Firmy V-P oraz S-I, nieuchronność kontynentalizacji

2014-02-28 06:03

 

Śledzę rozmaite konferencje i narady, których istotą jest dociec, jak mrówka ma nawiązać albo poprawić relacje handlowe ze słoniem.

Mało jest biedy, kiedy za słonia robi Brazylia czy Indonezja, bo to są słoniątka, które jeszcze nawet nie umieją grać „barierami pozataryfowymi”[1], ale kiedy – jak wczoraj – słyszę poważne rozważania o tym, że Polska powinna znacząco polepszyć bilans handlowy z Chinami i spowodować, by wzrosły wzajemne inwestycje bezpośrednie (przemysłowe, np. greenfield[2] albo greyfield[3]), a nie tylko przejęcia, fuzje, „inwestycje” giełdowe – to pusty śmiech mnie ogarnia po raz pierwszy. Urzędnicy rządowi i agendy „wspierające” polską przedsiębiorczość zagraniczną, opisywali jak się świetnie bawią za środki budżetowe lub składki przedsiębiorców (wyjazdy studyjne, wystawy i targi, szkolenia, wymiana delegacji, delegatury i placówki, manuale i inne wydawnictwa), a na pytania o brak jakichkolwiek efektów odpowiadają szeroko omijając istotę problemu, czyli bezradność pojedynczych przedsiębiorców wobec mamuta. Zwłaszcza że inne kraje Europy Środkowej jakoś lepiej sobie radzą, wielokrotnie lepiej.

Mając z tyłu głowy taki na przykład manewr majątkowo-przekręciarski jak PIR SA („Dobre rady dla PIR”), podpowiadam: Chiny czy Indie, w odróżnieniu od Europy, mają za sobą kilka wielowiekowych podejść do kontynentalizacji („Patriotyzm, kontynentalizm, globalizm”). Liczne peregrynacje chińskie po świecie (kilkadziesiąt delegacji rocznie nawet do największych outsiderów) może i mają niekiedy charakter „dyplomacji turystycznej”, ale są znakomitą, masową bronią w rodzaju „rozpoznanie bojem”. Pół-aferalna Wólka Kosowska[4] czy „numer Covec”[5] – to też element tego rozpoznania.

Tymczasem prostym remedium na takie historie jest nowy, coraz częściej pojawiający się tym firmy, który tu roboczo nazwę V-P (Vacuum-Press) albo S-I (Suction-Injection). To powołania takiej firmy potrzeba dwóch elementów: odpowiednio spreparowanego partnerstwa publiczno-prywatnego[6] oraz współpracy podmiotów mających już doświadczenie w funkcjonowaniu między-kontynentalnym (w Polsce jest to ok. 20 tysięcy importerów i ok. 200 eksporterów w kontaktach z Chinami, ale koncept dotyczy również takich PWEC[7] jak Indie, Europa, Rosja, Brazylia, USA, Indonezja, Arabia).

Istotą konceptu V-P (S-I) jest joint-venture[8] takie samo jakie znamy z przykładu EuRoPol Gaz[9], Sony Ericsson lub Fujitsu Siemens Computers. Skoro rozmawiamy o Chinach, to trwajmy: wspólne przedstawicielstwo (izba) środkowo-europejskich firm doświadczonych w wymianie handlowej z Chinami oraz podobny partner ze strony chińskiej (któraś z prowincji[10]) powołują taką firmę joint-venture, która obejmuje handel (V-P) i inwestycje (S-I). po stronie środkowo-europejskiej zadaniem firmy jest skoordynowane tworzenie oferty eksportowej do Chin i konsolidowanie kapitałów chętnych do inwestowania w Chinach – i odpowiednio, „lustrzanie”, po stronie chińskiej. „Wewnątrz” takiej firmy dokonywałaby się „wymiana towarowa” i „docieranie projektów inwestycyjnych”.

Jaśniej: nie solowe peregrynacje dążące do bardziej lub mniej przypadkowych „trafień”, tylko swoista monopolistyczna formuła „giełdy wewnętrznej” firmy dwustronnej. Gdyby jeszcze na poziomie politycznym taka firma miała przewagę nad pojedynczymi „harcownikami” (ulgi, zwolnienia) – to przynosiłaby krocie, do podziału między zaangażowanych licznych uczestników[11].

Kiedy słyszę, że Polskę gospodarczo na stałe reprezentuje w Chinach kilka osób, a podstawowym sukcesem „promocyjnym” Polski jest pomnik Chopina w Szanghaju (z kopią w Pekinie), gdy tymczasem Siemens rozsiał po Chinach tysiące fachowców od wciskania Chińczykom wszystkiego co się da – to mnie pusty śmiech ogarnia po raz drugi. Zwłaszcza, że w następnym zdaniu urzędnik państwowy ogłasza, że nasz eksport do Chin wzrósł ostatnio o 16% (śmiech bierze się stąd, że to jest eksport tej miary, jaka byłaby wypłata rzędu 300 złotych: jej wzrost o 16%, do 348 złotych, nie zmienia marności tej wypłaty).

Wyłożenie przez Europę Środkową po 1 mld US$ na kilka poważnych firm V-P i S-I – nie wydaje się kosztem wielkim, o ile zdołamy uniknąć „tego co zawsze”, czyli beneficjów dla urzędników kosztem sprawy.

 



[1] Bariery pozataryfowe (inne niż celne) – to narzędzia i działania polityki ekonomicznej rządów, instytucji publicznych czy firm prywatnych, mające na celu ograniczenie rozmiarów wymiany handlowej lub zniekształcenie struktury towarowej i kierunków wymiany dóbr i usług. Polegają, podobnie jak cła, na ograniczeniu wymiany przez podwyższenie ceny dobra krajowego, głównie poprzez nieformalne restrykcje czy regulacje utrudniające sprzedaż na rynkach zagranicznych. Przewaga ograniczeń pozataryfowych nad celnymi polega głównie na ich wyższej elastyczności - można nimi objąć konkretne produkty i usługi. W przypadku barier pozataryfowych istnieje duże pole wyboru w zakresie stosowanych form i środków. Przykłady: kwoty (kontyngenty) wartościowe lub ilościowe, zmienne opłaty wyrównawcze, depozyty importowe, dodatkowe podatki do importu, cła antydumpingowe i antysubwencyjne, zakaz importu (eksportu), licencje, "dobrowolne" ograniczenia eksportu - VER (ang.: Voluntary Export Restraints), przepisy domieszkowe, normy techniczne, wymagania sanitarne i weterynaryjne. Por: Jakub Przybek, notka w: Encyklopedia Zarządzania;

[2] Inwestycje Greenfield – to forma bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Inwestycje greenfield podejmowane są przez firmy, które finansują utworzenie w kraju docelowym zupełnie nowej jednostki poprzez budowę obiektów instalowanie urządzeń i uruchamianie działalności gospodarczej;

[3] Inwestycja typu Greyfield – to inwestycja na terenie opuszczonym, w nieużytkowanych obiektach;

[4] Pomysłodawcą i inwestorem Europejsko Azjatyckiego Centrum Handlowego jest firma "EACC Investments" Sp. z o.o., na 6 hektarach setki firm handlowych oferują praktycznie dowolne towary chińskie;

[5] Rozkopana autostrada A2 i bankrutujący podwykonawcy polscy to "prezent" jaki został po chińskiej firmie Covec, która „zeszła” z inwestycji autostradowo-drogowej;

[6] Partnerstwo publiczno-prywatne, w skrócie PPP (ang. public-private partnership) – to przedsięwzięcia realizowane w oparciu o umowę długoterminową zawartą pomiędzy podmiotem publicznym a podmiotem prywatnym, której celem jest stworzenie składników infrastruktury umożliwiającej świadczenie usług o charakterze publicznym. Fundamentem powyższej definicji jest więc wspólnota działań sektora publicznego i prywatnego – stworzona po to, by obaj partnerzy mogli jak najlepiej realizować cele, do których zostali powołani. Zadaniem partnera publicznego jest bowiem świadczenie usług publicznych, do czego obliguje go prawo, natomiast partner prywatny ma prowadzić działalność gospodarczą i osiągać zyski;

[7] Potential World Economic Center;

[8] Joint venture (wspólne przedsięwzięcie) – to podmiot najczęściej międzynarodowy, stworzony wspólnie przez więcej niż jedno przedsiębiorstwo w celu realizacji określonego zadania lub prowadzenia konkretnej działalności. Celami tworzenia przedsięwzięcia typu joint venture są: uzyskanie dostępu do nowych rynków, poszerzenie posiadanych rynków zbytu, efekt synergii, dywersyfikacja ryzyka, uzyskanie efektów skali, zapewnienie dostępu do tańszych źródeł zaopatrzenia, wspólne opracowanie i wymianę technologii, a także pokonanie barier celnych i administracyjnych utworzonych przez kraj jednego z partnerów;

[9] Akcjonariuszami Spółki powstałej w 1993 roku dla budowy i eksploatacji gazociągów są: Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo S.A. - 48% akcji, OAO GAZPROM - 48% akcji, Gas-Trading S.A. - 4% akcji;

[10] Chodzi o to, by współpracę nawiązywały formacje porównywalne co do wielkości terytorialnej, liczebności ludności, potencjału gospodarczego;

[11] Na co dzień jestem przeciwnikiem jakiejkolwiek monopolizacji, tu wskazuję na „patent”, za pomocą którego można pozycjonować polską gospodarkę na innych kontynantach;