Granice obowiązku

2014-05-04 18:50

 

„Moje poczucia moralne dyktują mi pytanie o granice obowiązku odpowiedź stanowczą: nie ma granic moralnych zobowiązań. Nie ma >minimum moralnego<, które by mogło nam zagwarantować czyste sumienie, zapewnić tytuł człowieka dobrego – człowieka, któremu nic zarzucić nie można, który jest >w porządku<. Żyjemy zawsze czyimś kosztem. Jesteśmy zawsze w stosunku do kogoś w sytuacji uprzywilejowanej. Żyjemy otoczeni morzem ludzkich nieszczęść, którym w jakimś stopniu moglibyśmy zapobiec i których wobec tego w tym samym stopniu jesteśmy współsprawcami.

Nie jest prawdą, że nic dla (innych) uczynić nie możemy. Uznanie, że jesteśmy w (jakiejś) sprawie bezsilni, jest jednym z czynników utwierdzających ową bezsilność.

Skąd wobec tego powstaje w nas niekiedy chęć takiego właśnie stawiania sprawy? Jeden z powodów wiąże się z hierarchią ważności naszych zobowiązań moralnych. Pomagając jednym – musimy zarazem zrezygnować z pomocy innym.

Każdy człowiek znajduje się w określonym miejscu przestrzeni i czasu, pośród określonych ludzi. Z jednymi związany jest obiektywnie w sposób mocniejszy i bogatszy, z innymi – luźniejszy i uboższy. Sprawą najważniejszą jest stosunek do tych, z którymi nasze życie jest splątane najmocniej i najciaśniej, bo tutaj nasze decyzje pociągają najbardziej bezpośrednie i najdonioślejsze skutki.

Miłość do bliskich jest rzeczą trudną. Miłość do ludzkości redukuje się najczęściej do wzniosłych przeżyć i pięknych gestów. To sprawia, że pierwszeństwo skłonni jesteśmy przyznawać obowiązkom moralnym wobec tych, wśród których żyjemy. A ze szczególną nieufnością przyjmujemy apele o pomoc dla ludzi, dla których tak niewiele zdziałać możemy, jeżeli wezwaniom tym nie towarzyszy troska o tych, którym naprawdę pomóc bylibyśmy w stanie.

Istnieją bez wątpienia przykłady autentycznej solidarności z ludźmi, z którymi nie wiąże nas nic poza ludzkim braterstwem – akty ofiarnej i skutecznej pomocy, przezwyciężające bariery przestrzeni, kultur, ras. Zasługują one na najwyższą moralną aprobatę, ale pozostają z natury rzeczy czymś wyjątkowym, wykluczającym powszechne naśladowanie.

Wrażliwi na cierpienie ludzkie, gdziekolwiek się z nim spotykamy, i gotowi do niesienia rzetelnej pomocy, unikajmy zarazem wszystkiego, co przybiera postać taniego gestu czy symbolicznej demonstracji”.

Źródło: Marian Przełęcki, „O rozumności i dobroci”.