Fenomen związku zawodowego

2011-07-14 08:48

 

Nie po raz pierwszy, ale dziś szczególnie, chcę powiedzieć o związkach zawodowych rzecz dla nich przykrą. Znam, cenię i szanuję wielu związkowców, zarówno tych z wielkich central, jak też tych „podskakiewiczowskich”. Niektórzy z nich nie przyznają się do lewicowości, odrzucają automatyczną, stereotypową kalkę „związkowiec-lewicowiec”.

 

W czasach, kiedy praca najemna była jedynym źródłem dochodu (zresztą, marnego) większości Ludności – analitycy struktur społecznych tacy jak Lenin mogli sobie budować model składający się z piramidki. Na dole – uciskane wyzyskiem masy pracujące. Nieco wyżej – świadome sytuacji związki zawodowe, szarpiące się z Kapitałem o podział owoców pracy. Najwyżej – partia socjalistyczna albo komunistyczna, świadoma awangarda klasy robotniczej, walcząca o państwowe mechanizmy gospodarcze lepsze niż dotychczasowe (socjalizm), albo walcząca o zmianę ustroju, o dominację ludzi pracy w państwie (komunizm).

 

Dosłowne przenoszenie wypracowanych wtedy pojęć na to, co dziś mamy lub mieć powinniśmy – chyba jest pomyłką.

 

Aby to łatwiej wyłożyć, użyję przykładu Janka Muzykanta, żyjącego jak wiadomo w świecie konserwatyzmu (praca, bóg, ojczyzna, rodzina, hierarchia, modlitwa, cnoty, miłosierdzie, posłuszeństwo). Dobry pan ze dworu zauważa talent Janka i powiada: „pójdź, dziecię, ja cię uczyć każę!”

 

Gdyby jankowo-muzykantowa rzeczywistość była prawicowa, a nie konserwatywna – Janko musiałby sam przebić się swoim talentem, pracowitością, zapobiegliwością – albo świat straciłby zapewne wiele nie dowiedziawszy się o takim zdolnym chłopcu.

 

Gdyby jankowo-muzykantowa rzeczywistość była lewicowa, a nie konserwatywna – Janko zostałby liderem kółka zainteresowań muzycznych w szkole podstawowej (nauczanie dla wszystkich), po czym poprzez bezpłatne (płatne z budżetu) szkoły muzyczne zrobiłby karierę tak wielką, jak jego talent i ewentualne pragnienia. Służyłby tym talentem ludziom pracy oraz wszystkim pozytywnym jednostkom i społecznościom.

 

Ale jankowo-muzykantowa rzeczywistość jest w dzisiejszej Polsce związkowo-zawodowa, czyli konserwatywna a’rebours. Janko zbiera z różnych wsi swoich kumpli, idą pod dwór pana i krzyczą:

  • ·         każdemu dawaj po skrzypku, zdzierco!
  • ·         ależ Janku, tylko ty grasz na skrzypkach, a Franek na fujarce, pozostałym słoń na ucho nadepnął!
  • ·         dawaj po skrzypku, bo ci tę chałupę z ogniem puścimy!
  • ·         Janku, porozmawiajmy, wasza akcja nie ma sensu społecznego!
  • ·         ostatnia szansa, dajesz po skrzypku czy nie!?!

I pan dworski albo ustępuje, albo wzywa policję. I próbuje odnaleźć pośród paragrafów haki na Janka i jego kumpli, po czym zaczyna się sądowy kontredans.

 

Istotą związku zawodowego jest roszczeniowość. Leninowskie związki zawodowe delegowały swych najlepszych synów do Partii, ta zaś świat zmieniać zamierzała na lepszy. Dzisiejsze związki zawodowe czasem popierają jakieś partie, ale same z siebie nie rodzą partii, choć rodzą partyjniaków i polityków, co jest niepoważne.

 

Dzisiejsze związki zawodowe – bo i po co – nie proponują poprawek do rzeczywistości, tylko walczą z nią, a raczej z jej największymi beneficjentami. Racja związkowo-zawodowa polega na wydzieraniu jak najwięcej z tego, co jest zyskiem Kapitału (zamiennie – Organów Założycielskich, Pracodawców). Związki zawodowe nie spoczną, zanim nie będzie tak, że 100% zysku zostanie podzielonych między masy wedle związkowo-zawodowego mniemania. Jeśli będzie to tylko 1% albo 99% - związki zawodowe będą grozić pożarem.

 

Związki zawodowe są w oczach lewicy jej największym historycznym osiągnięciem, ale tak naprawdę są największą lewicy porażką, ślepym zaułkiem, choć w pewnym momencie historycznym zupełnie seksownym.

 

Cokolwiek prowadziłoby lewicę ku samorządności (obywatelstwo rzeczywiste a nie rejestrowe, demokracja) i/lub ku spółdzielczości (swoje sprawy w swoich rękach, współgospodarzenie, zyski na cele publiczne) – ma sens lewicowy. Związki zawodowe są ze swej istoty konserwatywne a’rebours (nie pan dworski inicjuje jałmużnę, tylko Janko mu ją wydziera).

 

Związki zawodowe o samorządności i spółdzielczości nie chcą rozmawiać nawet w sprawie własnych szeregów, gdzie mimo fasady kolektywistycznej panuje feudalizm. Mógłbym o tym długo…

 

Znaczne bezrobocie i faktyczny feudalizm w obszarze pracy najemnej w Polsce podawane są jako przyczyna niskiego „uzwiązkowienia” polskiej gospodarki (ok. 13%).

 

Myślę sobie jednak, że podstawą słabości związków zawodowych jest ich kurczowe trzymanie się formuły konserwatywnej a’rebours, zbieszonej janko-muzykantowości. Bez prób konstruktywnych. Bez oferty awansu społecznego dla ludzi pracy najemnej (z proletariusza staniesz się obywatelem – oto do jakiego związku bym wstąpił).

 

 

Kontakty

Publications

Fenomen związku zawodowego

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz