Hodowcy długów. Z nędzy się nie wychodzi

2010-11-03 08:00

 

Polski system prawny preferuje cwaniaków i rozbójników. Cwaniak i rozbójnik jest świadom tego co robi. Zatem zanim napadnięci przez niego zorientują się, o co chodzi, już są gnieceni przepisami, paragrafami, artykułami, wyrokami, złożonymi gdzieś nieopatrznie podpisami.

 

Oto przykład drobny. Mam takich na podorędziu kilkanaście.

 

Wyobraźmy sobie kogoś, kto przez kilka lat żył w nędzy, nie mając zatrudnienia. Dodajmy (bo zaraz się znajdą mądrale-komentatorzy), że nie jest zarejestrowany jako bezrobotny, z gapiostwa albo z jakichś powodów formalnych. Nie dostosował się do Transformacji, nawet jeśli był młody i elastyczny duchem. Coś nie wyszło. Zdarza się.

 

Mógł się poddać. Ale nie poddał się. Żył jakimś psim swędem, byle się nie zapaść, nie stoczyć. Żył – powiedzmy jasno – nie płacąc tam, gdzie była szansa, że się „przemknie”. Ale żył. Na przykład jeździł na gapę, szukał szans, zajęcia, zarobku. Kilka razy „kanary” go przyłapały. Kilka razy dał sobie „wcisnąć” jakąś usługę, na którą go nie było stać: telefon Sferii, internet, pożyczkę Providenta. Takie firmy wcisną swoje usługi nawet przysłowiowemu szmaciarzowi, bo ważna jest prowizja sprzedawcy. I podpis „klienta”, na którym opiera się wszystko, co poniżej.

 

Znam taki przypadek. Ów przypadek szczęśliwym trafem po latach dostał pracę: wypłata niewielka, ot, pozwalająca przeżyć.

 

I wtedy zlatują się firmy windykacyjne. Gdyby działały dla odzyskania długu – powiadomiłyby go: wiemy, że zarabiasz, masz tyle długu, umówmy się na spłatę.

 

Ale one działają dla zysku: skupują drobne „kanarskie” długi i poprzez wierzycielskie procedury z 200 złotych robią 2000 złotych. Wystarczy 10 takich długów – i człowiek, który wyszedł z nędzy i właśnie odżywał, skazany jest na to, że za 1000 złotych na rękę będzie żył następnych kilka lat.

 

Powiecie – należy mu się, po co wchodził w zobowiązania, których nie spłacał.

 

A on odpowie: przez lata płaciłem Państwu podatki, kiedy zaś okazało się, że jestem w potrzebie – Państwo odwróciło się ode mnie. Kazało mi zdychać albo kraść. Wbrew nędzy wykaraskałem się z gnojowiska – a Państwo zamiast mnie ochronić przed sępami – jeszcze ich wspiera w jawnym złodziejstwie.

 

Jak to wygląda? „Kanar” jest zainteresowany prowizją, więc nawet ewidentnego nędzarza spisze. Podobnie działają „przedstawiciele” firm sprzedaży różnych usług wciskający cokolwiek nawet niewypłacalnym klientom. Byle mieć ich podpis. Potem – oczywiście – powstaje dług, czyli „delikwent” nie płaci, bo i z czego (takie „dopadanie” ludzi bez pracy powinno być karalne, bo z góry jasne są intencje „dawcy usługi”!). Czas płynie, dług rośnie. Dług po 3 latach przepadnie, taki jest przepis. I wtedy znajduje się sposób, by nie przepadł. Wykupuje go firma windykacyjna. Aby jego umorzenie-przedawnienie wydłużyć z 3 do 10 lat – firma idzie do sądu. Ani ta firma, ani sądy nie zawracają sobie głowy tzw. skutecznym (rzeczywistym) powiadamianiem dłużnika, że „jest sądzony jego dług”. Zapada wyrok oczywisty, wszak jest na jakimś dokumencie podpis dłużnika. Potem tytuł wykonalności – i czekamy. Teoretycznie 7 lat (wcześniej 3, razem 10) i dług powinien się przedawnić. Ale tu jest A-KUKU! Windykator „podejmuje próbę” windykacji, na przykład zleca komornikowi egzekucję, podając adres z pierwotnego dokumentu  – i tak może robić co 9 lat i 11 miesięcy (wtedy znów pojawia się kolejne 10 lat na przedawnienie), aż wreszcie poprzez dane ZUS czy Urzędu Skarbowego, niekoniecznie zgodnie z prawem, wypatrzy, że któryś z dłużników „wychylił głowę”. Wtedy ten, kto go wypatrzył, przejmuje od innych jego „hodowane” długi i odtąd będzie go nękał, nie dając mu żyć.

 

Z obserwacji wynika, że „hodowcy-spekulanci” powiększają dług średnio  10-krotnie. Robią to dziesiątkami i setkami, praktycznie nie poświęcając na to energii i kosztów (koszty sądowe, kilkusetzłotowe, obciążają oczywiście nic nie wiedzącego dłużnika). Zauważmy, że jeśli były nędzarz, dłużnik, dostanie pracę nawet za 3000,- brutto (około 2000,- netto), to w ciągu 2-3 miesięcy nawet  10 krotnie powiększony dług „komunikacyjny” zostanie z niego zdarty. I też łatwo, bo komornik pisze do zakładu pracy i dłużnik jest bez ruchu. Oczywiście, komornik udaje, że powiadamia dłużnika (na adres, który wcześniej miał sąd), ale praktycznie dłużnik dowiaduje się o ściąganiu dopiero przy wypłacie, kiedy połowa, jedna trzecia długu już jest „spłacona”. W tym długu są również odsetki naliczane bezprawnie, bo wolno je naliczać od chwili powiadomienia dłużnika (skutecznego, rzeczywistego), że jest dłużnikiem. Nawet jeśli ma on refleks, trzeźwy umysł i obycie w prawie, złoży natychmiast do Sądu pozew – to Sądy reagują 2-3 miesiące, czyli kiedy możnaby zacząć dochodzić odebranie tytułu wykonawczego uzyskanego z naruszeniem prawa – sąd już się sprawą nie zajmie, bo ściągnięcie całego długu wygasza jakiekolwiek roszczenia dłużnika, choćby słuszne.

 

„Ludzkie” interwencje dłużnika u komornika, reprezentantów prawnych nowego właściciela długu i u samego właściciela – są próżne i beznadziejne: nie po to „hodowali” dług, żeby pójść na rękę dłużnikowi. Czasem jednak udają: płać w ratach, ale dług narasta. Skończysz spłacać ten dług – dopadniemy ciebie z nowym, a tam odsetki już naliczamy…

 

To jest zwyczajny bandytyzm, a szkody społeczne są ogromne, zaś korzyść Państwa – żadna. Powstał cały sektor „hodowców” i „ściągaczy” długów. Bandycki, złodziejski sektor, legalizowany przez sądy. I przez kulawy system prawny, dysponujący przemocą i całą surowością wobec mikrodłużnika, ale „bezsilny” wobec bandytów wyposażonych w paragrafy, procedury, cynizm i bezczelność.

 

 

*             *             *

Państwo powinno chronić mikro-dłużników, którym nie pomogło w biedzie, a którzy tuż po odzyskaniu równowagi są napadani i osaczani przez żądnych zysku padlinożerców. Mikrodług spłacany powinien być temu podmiotowi, u którego ten dług zaciągnięto. Bo po sprzedaniu tego długu specjalistom od jego „hodowania” i bezwzględnego ściągania – przestaje to być dług, a zaczyna być kapitałem spekulacyjnym.

 

Sądy powinny mieć zakaz praktykowania rozpraw zaocznych, jeśli mikrodłużnik nie jest prawidłowo powiadamiany o rozprawie. To tu jest węzeł, który zawiązywany jest na szyi dłużnika, bo to tu zaczyna się „hodowla” długu.

 

Państwo zaś z urzędu powinno ścigać „hodowców” mikrodługów, których głównym narzędziem jest trzymanie w tajemnicy przed dłużnikiem faktu, że się go cichcem „obrabia”.

 

A może jednak nie Państwo, tylko „rodzima” wspólnota samorządowa powinna mieć prawną możliwość brania w opiekę mikrodłużników, byłych nędzarzy, na przykład sołectwo (patrz: Ordynacja Sołtysowska – tutaj). Może sołectwa powinny tworzyć specjalny fundusz wierzycielski i kancelarie „anty-hodowlane”, może potrzebne jest jakieś inne rozwiązanie, prawna ochrona ludzi wciągniętych w pułapkę?

 

W każdym razie Państwo, które dopuszcza do tego, że wychodzący z nędzy ludzie nie mogą odzyskać równowagi, bo „hodowcy” długów czyhają na nich za węgłem ustawionym z durnych, nieludzkich przepisów promujących aspołeczne, spekulacyjne „łowy” – takie Państwo nie jest godne pobierać podatków od obywateli, których nie chroni.

 

Z nędzy się nie wychodzi. Z nędzy trzeba się cichcem wykradać. W tajemnicy przed „hodowcami”. Trzeba zatem samemu stać się cynikiem i cwaniakiem. Oto jak nas wychowuje „nasze” Państwo.

 

Taki polski dziki zachód.

 

To dlatego nie znoszę „mojego” Państwa. Dlatego – i z wielu innych powodów, postuluję nową Ugodę Społeczną (tutaj).

 

 

Kontakty

Publications

Z nędzy się nie wychodzi

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz