Igrzyskowizna

2012-10-31 07:17

No pewnie, że będę pisał o wczorajszych wygibasach w sferze publicznej. Bo wczoraj postarzałem się o kilka lat, choć jako stary wyga nie powinienem dać się wkręcać.

Z samego rana (przed świtem) dopadł mnie telefonicznie kolega, którego trudno jest oderwać od „trójki” telewizyjnej. A tam już wałkowano sensacje „Rzepy”. Jesteśmy starej daty domorosłymi analitykami spraw publicznych, więc zrozumieliśmy przekaz następująco: oto wykorzystując ulubioną technikę „przecieku” prokuratura sygnalizuje nam, że nawet najbardziej sensacyjna i nieprawdopodobna wersja wydarzenia z 10 kwietnia 2010 jest prawdopodobna, a ciąg drobnych wydarzeń (począwszy od natychmiastowego wtargnięcia „szperaczy” do Pałacu Prezydenckiego po różne „niedociągnięcia”, „nadinterpretacje” i „pomyłki”) mogą układać się w jakąś logikę zamachowo-stanową.

W Końcu „Rzepa” to nie brukowiec, polujący na szajs, tylko jeden z dzienników, po który sięgają Polacy od dawna w przekonaniu, że tu umieją ziarno odsiać od plew.

Dopóki nam się telefony nie rozładowały, zastanawialiśmy się nawet nad – dopuszczalnym w takiej sytuacji – „kryterium ulicznym”, bo rzecz przestała już dotyczyć szaleństwa smoleńskiego, tylko oszustwa polegającego na podejrzanym przejęciu pełni władzy przez jedną opcję, czyli powtórce z 2007 roku, tyle że wtedy wszystko odbyło się w trybie wyborczym. Rozważaliśmy: siły destrukcyjne to hufce parafialne, związek zawodowy i radykalizująca się partia. Siły stabilizacyjne to samorząd terytorialny, służby (ale nie te specjalne, tylko transport, łączność, ratownictwo, itp.) i policja. Wybuch spazmów można łatwo powstrzymać ogłaszając najlżejszą wersję stanu wyjątkowego (Ustawa z dnia 21 czerwca 2002 r. o stanie wyjątkowym, Dz.U. Nr 113, poz. 985, Nr 153, poz. 1271 i z 2006 r. Nr 104, poz. 711: stan wyjątkowy może wprowadzić Prezydent na wniosek Rady Ministrów na czas oznaczony, lecz nie dłuższy niż 90 dni, na części albo na całym terytorium kraju, jeśli zagrożone zostało bezpieczeństwo państwa, bezpieczeństwo obywateli lub porządek publiczny).

Kolega mój rozważał: Tusk może abdykować na rzecz Pawlaka, ten zaś mając bezpośrednie przełożenie na samorząd terytorialny i OSP, a jednocześnie „wzwyczajony” w procedury państwowe – zdolny jest po gospodarsku „wyrównać ciśnienia” i przygotować wcześniejsze wybory. Powtarzam i podkreślam: zakładaliśmy, że artykuł w „Rzepie” jest sterowanym „przeciekiem” władzy, która utraciła wolę dalszego maskowania nadchodzącej katastrofy, sprawa smoleńska jest jedynie „wywoływaczem”.

Po serii wypowiedzi „fachowców” i „drobnicy politycznej” oraz „komentatorów z bożej łaski” wspólnie oglądaliśmy główne wydarzenie medialne tego dnia: spotkanie z „przekaziorami” zorganizowane przez Jarosława Kaczyńskiego. Już po 10 minutach widać było, że żadnego ulicznego „spazmu” nie będzie, tylko skończy się na eskalacji roszczeń i pretensji. Oczywiście, „z tyłu głowy” mieliśmy, że Rząd i Prokuratura, niewątpliwie w porozumieniu i wspólnie, przygotowują „odpór”.

Kiedy wystąpiła Prokuratura – upewniliśmy się, że „Rzepa” napisała coś opartego na prawdzie. Kręcił ten Szeląg jak trzeba, stawiając na koniec szklaną szybę między tym co oficjalne i tym co „możliwe”.

Ale kiedy dał głos Tusk – ręce nam opadły i parę innych członków. Oczywistym stało się podłe szalbierstwo, a Graś nie umiał powstrzymać ani mimiki, ani tembru głosu, dało się odczuć, że akcja przygotowana była precyzyjnie. I trafiła w sedno, bo, najprościej mówiąc – ktoś się wygłupił, sprowokowany. Zresztą, tę mini-konferencję Tusk wykorzystał do podbudowania swojego wizerunku.

Odetchnąłem z ulgą, bo właściwie teraz należałoby się spodziewać ruchawek, w proteście przeciw tak gównianej, niemoralnej prowokacji. Zresztą, kilka godzin wcześniej napisałem, że to może być podpucha. Ale ten sam ktoś, kto się wygłupił – teraz puścił nogę z gazu, widocznie za kulisami ani związkowcy, ani parafianie nie wyrazili skłonności do działania.

Skutek jest taki, że odkryliśmy, iż obecnie rządzących stać na to, by cały kraj podekscytować alertem, by sprawdzić „stan przygotowań” opozycji do konkretnego działania, używając najczulszych nut na dwa dni przed ważnym dniem obrzędowym. Udało się, ale ja sobie nie życzę.

Premierze! To kiedyś wszystko samo wylezie, Twoi drużynnicy zdradzą różne Twoje zagrywki, kiedy tylko poczują zapach trupa! A masz dopiero 55 lat, gdzie przeżyjesz tę resztę? W naszym kraju będzie ci – jak sam powiadasz – ciężko, z ludźmi, których parszywie okręcasz wokół swoich prestigitatoriów…