Hunwejbini, mieszacze i cenzorzy (mini-rozprawka)

2011-10-17 07:38

 


Ale u nas się nigdy prawdy nie pisze,

bo albo znajomi, albo „naród” (?),

albo pan Bóg czy inny Stalin

 się obrazi.

 

Zygmunt Mycielski, Dziennik (1960)

 

 

Ciekawe, jak polskie „brązownictwo polityczne” poradzi sobie z oczywistym już chyba faktem, że kolejne polskie formacje transformacyjno-modernizacyjne nie tylko pobłądziły systemowo, sprowadzając Polskę „na skraj”, ale każda z nich wykreowała co najmniej jednego „nad-lidera”

 

Ekonomiście wypada zajmować się mechanizmami gospodarczymi (czasem na wyrost zwanymi „mechanizmy rynkowe”), odkrywać je, nazywać, dzielić na korzystne i fatalne, ogłaszać i projektować nowe. Nie bez kozery ekonomiści dzielą się na mikro (badacze podmiotów gospodarujących) i makro (badacze „rynków”) oraz systemowców (badacze najogólniejszych prawideł).

 

Socjologowi trzeba wydobywać z ukrycia lub tylko nazywać wylazłe interesy wielkich zbiorowości i społeczności oraz małych wspólnot i grup społecznych oraz wszelkich podmiotów życia publicznego – a potem szukać kulturowych, psychomentalnych, społecznych i politycznych źródeł tych interesów. Dobry socjolog czyta w strukturach społecznych jak w otwartej księdze.

 

Politologom najlepiej wychodzi nazywanie rozmaitych grup interesów i podmiotów polityki wyłaniających się, wyodrębniających się ze społecznej kipieli życia publicznego, znajdowanie ich podskórnych źródeł ekonomicznych i społecznych, opisywanie ich morfologii, znajdowanie ich potencjalnych konfliktów i sojuszy oraz prognozowanie, co też one potrafią zmalować na scenie.

 

Historycy przykładają współczesne miary do wydarzeń i procesów dawnych, potem starają się je obejrzeć „oczami” dawnymi, porównywać to wszystko – a następnie szukać paraleli i spraw wspólnych z tym, co się właśnie odbywa i starać się, aby nikt złośliwy po raz kolejny nie dowiódł, że historia jeszcze nigdy nikogo niczego nie nauczyła, co jest zadaniem beznadziejnym.

 

Kierowałem kiedyś Ogólnopolską Radą Nauk Społecznych, akademickim ruchem kilku tysięcy studenckich kół naukowych i tyluż młodych naukowców, równolegle współzakładałem Akademię Młodych, której jakiś czas przewodziłem, gdzie poza Izbą Społeczną była też Izba Techniczna, Humanistyczna i Przyrodnicza.

 

Wyjaśniam poszukiwaczom niejasnych związków, że obie formacje były afiliowane przy „reżimowych” organizacjach młodzieżowych. Afiliowane, podkreślam, w odróżnieniu od kół naukowych i klubów oraz ośrodków produkowania myśli – będących wprost w strukturach tych związków młodzieży.

 

Na przełomie lat 70-tych i 80-tych, będąc całkiem młodym, obiecującym człowiekiem, przeszedłem więc intensywny kilkuletni kurs nauk społecznych od ekonomii poprzez psychologię po filozofię, ale też cybernetykę społeczną i podobne nurty poboczne. Miałem „pod ręką”, niemal do swojej dyspozycji, najwybitniejsze głowy z obszaru tych nauk, sam zresztą pisywałem referaty i wygrywałem konkursy, jakie towarzyszyły seminariom i konferencjom. Lepszego uniwersytetu nie wyobrażam sobie.

 

Na ile starczyło mi IQ – wchłonąłem całą tę rozmaitość w siebie i stałem się jaki jestem, nie bez udziału kilku znakomitych mistrzów, którzy się mną zajmowali osobiście.

 

Cytując – a właściwie twórczo go rozwijając – piszę zatem za K.I.Gałczyńskim (na pdst. „Boję się zostać wieszczem”):

„Nie mówię żem jest geniusz – lecz i nie dupa

też bym doszedł do Nobla, gdybym się uparł

mdlałyby przy mnie matrony

cudze by rwały mnie żony

katedry otworem by stały

majątek bym zebrał niemały

aż w końcu spełniony – bym upadł”.

 

Boy-Żeleński pisał w „Ludziach żywych i brązownikach”, że łatwiej jest pisarzowi-twórcy wydostać się spod nagrobnego kamienia, niż z zapomnienia podstępnie aplikowanego w myśl zasady C’est sacré, car personne n’y touche (to jest święte, ponieważ nikt tego nie dotyka – cytuję za K. Tomasikiem „Hipokryzja szacunku”, choć on pisze na nieco inny temat). Mowa o tzw. polemice brązowniczej w okresie międzywojennym, na temat celowego uświęcania ważnych postaci (chodziło pierwotnie o A. Mickiewicza), które się stawiało na sztucznych piedestałach, odczłowieczając je, a przede wszystkim przemilczając ich „niedoskonałość”.

 

W Polsce dziś brązownictwo polega na wygaszaniu w sobie odruchów krytyki wobec ustroju i systemu, a także na budowaniu piedestałów dla kolejnych przywódców, choćby przeistaczali się w uzurpatorów. No, i na duszeniu w zarodku tych podskakiewiczów, którzy jednak brązownikami być nie chcą. Ja na przykład czuję się duszony.

 

Ciekawe (powtórzmy), jak polskie „brązownictwo polityczne” poradzi sobie z oczywistym już chyba faktem, że kolejne polskie formacje transformacyjno-modernizacyjne (OKP-wałęsodrużyna, AWS-buzkodrużyna, PO-tuskodrużyna) nie tylko pobłądziły systemowo, sprowadzając Polskę „na skraj”, ale każda z nich wykreowała co najmniej jednego „nad-lidera” (a może po prostu „ducze”), któremu trudno powstrzymać się (było?) od autorytaryzmu i kultu własnych konceptów, zwłaszcza kiedy wyłazi próchno ze zgrabnych konstrukcji.

 

Powtórzę, aby uniknąć nieporozumień: Solidarność była masowym potwierdzeniem tego, co było w 2-giej połowie XX wieku oczywiste w Polsce, tzn. gospodarczej, społecznej i politycznej niewydolności tzw. Systemu. A jednak zaledwie na palcach można było liczyć wtedy tych, którzy „z imienia” potrafili nazwać rzeczywisty problem, przed jakim stała Polska. Łatwo było zatrzymać kraj w proteście przeciwko wyczuwanemu bezsensowi, o wiele trudniejsze okazało się skierowanie go w najlepszym z możliwych kierunków. Dlatego tak lekko zarówno tzw. klasa robotnicza (solidarnościowy suweren), jak też „okrągłostołowcy” i na koniec rząd Mazowieckiego dał się wyprowadzić w pole dogmatykom liberalno-monetarystycznym, jawnie sterowanym spoza kraju i jawnie w tzw. obcym interesie. Bugaj, Małachowski i Modzelewski – to nazwiska symbolizujące opór przed terapią szokową, uciszony entuzjazmem reformatorskim, podsycanym nadziejami na epokowe miejsce w historii i całkiem przyziemnymi interesami.

 

Ostatecznym beneficjentem terapii szokowej (a w niej: programu powszechnej prywatyzacji i liberalizacji gospodarki) stali się „inwestorzy zagraniczni”, którzy wyłuskali najlepsze kąski, budując swoje monopole w kluczowych dziedzinach gospodarki, a potem eksploatowali co się da, bez żadnego instynktu gospodarskiego (MALMA to jeden z wyjątków).

 

„Odruchem elekcyjnym” było powierzenie losów kraju „postkomunie”, która wszak miała być na zawsze wyklęta.

 

W ciężkich oparach kompromisu AWS przywróciła władzę suwerenowi pierwotnemu, wyrugowawszy Wałęsę na margines. I powtórzono operację wyprzedaży posezonowej, przy czym w tym rządzie nie trzeba było nikogo ogłupiać, bo zasiadali w nim niemal wyłącznie lobbyści wielkich interesów, dla których im więcej „ruchu”, tym większe frukty do przygarnięcia. Czyż mógł taki rząd powstrzymać się od czterech reform, które w swej istocie okazały się Wielkimi Beneficjami? Przypomnę: system emerytalny (skorzystał: OFE), edukacja (stracili wszyscy poza geszeftem), ochrona zdrowia (stracili wszyscy poza lobbystami), samorząd terytorialny (stracili samorządowcy i ludność na rzecz geszefciarzy i nomenklaturszczyków, ukonstytuowały się koterie uzbrojone w Zatrzaski Lokalne).

 

„Odruchem elekcyjnym” – jakże by inaczej – było powierzenie losów kraju „postkomunie”, która (powtórzmy) miała być na zawsze wyklęta. Brązownicy tych rozwiązań będą jednak do upadłego przekonywać, że AWS pogrzebały niezbędne koszty pożytecznych reform. Zatem OK., jeśli zgoda, to gdzie są korzyści, jakie miały się ujawnić po latach? Gdzie w tych czterech obszarach jest jakiś oczywisty powód do zadowolenia, społecznej satysfakcji?

 

Akt ostatni trwa, ale drgania się nasilają i cały teatr jest zagrożony. Tuskodrużyna już jawnie gra na interesy kontynentalno-globalne, w pozostałych sprawach popadając w błogie nic-nie-robienie. Jest w tym jakaś logika, jeżeli zamierzona – to godna piekła. Nic-nie-robienie oznacza bowiem zaniedbania. Najbardziej widoczne w Infrastrukturze. Długa żywotność (wieloletnia amortyzacja) Infrastruktury oznacza, że trzeba co dzień jej doglądać i pielęgnować, wyłapując drobiazgi. Jeśli się tego nie robi – drobne rysy i nieprawidłowości kumulują się, aż wybuchają w postaci katastrof oraz w postaci bezbronności wobec kataklizmów. Kiedy zaś katastrofy i kataklizmy „się staną” – wtedy trzeba będzie to wszystko oddać „fachowcom z zagranicy”. Zwłaszcza że „sprawdzili się” uruchamiając nowoczesne i sprawne nisze infrastrukturalne, za odpowiednią komercyjną odpłatnością.

 

Pytanie pomocnicze: gdzie są fundusze z odpisów amortyzacyjnych Infrastruktury, skoro nie jest ona – generalnie – modernizowana? Niech nas nie mylą rozbabrane inwestycje wielkomiejskie i magistrale w budowie, bo tam „rządzi” Europa i jej „fundusze pomocowe”.

 

Pytanie pomocnicze nr 2: jaką emeryturę dostaną ci, którzy lata spędzają na bezrobociu albo na umowach zwanych śmieciowymi?

 

Pytanie pomocnicze nr 3: jaką satysfakcję otrzymają ci przedsiębiorcy (biznesowi, społecznikowscy, artystyczni), którym podstępnie „wykradziono” ich rozpoczęte przedsięwzięcia by służyły chwale kogoś innego?

 

Polska roku 2011 – niezależnie od fatalnego wpływu bankrutującej Europy i Ameryki – jest w bardzo złym stanie (oczywiście, nie kto inny jak Balcerowicz ma na to najlepsze recepty).

 

Wciąż piszę o mega-neo-totalitarnym „zakleszczu”:

1.      Administracja (urzędy, organy) oraz państwowe służby (inwigilacja, pacyfikacja, kontrole, odsysanie dorobku) stoi WOBEC ludności, a nie poczuwa się do służebności;

2.      Infrastruktura jest wielokrotnie zamortyzowana (zużyta, zdekapitalizowana), a jej nowoczesne, funkcjonalne nisze są drogo odpłatne;

3.      Bankowość, ubezpieczenia, fundusze, budżety – nastawione są drenażowo wobec Ludności i Przedsiębiorczości;

4.      Europa pogrążona w panice – a także odradzający się „ruch oburzonych” – traci zainteresowanie Polską, również traci zdolność podtrzymywania jej budżetów silnym strumieniem tzw. funduszy europejskich;

5.      Ośrodki związane z Kościołem oraz z najszerzej rozumianymi Tradycją i Patriotyzmem są albo marginalizowane (np. PSL) albo są obiektem nagonki (np. PiS);

6.      Te same ośrodki są obciążone odium grzeszników i szkodników związanych z dwuletnim okresem rządów PiS (patrz: moja notka pod tym tytułem);

7.      Obszar nędzy obejmuje mnie-więcej połowę Ludności, w tym obszar najbardziej zaawansowanych wykluczeni (bezdomność, bezrobocie, odcięcie od nowoczesnej infrastruktury) obejmuje około ¼ Ludności;

8.      Okowy biurokratyczne i ciemiężycielskie wobec Przedsiębiorczości, a także ucieczka Państwa przed jakąkolwiek odpowiedzialnością za stan Kraju i spraw codziennych Ludności – są coraz bardziej ewidentne;

9.      Zadłużenie ludności (bez nadziei na wyswobodzenie się z niego, czyli wzrośnie opresyjność) oraz zadłużenie Państwa i całej sfery publicznej (czyli wzrosną obciążenia Ludności i Przedsiębiorców) – czynią Państwo, Kraj i Ludność bankrutami;

10.  Samorządność jest rugowana na rzecz coraz większej dominacji Państwa, postępuje wtórny analfabetyzm obywatelski;

11.  Porządek konstytucyjny jest w swej istocie nieporządkiem, Konstytucja jest łamana w różnych istotnych miejscach, prawa obywatelskie i ludzkie są oddalane poza ustrój;

12.  Lokalne kliki, szerzej działające koterie, a także „ogólnokrajowe” kamaryle – zdołały zreprodukować ustrój (legitymizacja wyborcza);

13.  Więcierze Lokalne oraz Mętniaków Rwactwo Dojutrkowe (sprawdźcie w googlarce te pojęcia) – to najważniejsze elementy codzienności, uciążliwe, anty-obywatelskie, nastawione na wyzysk i ucisk Ludności;

14.  Wybory – ich formuła od wyłaniania kandydatów i trzymania ich w uzdach reguł kampanii, poprzez kampanię marketingową (z nagonką) – są swoistym tu-teraz skwitowaniem, a nie rzeczywistymi wyborami (krytyków, którzy podejrzewają mnie, iż to TERAZ tak mówię – odsyłam do lektury moich notek od kilkunastu miesięcy): wadą wyborów jest „odgórność”, ich wadą jest „aparatczykowość”;

15.  Parlament (a w ramach konstytucyjnego porządku – rząd, instytucje i organy centralne oraz cała Ultragospodarka) rządzony jest przez kilka osób, akurat mało skłonnych do samoograniczania swojej władzy;

 

 

Co na to tuskodrużyna? Ano, korzysta z tuskowych osobistych talentów do rugowania konkurencji i do cynicznej autopromocji. Nie obudziłem się w tej sprawie wczoraj. Napisałem nawet kilka lat temu wierszyk „pod sztancę” Małych Murzynków (których ubywało, aż został się jeden, który ożenił się i znów stanął na czele).

 

Wałęsa uruchomił „wojnę na górze” nie z instynktu demokratycznego, tylko wkurzony do białości tym, że Rząd wymyka mu się spod kontroli, wyczyniając zresztą brewerie ekonomiczne na jego, wałęsowsko-solidarnościowy rachunek społeczny (patrz: utrata popularności i znaczenia zarówno Wałęsy jak i Solidarności).

 

Buzek uruchomił cztery wydrwi-reformy nie dla racjonalizacji tych dziedzin życia, tylko dla „otwarcia rynku fruktów”, być może kupując tym dla Polski wsparcie „międzynarodówki demokratycznej”, paradoksalnie sformalizowane już przez Millera i Kwaśniewskiego (ale ostatnie obchody obyły się bez tych dwóch, bo oni byli tylko sygnatariuszami, sprawę załatwili wszak „nasi”).

