Gambling or Betting. Desperado’s risks

2013-11-05 09:03

 

Hazard to forma uzależnienia, np. wg ICD-10 – F63.0 (klasyfikacja fobii i mianii) jest to zaburzenie nawyków i kontroli impulsów, polega na często powtarzającym się podejmowaniu niekoniecznego ryzyka, upodobaniu do wyzwań, które przeważa w życiu człowieka ze szkodą dla wartości i zobowiązań społecznych, zawodowych, materialnych i rodzinnych.)

Hazard był obecny we wszystkich starożytnych cywilizacjach. O wartościowe rzeczy i niewolników grano w Chinach już około 2300 lat p.n.e., w Tebach około 1500 lat p.n.e. Dowody na gry hazardowe są w inskrypcjach na piramidzie Cheopsa i w Biblii (rzymscy żołnierze grali o szaty konającego na krzyżu Chrystusa). Starożytne poematy indyjskie, np. “Lament gamblera” (jeden z hymnów Rigvedy) albo “Mahabharata” świadczą o popularności hazardu pośród dawnych Hindusów.

Moje osobiste rozróżnienie jest takie: czym innym są zakłady niskiego ryzyka (Betting), a czym innym gra o wielkie stawki (Gambling).

I już mogę przejść do swojego ulubionego tematu, czyli polityki polskiej. Bo Polityka – to obszar podmiotowych decyzji, dokonywanych przez człowieka wspólnotowo-kolektywnego lub przez jego zastępstwa, reprezentacje i przedstawicielstwa, odpowiednio umocowane. Decyzje te mają charakter PLANU (stan obecny, stan pożądany, sposoby osiągnięcia celów) i dotyczą wyboru alokacji (przeznaczenia) posiadanych środków-aktywów. POLITYKA zrodziła się jako najwyższy w hierarchii mechanizm MNOŻNIKUJĄCY działania człowieka (tak jak Finanse-Bankowość-Ubezpieczenia mnożnikują poprzez „uelastycznianie”, Infrastruktura mnożnikuje poprzez „platformy instalacyjne” a Administracja mnożnikuje starania gospodarcze poprzez „operowanie bazami danych”).

Powtórzmy: w obszarze Polityki człowiek (lub ktoś w jego imieniu) podejmuje decyzje alokacyjne co do swoich zasobów, realizując swój Plan zmiany status quo z aktualnego w pożądany.

Jest oczywiste w tym kontekście, że w obszarze Polityki (jak zresztą w każdym obszarze mnożnikowym) nie ma miejsca na chaos, nie skalkulowane ryzyko, niekontrolowaną spontaniczność. Tu jest wymagany skrajny racjonalizm, wyrachowanie.

Tymczasem mamy w polskiej Polityce aż dwa „kody nieracjonalności”:

  1. Pierwszy kod wiąże się z porządkiem konstytucyjnym, który w obszarze Polityki uruchamia grę o władzę, czyli o to, kto będzie reprezentował Ludność w jej decyzjach mnożnikowych (alokacyjnych) oraz kto będzie tę Ludność „ramował”, zakuwał w ramy takich a nie innych programów politycznych;
  2. Drugi kod wiąże się z woluntaryzmem i arogancją już ustanowionych zastępców, przedstawicieli i reprezentantów Ludności wobec tejże Ludności i wobec Kraju (czyli zasobów tej Ludności): otóż politycy poczuwają się – choć nie maja takiego upoważnienia – do roli wyłącznych dysponentów dobra powszechnego;

Oba te kody nieracjonalności przynoszą takie skutki, które można nazwać szkodami Ludności i Kraju: pierwszym jest autoryzowanie „kawałków” Ludności na „swoich i nieswoich” (w konsekwencji: Nomenklatura), drugim jest skłonność do Gamblingu, czyli gry o wielkie stawki dokonywanej na nie-swoim ryzyku i nie-swoim mieniu.

