Folklor przedemerytalny

2013-09-23 17:38

 

Uważa(łe)m się za nosiciela przyjaznych uczuć wobec Janusza P, którego znam od czasów SGPiS-owskich, a nasze drogi krzyżowały się wielokrotnie potem.

Moje nosicielstwo stało się szorstkie od czasu, kiedy Janusz został Naczelnym Ludowcem Rzeczypospolitej. I nie chodzi o to, że „nie posłuchał” moich koleżeńskich rad (dziś coraz bardziej widać, że powinien był), kiedy to odradzałem mu wchodzenie do Rządu, podpowiadałem zdyscyplinowanie W. Pawlaka (samowolnie opuścił funkcję Wicepremiera) i zalecałem konsekwentne wdrażanie „trójpolówki”. Nie jestem kimś takim, kogo musiałby Janusz słuchać, więc moje pretensje o „nieposłuszeństwo” byłyby bucowate. Ale też trudno ode mnie wymagać akceptacji tego, co nastąpiło potem.

Moja pretensja do niego ma wymiar – hmmm… - polityczny. Przy tym ja akurat nie jestem politykiem, choć jako dysydent czynnie dążę do obalenia porządku konstytucyjnego zaprowadzonego podstępnie w Polsce po 1989 roku. Jednak Januszowi mam do zarzucenia, że zachowuje się jakby chciał jak najgorzej dla swojego ugrupowania i dla Kraju (nie mówię o nim samym, rachunki mu rosną w stertę, a przychodów nie widać).

Jest faktem, że wicepremierostwo Janusza jest tej natury, która nazywa się „z klucza” (koalicyjnego), przy czym „klucz” jest PSL-owski, a nie personalny. Janusz P. jest najbardziej marginalizowanym z wicepremierów ostatniego pokolenia (https://publications.webnode.com/news/ale-mi-głupio/ ). Lepszy od niego był/jest niewątpliwie poprzednik, bo co by o nim nie mówić, na menedżerstwie i na grze o najwyższe stawki zjadł zęby, lepszym byłby też „proponowany” przeze mnie Jerzy Witold Pietrewicz, dziś wrzucony w beznadziejną czeluść Ministerstwa Finansów, a dotąd menadżer „pierwszoligowych” podmiotów.

Jest faktem, że gdyby tylko Pawlak zechciał (wierzy ktoś, że on nie chce?) – to nawet jako „bezrobotny były” ma większy wpływ na funkcjonowanie kadry w Ministerstwie Gospodarki niż oficjalny szef resortu. Do tego ma wpływ na kadry w innych ministerstwach, liczy się też w grze o popularność w ludowych „auxiliares”, mam na myśli nie tylko Ochotniczą Straż Pożarną.

Jest faktem, że cała – wkurzająca wielu – fachowość Janusza związana z jego rzeczywistą profesją (Infrastruktura, inżynieria zasobów-funduszy, historyczne porównania gospodarcze) – dziś wisi na kołku i się zwyczajnie starzeje, gnuśnieje, porasta wstydem.

Jest faktem, że ta część „trójpolówki”, którą wstępnie dla siebie przeznaczał Janusz, czyli wewnętrzne życie partii ludowej – żyje swoim swędem, a Janusz tylko przeszkadza, jak to czyni np. na Dolnym Śląsku (nie mówię już o skandalu na posiedzeniu kierownictwa). PSL też – jako ugrupowanie, podmiot gry politycznej – od dłuższego czasu nie dał Polsce znać, co sądzi w sprawach najbardziej palących. Zajmuje pozycję wyczekującą, nie umie się dogadać sam ze sobą, czy po prostu nie ma zdania i dryfuje politycznie?

Janusz Piechociński jest z tych, którzy składają podpisy pod interesami, których nawet nie znają i firmują decyzje, które zapadają poza nimi. Tusk bawi się nim jak myszką, skazaną wszak na pożarcie.

Europie i światu jest Janusz zwyczajnie nieznany: nikt nie traktuje poważnie kogoś, o kim wie mało lub zna tylko anegdoty. Naprawdę, „polityczną wadą” Piechocińskiego jest to, że nie był (dotąd?) załatwiaczem rozmaitych geszeftów (a wpadł na głupim ruchu kadrowym z córką).

 

*             *             *

Przed chwilą, w innej sprawie, odpowiedziałem komentatorowi na jednym z blogów: „Analizy mają to do siebie, że wymagają „jedynie” sił merytorycznych. A budowa nowej rzeczywistości - wymaga sprawności politycznej. Jest wielu, którzy siebie samych podejrzewają o to, że taką sprawność mają. Czekam na ich owoce, sam też nie leżę do góry brzuchem, choć politykiem być nie chcę”. Słowa te jak ulał pasują do Janusza: jako analityk pozarządowy, mając długi staż w parlamencie, wykazywał objawy rozumienia tego, co się dzieje, zarazem był powściągliwy w robocie politycznej, robił raczej za sumienie, a może za mądralę. W tej roli dał znakomite wystąpienie tuż przed głosowaniem, jako kandydat na szefa PSL. Pełniąc funkcję rządową (przy czym więcej sobie wyobraża niż ma) – przestał być niezależnym analitykiem, a może przestał być w ogóle analitykiem. Roboty politycznej zaś nie robi, bo ta jest „zastrzeżona” dla tych, którzy mają jakiś znaczący wpływ na ludzi (środowiska). Bez urazy – Janusz takiego wpływu nie ma „na trwałe”, tylko dysponuje „echem” swojego pyrrusowego zwycięstwa nad Pawlakiem.

Mam oto przed sobą list Janusza Piechocińskiego do central związkowych. Z listu wynika, że związkowcy chyba przespali kilka ważnych działań rządu, bo przecież rząd – a na pewno Ministerstwo Gospodarki – dokładnie pracuje nad tym, o co związkowcy się upominają. Gramy w jednej drużynie – zdaje się mówić Janusz P. przecież nie mówi tego w imieniu Rządu?

W rzeczywistości Janusz chwyta się ostatniej dostępnej brzytwy: gra na siebie. Niedługo będziemy świadkami takich oto wywiadów: robiłem spokojną, nie koniunkturalną robotę, przygotowywałem mnóstwo ścieżek zmierzających ku lepszemu, oto one, proszę bardzo, trochę mi w tym przeszkadzały obowiązki stawiane przed wicepremierem mające charakter „obrzędowy”, trochę mi kłód pod nogi rzucano, ale już byłem blisko, szkoda, że nie doczekano, aż te moje prace wybuchną gejzerem, ukażą się spod powierzchni codziennej żmudnej roboty.

 

*             *             *

Jest taki portal, który promuje PLANY rządu Tuska, a może samego Tuska jako persony, choć to są jedynie opowieści bankruta (https://www.premier.gov.pl/co-robimy.html ). W dziale CO ROBIMY jest kilka kwiatków (przepisuję zajawki słowo w słowo):

  1. Gonimy Europę: średnią unijną osiągniemy już po 2020 roku;
  2. Wzrost gospodarczy – nowe miejsca pracy: od 2008 roku skumulowany wzrost PKB wyniósł 18%
  3. Największy plac budowy w Europie: każdego roku wydajemy na inwestycje blisko 100 mld złotych
  4. Miliardy z Unii Europejskiej: dotychczas pozyskaliśmy 59 mld Euro
  5. Tania i własna energia: przemysłowe wydobycie gazu łupkowego ruszy w roku 2015
  6. Nowoczesna gospodarka: wzrost wydatków na naukę 2013 roku do 6,4 mld Euro
  7. Młodzi Polacy bardziej konkurencyjni: na wzór innych europejskich państw obniżyliśmy wiek szkolny do 6 lat
  8. Praca, Dom, Rodzina: wydłużyliśmy urlop macierzyński do 24 tygodni
  9. Dłużej pracujesz, więcej zyskujesz: dzięki reformie emerytury będą wyższe średnio o 45%
  10. Mniej biurokracji: w 2013 roku Polacy złożyli przez internet 3,5 mln PIT-ów
  11. Kultura się liczy: masowa digitalizacja zasobów kultury, 5 mln skanów
  12. Silna i bezpieczna Polska w Europie: na nowy sprzęt dla armii wydaliśmy 16 mld złotych

Chyba nie popełniam błędu, jeśli zakładam, że jako „zajawkę” projektu daje się sprawę najbardziej spektakularną? Dwunastopunktowa „powierzchnia” tego portalu poraża infantylnością. Cóż znaczy „średnia unijna”? Cóż znaczy „już po 2020 roku”? Kogo historia rozliczy za 7 lat z tej obietnicy. I czy na pewno za 7 lat? Cóż oznacza zawołanie o 100 miliardach inwestycji rocznie? Czyż nie przypadkiem znakomitej okazji do geszeftów, czego jesteśmy wciąż świadkami? Czy ktokolwiek jeszcze wierzy w punkt 9-ty tego spisu, mówiący o szansach na wielkie emerytury? Jak 16 mld wydane na zbrojenia przekładają się na wzrost obronności, i czy na pewno? Czy o kurczeniu się biurokracji świadczy internetowa forma składania PIT-ów? Co oznacza kwota 59 miliardów „już pozyskana” z Unii? Skąd pewność, że w 2015 roku ruszy przemysłowe wydobycie gazu łupkowego?

Oczywiście, wystarczy kliknąć poszczególne punkty na portalu, by uzyskać dostęp do wersji rozszerzonej. Tak przynajmniej myśli się przed kliknięciem. Spróbujcie sami.

Wydaje się, że jedynym na świecie człowiekiem, który opiera się na tej propagandzie jak na katechizmie – jest Janusz Piechociński, tak przynajmniej sądzę z jego publicznych wypowiedzi w ostatnich miesiącach. A moim zdaniem mógłby – jako lider ugrupowania koalicyjnego i przywódca niemałego przecież ruchu ludowego – w każdym z tych propagandowych zadęć zadać 10 stronicowe pytanie typu SPRAWDZAM: 5 stron merytorycznej analizy kolejnego zadęcia, 3 strony oczekiwań społecznych, 2 strony – lista zaniedbań rządowych i błędów w sprawie. Nawet słupki by urosły. A to tylko 120 stron tekstu byłoby!

 

*             *             *

Zdradzę Ci, Czytelniku, swoją tajemnicę: nigdy nie byłem w rządzie, nawet na najpodlejszym stanowisku naczelnika wydziału w najśmieszniejszym urzędzie, i wszystko wskazuje na to, że nigdy nie będę piastował takich funkcji. Ale wiem, co zrobiłbym dziś na miejscu Wicepremiera, po roku doświadczeń, w rzeczywistości polskiej 2013 roku, w konkretnej sytuacji wewnątrz ugrupowania.

Nie liczyłbym na to, że kilkanaście miesięcy wicepremierowania poprawi moją sytuację w grze politycznej, że to dobry wpis do CV.

Sporządziłbym wspomniany powyżej pakiet pytań do koalicjanta. Postawiłbym go do akceptacji w kierowniczym gronie ugrupowania. To owocowałoby – mówiąc najkrócej – odejściem z obu funkcji (rządowej, partyjnej) i dałoby szerokie pole do działalności opozycyjnej. Ruch ludowy odczuwa coraz bardziej skutki fatalnej polityki rządu, choć panuje tam specyficzny rytuał, nie pozwalający na otwarte bunty, choć zdarzają się zamknięte spotkania nasycone żółcią.

Jedyna zapowiedź wyborcza Janusza Piechocińskiego, jaka jeszcze ma sens – to obiecany Instytut imienia Macieja Rataja (https://www.polskatimes.pl/artykul/709251,piechocinski-zaprasza-do-wladz-psl-europoslow-dwoch-poslow-i-tworzy-think-tank-im-macieja-rataja,id,t.html ). Pisałem prawie rok temu do Janusza: „Wziąłeś na siebie odpowiedzialność za takie pojęcia budujące ludową tożsamość, jak chłop, ziemianin, gospodarz, rola, plon, chrześcijanin, patriota, powstaniec, leśni, agraryzm, samorząd, wzajemnictwo, gromadnictwo, spółdzielczość, wieś, gmina, powiat, nowoczesne gospodarowanie, itd., itp. To pod Twoją pieczą są one teraz redagowane. Wziąłeś na siebie odpowiedzialność za dolę kilkudziesięciu tzw. auxiliares, czyli organizacji pomocniczych: ochotnicze straże pożarne, koła gospodyń wiejskich, grupy producenckie, zespoły folklorystyczne, twórczość „cepeliadowa”, Zielony Sztandar i inne czasopisma,  ZMW, FML, kluby i świetlice wiejskie (tradycja karczmy niestety umarła), muzea, wydawnictwa ludowe LZS, tradycja Samopomocy Chłopskiej i Gromady oraz bankowości spółdzielczej, itd., itp. Wziąłeś na siebie odpowiedzialność za to, by GOSPODARZ – kluczowy „element socjologiczny” polskiej prowincji – znalazł sobie nowe, godne miejsce w rzeczywistości pokiereszowanej przez Transformację. O losie wiosek i społeczności po-PGR-owskiej nie mówię, bo „temat wymiera” samoistnie.” (https://publications.webnode.com/news/januszowi-–-z-przyjaźni/ ).

I doradzam dziś Januszowi – by rzeczywiście się tym zajął, ale już z pozycji „zaledwie” posła. By odchodząc z funkcji Prezesa (sam, bez „pomocy” ciał kolegialnych) – objął kierownictwo nad Instytutem i zaludnił go nie europosłami (nie przeszkadzają, ale i nie wspierają), tylko ludźmi żywo i kompetentnie komentującymi rzeczywistość. Zastrzegę: to nie muszę być ja.

PSL jest jedynym ugrupowaniem parlamentarnym, które nie będzie podejrzewane o tani koniunkturalizm, kiedy uruchomi proces analityczny równoległy do tego, co się dzieje w MRR, pozarządowy w wyrazie. Będąc w opozycji do Rządu, z którego odchodzi na własne życzenie – Janusz nie musi być dysydentem (jak ja), wystarczy, że będzie kompetentnym badaczem bolączek państwowych, społecznych, gospodarczych.

Jest to zupełnie inna propozycja niż ta, którą składałem Januszowi niemal rok temu (podkreślam, że to jest doradztwo samozwańcze): tamtą zignorował i działał po swojemu, ze skutkiem fatalnym (ciekawe co on sam o tym sądzi). Dziś Janusz Piechociński siedzi coraz bardziej sam na wozie, wokół którego gromadzą się wciąż liczniej drapieżniki. I nadal pohukuje, że jest wicepremierem. Mój boże…!