 

Tusk zaniedbuje prac gospodarskich w kraju nie z lenistwa, tylko świadomie doprowadzając do ruiny wszystko, co będzie potem przymusowo wystawione na wyprzedaż za symboliczną złotówkę. Polska przeżywa ostatni akt wyprzedaży, bo jej zarządcy już spakowali manatki i wybierają się na nowe rubieże, do Europy na przykład.

 

Skoro Kraj się sypie, a Ludność zaczyna to widzieć i czuć (patrz: Palikot), to każdy rozsądny zarządca Kraju i Ludności będzie stawiał na „silne państwo”, i to dosłownie. Czeka nas putinizacja, i tyle. A więc:

 

a)     Coraz bardziej „perfekcyjna” inwigilacja, uzasadniana bezpieczeństwem państwa i czuwaniem nad bezpieczeństwem gospodarczym;

b)     Represje wobec politycznych buntowników, którzy będą przyłapywani na wszystkim co się da;

c)      Oprycznina (terror wobec przedsiębiorczości) nacelowana na cele ratunkowo-budżetowe;

d)     Przeciąganie osób i środowisk opiniotwórczych do ról firmujących establishment i status quo;

e)     Łaskawość gospodarcza dla precyzyjnie wytypowanych środowisk, odwdzięczających się kroczącym poparciem;

f)      Sekretne umowy z zagranicą (koncesje kosztem Kraju za poparcie przez „wspólnoty międzynarodowe”);

g)     Coraz większe uprawnienia połączone z immunitetami, dla organów, urzędów, służb oraz podmiotów kontrolnych, z „kanarami” włącznie” (proces po cichu trwa);

h)     Odgrzanie kotleta Obrony Cywilnej (wszyscy stoją murem za państwem i porządkiem publicznym), pod jakimkolwiek pretekstem (np. Euro 2012);

i)       Odgrzanie kotleta Służby Polsce, hunwejbinizującego młodzież za życiowe szanse;

j)       Swoboda wypowiedzi publicznej stanie się „sterowana”;

 

Naszym, obywatelskim „zadaniem” jest stracić w takiej sieci dech i samo-spacyfikować się. A kto nie zechce – będzie na oczach apatycznych obserwatorów sekowany, nieważne za co i w jaki sposób. Publiczność będzie się cieszyć, że to nie ją, a sąsiada czy znajomego gnębią. Ma za swoje, stawia się. Tego się od nas oczekuje. Bo jak nie…

 

I tu wkraczają tytułowi poplecznicy tuskodrużyny. Hunwejbini zmieszają z błotem każdego, komu się „ustrój nie podoba”. Mieszacze tak rozprowadzają dobra, wartości i możliwości, by awansowali poplecznicy, a wykluczani byli oponenci. Cenzorzy zaś – jak za dawnych lat – robią różne „zapisy”, aby do szerokiego obiegi weszły wyłącznie pochlebstwa, aby ustabilizował się nowy „drewniany język”, uformowany na rzecz wspierania „demokratycznych” oraz „rynkowych” przemian.

 

Nikomu nie chce przejść przez gardło, że to jest zwyczajne morderstwo na Kraju i Ludności.

 

No, to cytat z piosenki O.S.T.R „Mówiłaś mi”:

Mówiłaś mi, że mam się zmienić,
Lecz jak to zrobić gdy od lat sami jesteśmy w sobie uwięzieni,
Komu mam wierzyć, co nazwać zaufaniem,
Czym jest - honor, szacunek, duma, prawda ponad prawem,
Nasza, Wieża Babel, problemów Himalaje,
Hipokryzja co nam żyć bez systemu nie daje,
Witaj w teatrze lalek - elita w pierwszych rzędach,
Choć wiedzę to my mamy, ale w cudzych rękach,
Prawda `debeściak`, ty o tym wiesz najlepiej:
Głupoty to tu możesz kupić nawet jak chcesz w sklepie,
Sprzedawca Cię poklepie po ramieniu, bo ty płacisz,
Jak chcesz mamy w promocji tu kopa w dupę gratis

 

/niniejsza notka to fragment książki „Z wizytą w Polsce”/

 

 

 

Kontakty

Publications

(mini-rozprawka)

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz