Dola bankruta

2011-10-31 07:51

W kontaktach międzyludzkich, a także w kontaktach między wielkimi społecznościami oraz między Państwem i Ludem dobrze jest wiedzieć, na ile wiarygodny i przewidywalny jest partner, czyli „ta druga strona”. Bo od tego zależy sensowność i poprawność wszelkiego planowania, projektowania spraw przyszłych, ustawiania sobie tzw. życia.

 

Mam podstawy sądzić, że najmniej wiarygodny i przewidywalny jest zawsze bankrut. Polska zaś bankrutami stoi.

 

Emerytury

Każdy twój dochód oparty na umowie o pracę (etatowy) jest uszczuplany o niemałą kwotę, z której płacone są emerytury. Nie, ZUS nie działa jak OFE, nie musi (i nigdy nie chciał) oddawać emerytom choćby w przybliżeniu tyle, ile z nich zdarł w czasach, kiedy pracowali. Zresztą, OFE też tylko obiecują.

 

Rzecz w tym, że na skutek analfabetyzmu zarządców tzw. systemu emerytalnego oraz tych, którzy wdrażają rozwiązania w sferze zatrudnienia – ZUS jest bankrutem, podobnie jak KRUS. Nie wypłacają „tego co się należy”, a w przyszłości oddali jakiekolwiek roszczenia tych, którzy dziś pracują na umowach nie-etatowych. Ich liczba rośnie w zastraszającym tempie. Niemal całe nowe pokolenia.

 

Dziś niezły kawałek „tego co się należy” wypłaca tzw. budżet państwa, dotując ZUS i KRUS miliardami. Społeczny sens tego jest taki: to co tobie kiedyś potrącaliśmy, emerycie – poszło na szczaw. To co teraz potrącamy pracującym – nie wystarcza na potrzeby. No, to im potrącamy chytrze jeszcze więcej, dotując emerytury z budżetu.

 

Oświata

Szkolnictwo podstawowe i tzw. średnie realizuje konstytucyjną zasadę powszechnego bezpłatnego dostępu do oświaty. Kruczek polega na tym, że zawsze można manipulować „minimum oświatowym” (czyli tym, co przeciętny absolwent musi wiedzieć i umieć, a zatem otrzymać bezpłatnie), a do tego można stawiać rodziców w przymusowej sytuacji co do „dodatków”: podręczniki, wyposażenie, materiały dydaktyczne, ubiór, zajęcia nietypowe, w tym wycieczki itp.

 

Około 30% kosztów oświaty publicznej jest więc już teraz pokrywane z pieniędzy wydrążanych z kieszeni rodziców, ewentualnie poprzez rozmaite fundacje i stowarzyszenia oraz ubłagane datki sponsorów. Oświata zwana niepubliczną rozkłada obciążenia bardziej „komercyjnie”.

 

To oznacza, że oświata rozumiana konstytucyjnie – jest bankrutem.

 

Ochrona zdrowia

To również jest „obszar konstytucyjny”. Rozmaite projekty systemowe w tej dziedzinie nie wypaliły, żaden. Może dlatego, że jesteśmy chorowici (albo hipochonrykujemy), może dlatego, że na zdrowie łoży się zbyt mało.

 

Podobnie jak w oświacie – mamy ochronę zdrowia „dla wszystkich”, a także komercyjną oraz „dla wybranych”.

 

Gdyby nie dodatkowe oddłużanie, gdyby nie rozmaite sponsorstwa (w połowie podszyte lobbingiem), gdyby nie tzw. fundusze pomocowe spoza kraju – byłoby jasne, że ochrona zdrowia jako dziedzina konstytucyjna jest bankrutem.

 

Kolejnictwo

Decydenci nie mogą się zdecydować, czy fakt, iż ludzie masowo co rano lubią jeździć do pracy i szkoły w większej miejscowości, a po południu z niej wracać, poza tym mają rodzinne, zawodowe, turystyczne potrzeby – oznacza szansę komercyjną, czy obowiązek publiczny wobec Ludności.

 

Z tego niezdecydowania żyją nieźle ci, którzy „robią w kolejnictwie”.

 

Nieźle żyją zarówno co do dochodów i przywilejów, ale też na skutek bezwładu, nie pozwalającego od nich zbyt wiele wymagać.

 

Infrastruktura kolejowa (w tym tory i dworce) w większości „nie istnieje”, jeśli zważyć dane księgowe (amortyzacja). A skoro jest używana, to jest awaryjna, niebezpieczna. Rozkład jazdy, będący w rzeczywistości umową (potwierdzaną przez nas w drodze zakupu biletu) jest dalece umowny, zarówno co do zawartych w nim pozycji, jak też punktualności. Standard podróży – różnie. Możliwość egzekwowania praw pasażerskich – śmieszna. Regulamin kolei gwarantuje wyłącznie, że nas dowiezie (z tego też nie zawsze się wywiązuje).

 

Kolej jest bankrutem

 

Drogownictwo

Właściwie można powiedzieć, że niczym nie różni się od kolejnictwa. Choć różni się wszystkim, co do fasad.

 

Gdyby nie potężne dawki tzw. funduszy pomocowych z zagranicy (kiedyś za to zapłacimy, podobnie jak w oświacie, zdrowiu, kolejnictwie, infrastrukturze, może już płacimy gdzieś „bokiem”) – a także gdyby nie to, że każdy z pojazdów co dzień dopłaca do interesu zużyciem opon, amortyzatorów, paliwa, napraw drobnych uszkodzeń na przeszkodach – to drogi ogłosiłyby bankructwo (szczerze mówiąc, nie wiem jak, co oznacza, że bywają bankructwa, których się nie daje ogłosić).

 

Samorząd terytorialny

Oczywiście, wobec struktury budżetowej i podległości prawno-kompetencyjnej, wobec regulacji stanowiących „kaftan bezpieczeństwa”, mówienie o samorządach terytorialnych że są samorządami – to szyderstwo.

 

Państwo nie daje samorządom możliwości przeżycia bez bankructwa, chyba że zechcą one w spokoju się zapadać pod własnym ciężarem. Dziadzieć.

 

Albo zakręcić się przy funduszach, co oznacza „mieć kogoś” w zarządach tych funduszy (tej smutnej prawdy nikt nie analizuje systematycznie).

 

Samorządy terytorialne są bankrutami, a pojedyncze egzemplarze dobrze zarządzane, albo wykorzystujące jakąś „nadzwyczajną rentę” położenia lub zasobów – potwierdzają tylko tę zasadę.

 

 

*            *            *

 

Bankrut ma to do siebie, że jest nieobliczalny we wszystkim, poza jednym: zrobi wszystko, by oskubać z grosza każdego napotkanego.

 

Pracownicy stający się emerytami – są oskubywani „na wydrę”.

 

Uczniowie i ich rodzice – jak wyżej.

 

Pacjenci i ich rodziny – a czemużby inaczej…

 

Podróżni kolejowi i drogowi – jak najbardziej.

 

Społeczności lokalne „podległe” samorządom terytorialnym – jak wszyscy inni.

 

Podatnicy – to przecież oczywiste, choćby z definicji słowa „podatek”.

 

Wyłudzanie i siłowe wyduszanie datków pod pozorem obiecanej usługi, świadczenia, inwestycji – to praktyka bankruta. Unikanie odpowiedzialności za cokolwiek – to praktyka bankruta. Mimikra pokazująca, że „wszystko się da zrobić” – to teatrzyk bankruta.

 

W porządnym kraju w takich sytuacjach obywatel puka do Państwa: zrób-że coś, Ministrze, Pośle, NIK-u.

 

No, tak, ale nasze Państwo jest też bankrutem, nie dość, że nic IM nie zrobi, to samo zachowuje się podobnie…

 

Zaś mądry (inaczej) Cynik-Profesor wywiesza wywieszkę w Stolicy, że to Ty, Polaku, mimo najlepszych chęci jesteś bankrutem, w każdym razie Twój rachunek "na głowę" sięga 20 tysięcy. Od każdego!

 

To jest majstersztyk! Bankrut nie ogłasza się bankrutem, za to wmawia bankructwo komuś, kogo oszukuje i skubie!

 

Liczysz na to, że Ciebie to ominie?