Demokracja socjalistyczna a demokracja liberalna

W czasach, które pamięta coraz mniej z nas, każdy człowiek miał niemal obowiązek zatrudnienia się. W obrocie było powiedzonko „niebieskie ptaki”, oznaczające nielicznych, podejrzanych nierobów: w wydaniu warszawskim byli to np. bikiniarze, a w Krakowie – dżollerzy. Podstawowym pytaniem „władzuchny” legitymującej obywatela było: „z czego pan się utrzymuje”.

Ów para-obowiązek zatrudnieniowy owocował przedziwną formułą demokracji: we władzach lokalnych i centralnych Ludność była „reprezentowana” proporcjonalnie do liczebnej wielkości zakładów pracy albo związków pracowniczych. Przedsiębiorstwo (kombinat, sieć) liczące kilkanaście tysięcy „załogi” nie było rzadkością, niemało było też „kilkudziesięciotysięczników”. Proces kształtowania się „wielkoprzemysłowej klasy robotniczej” wspierany był – z wzajemnością – przez graniczący z patologią ciąg na wielkie inwestycje: stocznie, chemia, budownictwo, wydobycie, motoryzacja, obrabiarki, paliwa, elektrownie, hutnictwo.

Podstawową strukturą gamblerską było tzw. Zjednoczenie, czyli „tematyczna” struktura pośrednia między pojedynczym zakładem pracy a ministerstwem. Jeśli Zjednoczenie miało sprawnego przedstawiciela w układzie partyjno-rządowym – reprodukowało swoją „wielkoprzemysłowość” i wzrastało w siłę, również polityczną, pochodną od liczebności zatrudnienia i wartości księgowej majątku. Na dobrą sprawę ten wir inwestycyjny zasysający bez pomyślunku publiczne (wspólne) środki został zatrzymany dopiero przez stan wojenny, przy czym nie zaproponowano niczego w zamian, co zahamowało impet „rozwojowy”, zamiast go jedynie przekierować.

Od ćwierćwiecza mamy inne czasy. Od razu powiedzmy sobie, że skłonności gamblerskie Władzy nie zostały wygaszone, a można też zauważyć, że rozmaite fale „prywatyzacyjne” wręcz podsycały te patologię.

Tyle że zmienił się „podmiot” gamblerski. O ile „za komuny” na gamblerce zyskiwały (lub traciły) upartyjnione struktury zjednoczeniowe i regionalno-partyjne, o tyle dziś jest to pole awansów i upadków kamaryl politycznych. Wyjaśnijmy: kamaryla to zhierarchizowane ugrupowanie uzurpujące sobie decyzyjność w sprawach gospodarczych i politycznych, oparte na zarządzaniu koteriami i klikami. Koteria (patrz: Pedia) – to grupa ludzi i środowisk powiązanych ze sobą wspólnymi interesami, popierających i broniących się wzajemnie, których celem jest trwanie na różnych poziomach i wymiarach władzy, stosująca takie „techniki zarządzania” jak ukierunkowanie na własne, egoistyczne cele, często wbrew interesowi ogółu społeczeństwa, wywieranie pozaprawnego wpływu na działanie struktur publicznych, nadużywanie stanowisk, intrygi, nepotyzm, niedopuszczanie i eliminowanie z życia publicznego osób niewygodnych. Istnieje psycho-mentalny mechanizm wzajemnego napędzania między koteriami i całkiem „elementarnymi” klikami (za Pedią: w socjologii klika oznacza małą podgrupę osób, znajdującą się na obszarze większej grupy, wśród członków której istnieją silne więzi oraz zazwyczaj jasno sprecyzowany cel, wartości i normy, które nie są tożsame z celami, wartościami i normami całej grupy. W socjometrii jest to podgrupa osób dokonująca wzajemnych wyborów, lecz nie dokonująca wyborów wśród członków większej grupy, do której należy). Mechanizm ten nazywam Zatrzaskiem Lokalnym (każdy w dzielnicy, miasteczku, gminie wie, z kim co trzeba załatwić, komu nie wchodzić w drogę, komu się poskarżyć, itd., itp.). Jednostki tworzące klikę (funkcjonujące w formule Zatrzasku Lokalnego) charakteryzuje swoisty stosunek do mienia społecznego, twierdzą, że jest niczyje i można z niego dowolnie korzystać.

O ile zatem „za komuny” gamblerka dotyczyła przede wszystkim wielkoprzemysłowych inwestycji w „sztandarowe flagowce socjalizmu” (co dawało „kapitał” w postaci wielotysięcznej załogi), o tyle obecnie dotyczy ona kilku elementów przekładających się wprost na majątek i dochody kamaryl: zmiany własnościowe (fabryk, gruntów, banków, mediów),  rynki (czyli obszary zbierania nadwyżek finansowych: reklamowe, konsumpcyjne, kredytowo-pożyczkowe, usługowe, np. GSM), fundusze (będące okazjami do czerpania „tantiem”: fundusze pomocowe, emerytalne, zdrowotne, specjalne – np. PFRON, PARPA i inne parabudżetowe), sieci-struktury-systemy (np. bazodanowe, operacyjne, kryzysowe), infrastruktura (np. krytyczna), służby (jawne i sekretne, dążące do wciąż nowych przetargów i okazji dla tych przetargów).

Tak zwana szara ludność nigdy nie miała kontroli nad gamblingiem (przede wszystkim dlatego, że „nadzorczo i operacyjnie” zajmuje się nim tzw. Państwo Stricte: służby sekretne, dyplomacja, sztaby armii i policji, centrala wymiaru sprawiedliwości, itd., itp.), choć w owych wielkich grach szafuje się naszym wspólnym majątkiem, dorobkiem pokoleń. Przyglądam się z zainteresowaniem Polskim Inwestycjom Rozwojowym, a to dlatego, że jest to WIELKA PRZYGOTOWALNIA DO GAMBLINGU STULECIA. Podmiot powołany z dużym zadęciem dla buforowania ewentualnego kryzysu, kierowany przez służebną postać niedouczoną formalnie o skarlałej osobowości, ale sprawną w gamblingu, w rzeczywistości gromadzi ostatnie poważne rezerwy majątku narodowego, które zostaną użyte w jakimś krytycznym momencie politycznym, a do tego czasu stanowią (stanowić będą) rezerwowy fundusz nomenklaturowy.

Sądzę, że w najbliższych kilkudziesięciu miesiącach PIR posłuży do przeniesienia własności wspólnej (narodowej) do podmiotów prywatnych na skalę dużo większą niż to się odbyło w przypadku FOZZ, NFI i OFE razem wziętych. Zastanawiam się też, w jaki sposób PIR przejmie kontrolę nad wielkimi funduszami budżetowymi i parabudżetowymi, w tym ZUS, NFZ, PFRON, PARPA, NFOŚ, WFOŚ, KRUS, FUS, Fundusz Administracyjny, Fundusz Pracy, FGŚP, Fundusz Alimentacyjny, Fundusz Gospodarki Zasobem Geodezyjnym i Kartograficznym, Fundusz Leśny, itd., itp. Powstanie też specjalny, odrębny fundusz zawiadujący infrastrukturą krytyczną (być może już istnieje).

Piszę to całkiem poważnie.

Jedynym sposobem zapobieżenia tej gamblerskiej grabieży – dość stanowczo „wkręcanej” w procesy legislacyjne – jest nacjonalizacja rozpraszająca, czyli powołanie gminnych, co najwyżej powiatowych Zarządów Regaliami, kontrolowanych przez kolektywy wybierane w powszechnych lokalnych wyborach, zawiadujące „lokalnymi fragmentami” opisanego pokrótce powyżej majątku narodowego. Dobrze byłoby też powołać ruch na rzecz obrony substancji regalnej.

Temat rozwinę w następnej notce.