Fundusz, służba, penetracja

2014-05-24 19:06

 

To moje kolejne podejście „dydaktyczne” do spraw ekonomicznych. Wszystko dlatego, że jest czas właśnie na poszukiwanie „nowej redakcji” opisu gospodarki. Czasy, w których gospodarka składała się z różnorodnych podmiotów zorientowanych rynkowo – bezpowrotnie minęły, choć nikt nie zamierza ich z podręczników wykreślić. Studenteria zatem uczy się archiwaliów w przekonaniu, że poznaje procesy dziejące się „on-line”. Równie dobrze możnaby na akademiach wojskowych kłaść nacisk na znaczenie konnicy i okrzyku :hurrraaa”.

Zatem „znajdźmy 10 różnic”.

 

GOSPODARKA PODRĘCZNIKOWA

GOSPODARKA WSPÓŁCZESNA

WARUNKI

Swobodna konkurencja

Koalicje monopolistyczne

CEL

Rentowność

Koncentracja

FIKSACJA

Zysk

Fundusz

ROLA PAŃSTWA

Demontowanie monopoli

Stymulowanie koalicji

ROLA MANAGEMENTU

Poszukiwanie optimum

Zakotwiczanie w koalicjach

NARZĘDZIA GRY

Innowacje efektywnościowe

Standardy, certyfikaty, normy

TAKTYKA

Prozelityzm kadrowy

Lobbing

WERYFIKACJA

Zachowanie nabywcze klientów

Pozycja polityczna

WIODĄCY TOWAR

Produkty

Projekty

SZYK BOJOWY

Komando

Garnizon

 

Można dyskutować z poszczególnymi zapisami w tabelce (zwłaszcza że pozostawiam ich definiowanie intuicji Czytelnika), trudno jednak jest upierać się, że nadal ZYSK jest fiksacją managementu: dziś strategią przedsiębiorstwa (niepostrzeżenie, ale nieuchronnie przeistaczającego się w projektal, czyli generator projektów) jest gromadzenie FUNDUSZY, które można rozumieć jako zasoby, majątek, potencjał, masa gospodarcza, nisze gospodarcze, obszary gospodarcze.

Rzeczywistość „pierwotnej akumulacji kapitału”, na którą etyk Adam Smith zareagował dziełem „An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Nations” (1776), dopełniając wywód zawarty w „The Theory of Moral Sentiments” (1759) – to była rzeczywistość rugowania z gospodarki formuły GOSPODARSTWA na rzecz wprowadzanej formuły PRZEDSIĘBIORSTWA (początkowo w postaci manufaktury i fabryki).

Rzeczywistość kapitalistyczna (majątek wytwórczy jako tytuł do dochodu), na którą zareagował Karol Marks dziełem „Ökonomisch-philosophischen Manuskripte aus dem Jahre 1844”, potem opracowaniem „Zur Kritik der politischen Ökonomie” (1859), a po latach studiowania ekonomii monografią „Das Kapital” (1867). Drugi i trzeci tom dzieła zostały opracowane na podstawie pozostawionych przez Marksa notatek oraz wydane już po śmierci autora przez Fryderyka Engelsa, co warte zaznaczenia, pod nazwiskiem Marksa. Ukazanie się drugiego i trzeciego tomu nastąpiło odpowiednio w latach 1885 oraz 1894.

Rzeczywistość w ponad sto lat od czasów doświadczanych przez Marksa, 250 lat po czasach doświadczanych przez Smitha – czeka na „narrację”. To rzeczywistość nie tylko dojrzewanie nowych paradygmatów gospodarczych wyrastających na „kompoście” kapitału, ale też rzeczywistość porażki  Komercjalizmu, drążącego Europę od tysiąclecia (przy czym Europa zaraziła komercjalizmem cały świat niemal). W tej rzeczywistości nie tyle rolnikom dezintegruje się gospodarstwa (Smith), nie tyle pracowników oszukuje się na warunkach zatrudnienia (Marks) – ile przedsiębiorców ruguje się z obszaru przedsiębiorczości (biznesowej, społecznikowskiej, artystycznej, intelektualnej). Zarabianie zastępowane jest pozycjonowaniem. To jest pogrzeb Komercjalizmu, a wraz z nim zysku, innowacji, efektywności. No, i rynkowości, której tym więcej w przekazie medialnym, im silniejsze monopole.

 

*             *             *

Oczywiście, za żenujący poziomem humor uważam opowieści o tym, że istnieje „czysta” (w rozumieniu: niepolityczna) ekonomia. Ekonomia w warunkach totalnego zmonopolizowania nie jest w stanie unikać polityki (nie mylić z wymachiwaniem sztandarami, mowa o pozaekonomicznym lobbowaniu interesów). Choćby chciała. A nie chce, mimo zaklęć.

Każda zaś polityka prowadzi nas współcześnie ku Państwu, które jest owej polityki owocem i zarazem mega-generatorem.

Mamy zatem z jednej strony rozmaite Fundusze: grunty, wody, siłę roboczą, majątek wytwórczy, lasy, potencjał artystyczny, potencjał naukowy, sieć wypoczynkowo-rekreacyjna, sieci handlowe, sieć eventów „wielobranżowych” (np. lig „sportowych”), sieci energetyczne, kopaliny, sieci informatyczne, bazy danych, potencjał żywieniowy, itd., itp. W tym „środowisku” działa mechanizm „instalacji”: albo jest się włączonym do funduszu, albo jest się wykluczonym w tym sensie, że nie doświadcza się dobrodziejstw i błogosławieństw, bo ich dysponentem jest wyłącznie fundusz. Żeby jednak zainstalować się w funduszu – trzeba się wpisać w jego język, trzeba prawidłowo (na każdym kroku” „wypełniać rubryki”: błąd (niezaspokojenie oczekiwań rubrykowych) dyskwalifikuje, a przynajmniej czyni podejrzanym.

Tu zaś Państwo reaguje siłami służb: celnych, skarbowych, cenzorskich, rekrutacyjnych, edukacyjnych, infrastrukturalnych, socjalnych, wojskowych, policyjnych, prewencyjnych, inwigilacyjnych, prokuratorsko-sądowniczych. Podkreślmy: służby nie służą regulowaniu relacji między obywatelami, wspólnotami, społecznościami, środowiskami – tylko „ładowi publicznemu”, którego oczekują „nadawcy rubryk”, dziś jeszcze nazywani „korporacjami” i myleni z biznesem „rynkowym”, ale w istocie koncentrujący fundusze. Obywatelstwo zamienia się we „wpasowanie do rejestrów”. Im bardziej bezwolne i bezrefleksyjne – tym lepiej. I przekłada się w oczywisty sposób na pozycjonowanie, czyli zdolność radzenia sobie w nowej rzeczywistości. Czy ktoś jeszcze uwierzy, że absolwent „wyższej szkoły gotowania na gazie” umie więcej niż technik-fachowiec? A jednak to ów absolwent ma większe szanse kariery. O projektalach masowo produkujących „artystów” czy „sportowców”, w rzeczywistości sztucznie wykreowanych celebrytów służebnych wobec „zadanej” konwencji – nie trzeba chyba opowiadać.

Świat eventów, w którym wzięty „sportowiec” podrasowany wszelkimi sposobami i „postprodukowane” beztalencie artystyczne zarabia w miesiąc tyle, ile rzetelny i sumienny fachowiec zarabia przez całe życie – nie jest światem rynkowym, choćby nie wiem jak zaklinać rzeczywistość. Za co on zarabia (przecież nie jest finansowany z biletów, tylko przez sponsorów, czyli markowe monopole) – jest jasne: za reprodukowanie świadomości zbiorowej uznającej, że ONI jakoś NAM ten świat poukładają. Igrzyska – a chleb tylko tym, którzy się dobrze wpasowali w rubryki.

 

*             *             *

Polska jest krajem politycznych podskakiewiczów, którzy wciąż od nowa próbują dotrzeć do ludzi używając IDEI lewicowych, liberalnych, narodowych, chrześcijańskich, państwo-naprawczych, itd., itp. oto dlaczego „uliczne zaangażowanie” Polaków jest „na głodzie”, po prostu śladowe. Oto też dlaczego owo zaangażowanie w Hiszpanii, Ameryce, na Ukrainie – jest o niebo większe: tam „ulica” żyje INTERESAMI, z których najważniejszym jest tożsamość-podmiotowość obywatelska. Kto u nas o tym mówi…?