zostaje ten tysiąc, może 500 ludzi kompetentnych, którzy wiedzą co mówią i robią, nazywają rzeczy po imieniu i porządnie, rzetelnie, solidnie, kompetentnie, zrozumiale uzasadniają swoje słowa!

Gdzie oni są?

Dlaczego ich znajdujemy jak najdalej od miejsc decyzyjnych, a nawet doradczo-eksperckich? Dlaczego ich słychać wyłącznie w drugim i trzecim obiegu?

Długa jest lista spraw, w których różnica zdań między owymi 80%-tami „cichosiedzących” i tymi ostatnimi jest biegunowa: ci ostatni wskazują na zagrożenia i fatalne skutki zaniedbań czy wprost przestępstw, ci 80%-towi zdają się głusi, choćby ich wuwuzele ostrzegały:

  1. Infrastruktura w coraz większym stopniu jest „ciężka”, kosztowna, służy bardziej „rwaczom” i przekrętom budżetowo-przetargowo-wykonawczym niż celom trąbionym przy zatwierdzaniu, realizacji, oddawaniu „do użytku” i eksploatowaniu;
  2. Fundusze emerytalne (obu filarów) są swoim własnym przeciwieństwem: im więcej w nie wkładamy, tym mniejsze wyciągamy z niej korzyści w czasie, kiedy one powinny zaistnieć, za to korzyść doraźna mega-rwaczy i budżetników – zawsze znajdzie tego, kto o nią zadba;
  3. Ochrona zdrowia istnieje wyłącznie w nadętych programach i projektach, jest w rzeczywistości polem inżynierii finansowej zarówno po stronie NFZ jak też po stronie „kontraktowiczów”, pacjent zaś – to ktoś ostatni w kolejce do korzyści;
  4. Administracja ma jedną odwieczną cechę: obywatela traktuje jak czynnik przeszkadzający w codziennych grach i zabawach, w ciężkiej robocie polegającej na „orientowaniu” się, komu z „wielkich” warto służyć, by awansować lub zachować swój mały folwarczek;
  5. Wymiar sprawiedliwości (taka nazwa), wliczając w to organy kontroli, interwencji, ścigania i sądzenia, karania oraz odwołań plus trybunały i arbitraże – ma dłuuuugą listę spraw do załatwienia, na końcu której jest sprawiedliwość, porządek, dobro publiczne, dobro obywateli;
  6. Edukacja w coraz mniejszym stopniu zajmuje się dostarczaniem i wpajaniem wiedzy (o wychowaniu zapomniano natychmiast po 1989 roku), a w coraz większym stopniu produkowaniem „zer obywatelskich”, wydmuszek pustych jak zwierzęta gospodarskie;
  7. Gospodarka od  dawna staje się wyłącznie – coraz dosadniej – polem instalowania rozmaitych projektów, przedsięwzięć, mechanizmów, służącym zasilaniu Budżetów (karmników dla elit) a nie jakiemukolwiek rozwojowi czy dostatkowi Ludności albo Kraju;
  8. Elity są – teraz już jawnie – zajęte wyłącznie „samoustawianiem” się przy budżetowych karmnikach: na majowe wybory nikt nie kryje, że kandydaci po zebraniu „punktów procentowych” zrezygnują z „wygranych”, zastąpią ich statyści nominowani wcześniej;
  9. Dyplomacja służy co najwyżej kilkudziesięciu osobom (nie mówię o szczęśliwcach czerpiących radości na placówkach), które ojczyste regalia (dobra wspólne) wystawiły tanio na wyprzedaż w globalnym-kontynentalnym markecie, w oczekiwaniu całkiem prywatnych korzyści;
  10. Armia, policja, straże, służby i inne formacje będące w założeniu „czujne i gotowe” na wypadek rozmaitych nadzwyczajności – w rzeczywistości służą bliżej nieznanym siłom do realizacji rozmaitych paskudnych zleceń, swej właściwej roboty zaniedbując;
  11. Media zarzuciły – jako komercyjnie i prestiżowo nieużyteczne – działania w przestrzeni informacji oraz upowszechniania „pozytywnych wzorców, pozytywnego dorobku”: w to miejsce uprawiają grę niegodną niczego, poza forsą od reklamodawców;
  12. Parlamentarzyści, a wraz z nimi pęczniejąca Nomenklatura, biorą udział w przedziwnej i kosztownej grze kamaryl, te zaś zarządzają klikami i koteriami: owocem tej gry jest Twierdza Konstytucyjna (prawa, przepisy, normy, dopuszczenia, wtajemniczenia, immunitety, procedury, algorytmy, standardy - zza których bezkarnie sobie poczynają wybrańcy), liczne Zatrzaski Lokalne (niepisane zmowy w środowiskach i w „terenie”, odsysające z Ludności i Kraju wszystko co treściwe i żywotne, dla dobra prywatnego i partykularnego), Więcierze mętne (specjalne „utwory” złożone z przepisów, zapisów, niby-umów, algorytmów - z powodu których obywatel zawsze przegra z rwaczem biznesowym, politykiem, urzędem, organem, służbą, pracodawcą);
  13. Przestępczość już dawno przestała być wstydliwym „podziemiem”, staje się swoistym „rytem” życia publicznego, wrzodem na Konstytucji (też mającej ustrojowo-systemowe schorzenia), a zwana przeze mnie Pentagramem zmowa gangów, polityków, mediów, służb i biznesu stała się „nienormalną normą” polskiego życia publicznego, zaprzeczeniem jakichkolwiek wyobrażalnych zasad współżycia społecznego i „dobrej roboty” w polityce;
  14. Wykluczenia (przede wszystkim bezrobocie, bezdomność, dziedziczna nędza, rozpad rodzin, wspólnot sąsiedzkich, dobrowolnych stowarzyszeń, odruchów wzajemniczych i samopomocy, postępujący analfabetyzm w wielu dziedzinach wyznaczających standardy kulturowo-cywilizacyjne, emigracja „za chlebem i normalnością”) – są podstawowym „kolorem”, na który malowana jest społeczna rzeczywistość w Polsce;
  15. Obywatelstwo, czyli rozeznanie w sprawach publicznych wystarczające do współ-zarządzania nimi oraz postawa skłonności do ustawicznego poprawiania rzeczywistości – jest dziś rzadkim przymiotem psycho-mentalnym i wciąż się kurczy;
  16. Samorządność (a wraz z nią Demokracja) – to jedno z najbardziej pustych słów w Polsce: w tzw. terenie rady są „legitymizującymi dodatkami” do urzędów terenowych (urzędy zaś są w pełni podległe Państwu), a w branżach-profesjach oraz w dziedzinie organizacji pozarządowych obecne są izby, rady, gildie, komisje, federacje – których rolą jest hermetyzowanie, uprzywilejowywanie, monopolizowanie kosztem większości stanowiącej „mięso”, legitymizujące „swoich” tak jak rady gminne legitymizują sobiepański aparat wykonawczy;

Te wzmiankowane powyżej, ale też liczne inne obszary „niedostatku i niedoróbek” systemowo-ustrojowych – każdy widzi, nawet ten, kto jakimś swędem korzysta z enklaw przeczących owym 16-tu punktom, a które nie powinny być enklawami, tylko normą.

Oczywiście, 80%-towa armia konformistów i oportunistów natychmiast włączy swoje wuwuzele i przytoczy statystyki, z których wynika coś całkiem odwrotnego, na koniec zaś poda dyżurną listę owsiakopodobnych nadludzi, których liczne cnoty i owoce działalności mają każdemu krytykowi zamknąć gębę.

Można powiedzieć przewrotnie: TO DZIAŁA. Nawet bardzo działa. I bardziej, i jeszcze bardziej.

Widział ktoś, jak kręci się wiatrak energetyczny, kręci się bardziej, i jeszcze bardziej, aż mu urywa śmigło i czyni spustoszenie wokół? A wie ktoś, że w pobliżu takiego wiatraka, nawet jak mu śmigła nie urywa, to wciąż emitowane są infradźwięki, których ucho nie słyszy, ale organizm dotkliwie odczuwa? I roślinność, i zwierzęta wokół? O pięknym widoku po horyzont nie wspominam, bo mam jeszcze w pamięci elementarze, w których podawano mi do podziwiania dymiące kominy industrializacji i gęstą pajęczynę słupów elektro-przesyłowych.

Kiedy ktoś bezinteresownie zawoła wreszcie w taką tubę, z której będzie słychać, że pośród pieprzenia o miodzie i jego znaczeniu w przyrodzie stajemy się największym w Europie przedsiębiorstwem utylizacyjnym? W którym dawny dorobek i całkiem dzisiejsza ludzka energia i przedsiębiorczość, ludzka godność i marzenia, nasze wspólne człowieczeństwo – wszystko to przerabiane jest „nowocześnie, postępowo i modernizacyjnie” na zgrabne i seksowne byle-co?