Echo, a może już plagiat…

2011-01-09 08:04

 

Moja pierwsza dorosła, a więc podpadająca pod paragrafy, myśl wybiegająca dużo dalej niż oficjalny (albo popularny, obiegowy) przekaz brzmiała następująco: biorąc pod uwagę proporcjonalną wielkość biurokracji, stopień inwigilacji społeczeństwa, rozmiar i sposób rekrutacji do armii, rozwarstwienie i nierówności społeczne, funkcjonowanie Najważniejszej Osoby i jej Otoczenia, a także funkcjonowanie środków masowego przekazu – ZWIĄZEK RADZIECKI NAPRAWDĘ NIEWIELE SIĘ RÓŻNI USTROJOWO OD CARATU.

 

Miałem wtedy 18 lat, trwały w najlepsze lata gierkowskie (do Konstytucji PRL wpisywaliśmy dozgonną przyjaźń z ZSRR), w dodatku byłem słuchaczem uczelni, w której nie znano się na żartach z ustroju. A jednak przeżyłem, większe miałem tam kłopoty za publiczne i „natrętne” (tak powiedziano) śpiewanie kolęd po akademikach.

 

Kiedy podczas Pierwszej Solidarności słowo Samorząd (i Samorządność), a wraz z nim Demokracja, Obywatelstwo i podobne zaklęcia, stały się tematami dysput i zdobiły sztandary – ja w SGPiS-owskiej Relacjosondzie puściłem cykl artykułów (dziś byłyby to notki) pt. UPADEK SAMORZĄDU. Opisywałem w nim mechanizmy kulturowe i właściwości psycho-mentalne przeciwne trendowi demokratyzującemu kraj. Np. taki odruch, że – wybrawszy najlepszego z nas na Szefa – natychmiast stajemy w opozycji do niego i traktujemy go krytycznie-roszczeniowo, jakby sobie funkcję uzurpował.

 

Pisząc pracę magisterską (jedną z kilku prób) nt. polityki produkcyjnej i inwestycyjnej korporacji międzynarodowych, nie wiedzieć czemu wskazałem m. in.  na to, że w „korporacji” ZSRR silne są ruchy odśrodkowe i bardzo PRAWDOPODOBNY JEST ROZPAD TEGO KOMBINATU.

 

Kiedy zostałem wybrany na przewodniczącego Ogólnopolskiej Rady Nauk Społecznych, afiliowanej przy organizacji studenckiej, wygłosiłem do jakiegoś mikrofonu pogląd wraz z argumentami, że socjalizm zwany wtedy powszechnie realnym – JEST TAK NAPRAWDĘ SOCJALIZMEM DOMNIEMANYM. Był stan wojenny w rozkwicie.

 

Jako organizator konferencji Socjalizm vs Rynek (SGPiS 1985/6/7) i wielu seminariów na aktualne tematy społeczne (Kazimierz Dolny, Kiry, Otryt) zapraszałem na te imprezy profesorów i autorytety „zewsząd” również z opozycji. Raczył mnie wezwać Jan Główczyk (członek Biura Politycznego) i zapytać, co te szelmy robią na moich seminariach. Skąd wiedział? Ja zaś mu tłumaczyłem po swojemu, NA CZYM POLEGA DEMOKRACJA. Aż mnie wywalił za drzwi.

 

Od lat ogłaszam gdzie tylko można, że Ameryka jest pięknym może krajem, Amerykanie to fajni, choć zmanierowani ludzie, ale państwo USA JEST PAŃSTWEM ZBRODNICZYM I EKSPLOATATORSKIM od zarania po dzień dzisiejszy. Ufundowanym na zbrodni holokaustu „Indian”, niewolniczego „importu” siły roboczej z Afryki, nielegalnego drenażu patentów i mózgów z całego świata, na koniec wojen gospodarczych na Bliskim Wschodzie (wcześniej w Wietnamie i w innych, mniej spektakularnych miejscach). Nie różni się jakościowo od tego, co Stalin, Hitler, rozmaite soldateski. Służby „specjalne” oraz powszechna inwigilacja traktują tam swój naród jak psie łajno, a propaganda każe temu narodowi wierzyć, że jest błogosławiony najlepszą demokracją w świecie. I w Historii. Początek zaś oficjalnej nowoczesnej historii Ameryki – to pokazanie wała brytyjskim mocodawcom przez kolonizatorów, czyli oczywista zdrada stanu!

 

Bardzo dawno temu rozpisałem na czynniki pierwsze pojęcie KAPITAŁU FIKCYJNEGO jako całego złodziejskiego systemu fałszywych tytułów do dochodu, które to tytuły są pierwsze w kolejce po tantiemy w razie kryzysu, kosztem tych, co dochód realnie wypracowują. Za najlepszą w tej materii nadal uważam „wirtualną” dysputę Schumpetera z Marksem. Pracę tę mam wciąż nie opublikowaną, poza wspominkami internetowymi. Przypomnę, że dwa lata temu mieliśmy pierwsze (nie ostatnie) apogeum finansowej zapaści, wygenerowanej w USA. Następne – w drodze.

 

Moja główna myśl teoretyczna (co za ambitne sformułowanie!) opisuje METAEKONOMIĘ, dla której ekonomia znana dziś podręcznikowo jest zaledwie szczególnym przypadkiem (ja tę szkolną, podręcznikową, nazywam „statystyczną” albo FENICJUM). Dowolne PWEC (Potencjalne Światowe Centrum Gospodarcze) ma w sobie „genetycznie” zakodowaną zupełnie inną , oryginalną, specyficzną ekonomię (Rosja, Chiny, Indie, Ameryka Łacińska, Arabia, itd.), ale świat cywilizacji technicznej narzuca im swój koncept teoretyczny, a tam on okazuje się kulawy, tyle że oswojenie intelektualne jest tam silne. Przygotowuję ciężką publikację na ten temat. Od kilkunastu lat. Próbowałem gdzieś bronić „Ekonomia Planu, wybrane atrybuty gospodarki typu rosyjskiego” – nie wyszło.

 

I tak dalej.

 

Dziś moje tamte poglądy są już obiegowe i oczywiste. Z tą samą, „moją” argumentacją.

 

Nie jestem męczennikiem poprzedniego ustroju, a nawet Nostradamusem, chcę tylko pokazać, że moje „tranzystory” pracują całkiem poprawnie i potrafią wybiegać myślą przed inne myśli, poparte nawet dużymi tytułami naukowymi i nimbem wiedzy nadzwyczajnej.

 

W ostatnim okresie, na wiele miesięcy przed Mainstreamem, ogłasza(łe)m przeistaczanie się państwa RP w państwo mega-neo-totalitarne, wprowadzam do obiegu słowo TuskenKampf, projektuję ustrój oparty na Ordynacji Sołtysowskiej, ogłaszam instytucję Swojszczyzny za kluczową dla przyszłości ustrojowej w Polsce, teoryzuję nt. Demokracji Powierniczej, a przede wszystkim opisuję, jak Nomenklatura obsadzająca Administrację, Infrastrukturę, Walory(Finanse) i Politykę(Dysponentów) ciągnie na dno cały kraj nic-nie-robieniem i polityką koryta (tyle zysku co w pysku), brnąc w nieuchronną zapaść gospodarczą i pociągając kraj w otchłań. Za to z miłym Pi-aR-em. I tak dalej.

 

Moje prywatne blogi, dość niedawno uruchomione, mają setki tysięcy kliknięć. Polskie komputery w tych kliknięciach są na 3-4 miejscu.

 

W mainstreamie i w publikacjach rozmaitych (w tym blogerskich) czytam swoje własne zdania i argumenty sprzed miesięcy, a nawet tygodni, czyli całkiem świeże jeszcze. Oczywiście, nie są to cytaty, tylko światłe myśli tych, co mnie cytują. Wyglądają jak nowe.

 

Ja sam nie umiem zarabiać lub robić kariery na tym, co wymyślam, nie mam tego niezbędnego „genu kapłańskiego”, więc nie ma o co kopii kruszyć. Ale…

 

 

OGŁOSZENIE:

 

Zezwalam na nieodpłatne cytowanie wszelkich moich pomysłów, argumentów i specjalnie ukutych pojęć (nazw własnych), w dowolnym miejscu i kontekście. Jak ktoś nie umie lub nie ma siły wskazać oryginalnego autora – trudno.

 

Tylko że jeśli zobaczę, iż ktoś na cudzym zbija ciężki grosz albo rośnie na Przemądrą Postać – to się przypomnę.

 

 

Kontakty

Publications

a może już plagiat…

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz