Gospodarowanie trój-równoległe

2012-06-13 08:23

 

Wciąż szukam sposobu opisania pewnego „procederu strategicznego” w taki sposób, aby nie okazało się to marudzeniem i malkontenctwem. Chodzi i kondycję polskiej gospodarki.

 

Generalnie – to już wiedzą wszyscy – kraj jest tym bogatszy, im więcej NOWYCH dóbr, wartości i możliwości dostarczy sobie w rozmaitych tyglących się procesach gospodarczych, a jeśli do tego zdoła owo bogactwo podzielić ku powszechnemu zadowoleniu (np. sprawiedliwie) – to już jest dobrze, bo rokuje na przyszłość.

 

W miarę „pęcznienia” gospodarki pojawiają się w niej elementy trwałe, służące nie pojedynczemu procesowi, ale całym cyklom, po wielekroć. Ekonomiści różnie te elementy trwałe klasyfikują, ja rozróżniam Administrację, Infrastrukturę, Walory (finanse, budżety, fundusze, banki, ubezpieczalnie) oraz Politykę (rozpostartą np. między koterie, samorządy, itp.). Elementy trwałe „kosztują” nawet wtedy, jeśli chwilowo stoją nieużywane, ale to działa też w drugą stronę: jeśli nie są modernizowane, a choćby tylko doglądane, to chwilowo nie generują kosztów, ale w przyszłości grożą ich gwałtownym wzrostem, bo np. „zapuszczona” Infrastruktura działa mniej efektywnie, do tego jest mniej efektywna i kosztowniejsza „na starość”.

 

Polska gospodarka – z grubsza – dzieli się na trzy patologiczne sektory:

  1. Sektor oparty na czerpaniu zysków z tego, że nie ponosi się kosztów odtworzeniowych (modernizacyjnych, pielęgnacyjnych)  w Administracji, Infrastrukturze, Walorach i Polityce, a raczej dokonuje się ich nad-eksploatacji rabunkowej, z wyprzedażą „okazyjną” i nadzatrudnieniem totumfackim włącznie;
  2. Sektor oparty na „zapobiegliwości pozasystemowej”, co oznacza nie tylko „szarą strefę” (działalność poza oficjalną buchalterią), ale też nastawienie się Państwa i Nomenklatury (zarządzającej Administracją, Infrastrukturą, Walorami i Polityką) na drenaż Ludności (w tym Przedsiębiorczości), czyli „branie bez dawania”;
  3. Sektor czerpiący nadzwyczajne korzyści z tego, że nadąża za postępem i oczekiwaniami rynkowymi, ale pobiera za to marżę „ekstra”, bowiem dotyczy to enklaw zauważalnych na tle siermiężności generowanej przez dwa pozostałe sektory: 90% tego sektora generuje dochody innych gospodarek, czyli cały sektor jest narzędziem drenażu;

Państwo kontroluje (jest w miarę zorientowane i podejmuje decyzje) właściwie wyłącznie co do Nomenklatury oraz co do Budżetów (centralnego oraz tzw. samorządowych). Nie zarządza z pozycji gospodarza żadnym z wymienionych sektorów, jest biernym uczestnikiem gospodarki, ale nie z pozycji jej stymulatora, tylko chciwego delfina, podkradającego gdzie się da, byle prawdziwy gospodarz nie zauważył.

 

Co do tego, kto to jest prawdziwy gospodarz – napisałem już wiele. Dość powiedzieć, że kiedy sobie obejrzymy „inwestycje” uruchomione pod hasłem Euro-2012 (będące wydatkami bezzwrotnymi, więc nie inwestycjami) oraz skład naszej reprezentacji, a na koniec zauważymy, „kto tu rządzi i na jakich warunkach” – to mamy prawie w całości obraz polskiej gospodarki.