Filipika

2014-02-15 16:45

 

Powiadają: wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Wrócę do tego przysłowia, czy zawołania raczej.

Zaczął jąkający się logograf Demostenes, który zniesmaczony był tym, iż Filip, „chłystek z Macedonii”, wódz barbarzyńskiej prowincji z północy, pretendował do rządzenia „polityczną rynkowością” Hellady w sposób sobie właściwy, autorytarny, barbarzyński.

„Filip nie potrafi zaspokoić swojej żądzy posiadania, a jest to wielkie zagrożenie dla Hellenów – jąkał Demostenes na Agorze. Jego zuchwalstwo doprowadziło do tego, że urządza igrzyska pytyjskie i zawody ogólnonarodowe dla Greków, choć nie jest nawet jednym z nich. Ma także pierwszeństwo w wyroczni delfickiej w przeciwieństwie do wielu prawowitych Hellenów, którzy proszą bogów o pomoc przeciw niemu, oraz obala demokratów w różnych miastach osadzając tam tyranów. Takie działania są upokorzeniem dla Greków i uderzają w ich wielowiekowe tradycje. Znoszą je jednak z powodu braku odwagi. Ich upadek moralny wynika z tolerowania ludzi przekupnych co dawniej było nie do pomyślenia. Z tych powodów barbarzyńcy nie boją się Greków tak jak kiedyś”.

Rzymianie przejęli z kultury helleńskiej wiele, a taki Cicero podkupił formułę filipik w oracjach przeciw tyranom udającym demokratów. „In Marcum Antonium orationes Philippicae” – to cykl 14 mów wygłoszonych w 44 i 43 p.n.e. przez Cycerona, skierowanych przeciwko Markowi Antoniuszowi. W odróżnieniu od Demostenesa, Cicero osiągnął swój cel: 26 kwietnia 44 p.n.e. senat przychylił się w końcu do wniosku Cycerona, uznając Antoniusza za wroga państwa i ogłaszając konfiskatę jego majątku. Ale skutek dalekosiężny okazał się marny: 7 grudnia 43 p.n.e. Cyceron został zamordowany w swojej willi w Kajecie. Zgodnie z życzeniem Antoniusza odcięto mu głowę i ręce.

 

Moja filipika – z zachowaniem miary, bo kudy mi do Demostenesa czy Cycerona – jest przeciw WSZYSTKIM zwycięzcom kampanii solidarnościowej rozpoczętej założeniem WZZ[1] a zakończonej pyrrusowym zwycięstwem przy Okrągłym Stole[2], na czym najbardziej skorzystali łupieżcy domowi i z innych kurników, tym zaś trojańską bramę otworzył Przechrzta-Mengele.

Otóż uważam, nie od dziś przecież, że wykonawstwo woli ludu wyrażanej od 1956, poprzez 1970, 1976, 1980, 1989, aż po wybory czerwcowe – nie tylko okazało się oszustwem, ale też formuły zaprowadzone u zarania Transformacji i rozbudowywane przez ćwierćwiecze zostały dostatecznie, wystarczająco skompromitowane politycznie. Państwo o nazwie Rzeczpospolita Polska, które od kilku tygodni nazywam Orphanią, wyczerpało swoje możliwości zarządzania Krajem i Ludnością w ich interesie. A nawet w swoim, szalbierczym interesie.

Dziś to Państwo jest utożsamiane – słusznie – z kilkuset-tysięczną drużyną Tuska, ale warto przypomnieć, że przez ponad 25 lat Polskę przebudowywały PRL-PZPR-owskie rządy Messnera i Rakowskiego, potem rząd Mazowieckiego firmujący np. rozbicie struktur organizacyjnych gospodarki bez ustanowienia nowych, udarną prywatyzację (wciskanie cwaniakom majątku narodowego za bezcen), wprowadzanie na masową skalę w granice Polski takich patologii jak bezrobocie, bezdomność, krańcowa nędza, gigantyczna korupcja i „przewały”, degradację kilku polskich branż (elektronika, automatyka, motoryzacja, rolnictwo państwowe, produkcja żywności), ostateczne uprzedmiotowienie samorządów wszelkich (nie tylko terytorialnych). Po Mazowieckim mieliśmy ładnych kilka rządów, w których brały udział (i rzeczywiście rządziły) takie ugrupowania jak: Solidarność, ZSL, PZPR, SD, KLD, ZChN, PC, PSL-PL, PSL, UD, PChD, PPPP, SLD, BBWR, AWS, UW, UP, PiS, LPR, Samoobrona, PO. Wśród tych rządów spektakularnie zapisały się rządy Buzka (cztery pokraczne reformy) oraz Marcinkiewicza-Kaczyńskiego (firmujące hunwejbińską czerezwyczajkę Delfina).

W składzie Parlamentu i Rządu oraz w administracji i w państwowym sektorze gospodarczym zasiadali w większości ludzie aktywni w procesie solidarnościowym i okrągłostołowym. Rzadko którzy wykazali się niezależnością, fachowością, dobrymi wynikami. Pozostali psuli prawo i obyczaje, przynosili wstyd, marnowali szanse, kradli, represjonowali ludność.

Z wielką uwagą od kilkunastu lat wsłuchuję się w rozmaite expozesy, programy rozmaitych partii, uzasadnienia kluczowych ustaw ustrojowych. Moja nieufność zawsze okazywała się – niestety – uzasadniona. Powiedzmy dla porządku, że mądrzejsi i bliżsi kulisom też mówili „po mojemu”. I co z tego…?

Dziś przemawiał Jarosław Kaczyński. No, świetnie przemawiał. Trudno się zgodzić z nim we wszystkim, ale gdyby mi kazano odczytać z kartki jego słowa – odczytałbym z entuzjazmem. I kiedy go słuchałem, myślałem o Marcinkiewiczu, Kazimierzu, wyciągniętym kiedyś z rezerw jak królik z kapelusza. Wczoraj Marcinkiewicz perorował niemal jak premier, mówił rzeczy dojrzałe i mądre. Co prawda, jego życie pozapolityczne dowodzi, że nie przestał być patafianem, ale na sprawach publicznych to on się już zna. O 8 lat za późno…

Dlaczego jest tak, że rozmaici ludzie zupełnie nieprzygotowani (Wałęsa, Pawlak, Marcinkiewicz, Giertych, Lepper, Suchocka, Bielecki, Komorowski) wskakują za najważniejsze kierownice, i dopiero tam uczą się, kosztem naszym i kosztem Kraju (nawet zakładając, że ich intencje i praca były dobre, słuszne, właściwe) – uczą się. Mało to mężów opatrznościowych, którzy mogliby objąć ważne funkcje i dopiero przygotowywać innych?

Nie jestem niczyim wrogiem. Ale nie ufam, że ten program ktokolwiek zrealizuje, nawet gdyby PiS wygrał w cuglach, albo nagle odzyskał zdolność koalicyjną. A nie wierzę, bo nie dość, że polską nawą publiczną rządzą jakieś nieprzyjemne siły i interesy, które trudno jest rozpoznać – to już ekipa tego chowu pokazała, na co ją stać, i na co nie stać.

Nie – Donaldinho, nie – товарищ Лешек, nie – prestigitatorze z Biłgoraja – na was też nie liczę. To nie po waszej stronie ta filipika.

 



[1] Komitet Założycielski WZZ został powołany 29 kwietnia 1978 w Gdańsku przez Andrzeja Gwiazdę, Krzysztofa Wyszkowskiego i Antoniego Sokołowskiego. Impulsem do powstania WZZ Wybrzeża były Wolne Związki Zawodowe Górnego Śląska, co podkreślono w deklaracji z końca kwietnia 1978;

[2] Jedno z najważniejszych wydarzeń w najnowszej historii Polski, od którego rozpoczęły się zmiany ustrojowe Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, w tym częściowo wolne wybory do Sejmu, tzw. wybory czerwcowe. Negocjacje prowadzone były od 6 lutego do 5 kwietnia 1989 przez przedstawicieli władz PRL, opozycji solidarnościowej oraz kościelnej (status obserwatora - Kościół Ewangelicko-Augsburski oraz Kościół rzymskokatolicki). Prowadzone były w kilku miejscach, a ich rozpoczęcie i zakończenie odbyło się w siedzibie Urzędu Rady Ministrów PRL w Pałacu Namiestnikowskim (obecnie Pałac Prezydencki) w Warszawie. W obradach wszystkich zespołów brały udział 452 osoby;