Dwie agresje

2013-08-01 06:47

 

Poniższe jest amatorską próbą interpretacji historii, a nie opinią wartościującą.

Pakt Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku spowodował nie jedno, a dwa naruszenia integralności polskiego państwa (II Rzeczpospolitej) przez ZSRR.

Po raz pierwszy odbyło się to o 3 w nocy, 17 września. Wezwany pilnie do Komisariatu Spraw Zagranicznych w Moskwie ambasador Wacław Grzybowski otrzymał od zastępcy Ludowego Komisarza Spraw Zagranicznych Władimira Potiomkina notę dyplomatyczną, w której ZSRR uzasadniał agresję na Polskę stwierdzeniem o zaprzestaniu istnienia państwa polskiego. Potiomkin przeczytał mu notę (uzgodnioną wcześniej z Niemcami) o rzekomym „rozpadzie państwa polskiego” i krokach podjętych przez ZSRR w celu „wzięcia pod swoją opiekę” Ukraińców i Białorusinów zamieszkujących terytorium Polski. Grzybowski wykazał kłamliwość i niezgodność przytoczonej argumentacji „z prawem cywilizowanych narodów”. W odpowiedzi usłyszał, że rząd polski i dowództwo armii „uciekli” do Rumunii. Gdy polski dyplomata powtórnie zaprotestował przeciwko nieprawdzie i słownictwu Potiomkina oraz powołał się na obowiązujący do 1945 r. polsko-sowiecki pakt o nieagresji, usłyszał w odpowiedzi: „Jeśli nie ma rządu polskiego, to nie ma też żadnego paktu o nieagresji”. Odpowiedział: „Rozumiem, że moim obowiązkiem jest zawiadomić mój rząd o agresji, która prawdopodobnie już się rozpoczęła, ale nie zrobię nic więcej”. Grzybowski noty nie przyjął[9]. Faktycznie o godzinie 4 w nocy, Armia Czerwona uformowana w dwa fronty - białoruski i ukraiński, mające w swoim składzie siedem armii, liczących w pierwszej linii według szacunkowych liczb od 600 tysięcy do 1 miliona żołnierzy uderzyła na polską granicę wschodnią (Damian Markowski, Bić się czy nie? Dylemat wobec sowieckiej agresji 17 września 1939 roku Magazyn Historyczny „Mówią Wieki”, oraz Małgorzata Niklewicz, 17 września - bez szans na zwycięstwo Raport Polska.pl, 2004-09-16).

Po raz drugi miało to miejsce podczas zwycięskich kampanii Armii Radzieckiej w latach 1944-45. Rząd Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie – rząd Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1939-1990 będący legalną kontynuacją władz II RP, zmuszonych opuścić Polskę po agresji III Rzeszy i ZSRR na Polskę we wrześniu 1939 i okupacji całego terytorium Polski przez agresorów. Siedzibą rządu był Paryż, później Angers (na zasadzie eksterytorialności), a od końca czerwca 1940 (kapitulacji Francji) – Londyn. Władze RP na uchodźstwie zakończyły działanie po wyborze i zaprzysiężeniu Lecha Wałęsy na prezydenta Polski i przekazaniu mu insygniów prezydenckich przez prezydenta RP Ryszarda Kaczorowskiego. 6 lipca 1945 dotychczasowi sojusznicy Rzeczypospolitej, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone wycofały uznanie dyplomatyczne Rządu RP na uchodźstwie, uznając powołanie Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej z udziałem Stanisława Mikołajczyka za wykonanie postanowień konferencji jałtańskiej w kwestii powołania rządu polskiego uznawanego przez wszystkie państwa tzw. Wielkiej Trójki (Wielką Brytanię, USA i ZSRR). 25 czerwca 1945 rząd Tomasza Arciszewskiego w nocie przekazanej zwycięskim mocarstwom odrzucił postanowienia konferencji w Teheranie i Jałcie, stwierdzając logicznie, że swoje uprawnienia konstytucyjne przekazać może tylko rządowi wyłonionemu w wolnych wyborach w kraju (Władze Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie – publikacja Rządu RP na Uchodźstwie, Londyn 1988). Ostatnie jednostki Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie zostały rozwiązane w 1947 po sfałszowanych przez późniejszych zwycięzców, a uznanych przez mocarstwa zachodnie wyborach parlamentarnych w Polsce (styczeń 1947). Irlandia, Hiszpania i Watykan (do 1958 ambasador przy Watykanie, do 1972 chargé d’affaires Kazimierz Papée) były ostatnimi państwami, które uznawały Polski Rząd na Uchodźstwie.

Co to oznacza?

Zarówno podczas „wyzwalania” Białorusi, Litwy i Ukrainy przez Armię Radziecką, jak też wkroczenie wojsk radzieckich na terytorium Podlasia, Lubelszczyzny i Podkarpacia, a na pewno w dniu 1 sierpnia 1944 – istniał legalny, uważany przez „mocarstwa jałtańskie” (Stalin ignorował temat) rząd w Londynie, wraz z tzw. państwem podziemnym na terenie Kraju (mocarstwa jałtańskie wycofały – przypomnijmy – poparcie dla polskiego rządu na uchodźctwie dopiero 6 lipca 1945). Oznaczało to, że Armia Radziecka – podobnie jak w roku 1939 – znajdowała się na terenie Państwa Polskiego bez wymaganych w takiej sytuacji uzgodnień z legalnym rządem, w dodatku „przywiozła w walizkach” inny, konkurencyjny rząd, który następnie wspierała w mało zgrabnym politycznie przejęciu władzy ze skutkiem na następnych kilkadziesiąt lat.

Konferencja poczdamska (17 lipca 1945 – 2 sierpnia 1945 w Poczdamie w pałacu Cecilienhof) była pierwszą z trzech (Teheran, Jałta, Poczdam), która miała prawo pominąć – już wtedy nie uznawany – rząd londyński. Może właśnie dlatego pokuszono się o obecność delegacji polskiej (z nadania radzieckiego), która legitymizowała dwie poprzednie konferencje w sprawach polskich. Zauważmy, że (o ile trafiam w sedno) w Poczdamie nie był reprezentowany nikt inny z Europy Środkowej, nawet przyłączone zbrojnie do ZSRR Ukraina, Białoruś i trzy kraje bałtyckie.

USA, GB i RF – godząc się na wkroczenie w 1944-45 wojsk radzieckich na tereny Polski bez uzgodnień dyplomatycznych – naruszyły prawo międzynarodowe i „legitymizowały” pakt Ribbentrop-Mołotow.

 

*             *             *

Jest jasne i oczywiste, że w warunkach wojennych wiele decyzji politycznych podejmuje się „na skróty”, a interes militarny góruje nad dyplomacją salonowo-gabinetową. W każdym jednak przypadku obowiązuje prawo międzynarodowe, które stawia przed uczestnikami decyzji strategicznych obowiązek uzgodnienia lub powiadomienia legalnych władz państwowych o tym, co zamierzają (ci uczestnicy) uczynić wobec atrybutów państwowości: granice, ludność, terytorium, organizacja państwowa).

Mówiąc logicznie, choć naiwnie: Armia Radziecka lub wszyscy „jałtańczycy” zgodnie powinni powiadomić Rząd Polski o swoich zamiarach i planach: oficjalnie i prawdziwie. W szczególności – mamy wszak 1 Sierpnia – należało uczciwie powiadomić sojusznika „jałtańczyków” walczącego z wrogiem „jałtańczyków” o tym, że pozwoli się wrogowi wykończyć sojusznika. A już instalowanie – wbrew istniejącemu legalnie rządowi – rządu konkurencyjnego przez jednego z „sojuszników”, który współuczestniczył w rozpoczęciu wojny jako agresor – to naruszenie prawa międzynarodowego oczywiste dla wszystkich.

Potwierdzam: Powstanie Warszawskie nie miało szans, podobnie jak wcześniejsze Powstanie Getta. Niemniej przegrana (i związana z nią ofiara) – to nie tylko wojskowy błąd przywódców Powstania, ale zwykły, choć cichy spisek mocarstw jałtańskich przeciw istniejącemu państwu, przeciw jego rządowi pozostawionemu poza informacją dyplomatyczną. W tym świetle powojenne zabawy suwerennością licznych innych państw na wszystkich kontynentach – wydają się zwykłą kontynuacją aroganckiej polityki mocarstw.