ISIS – pierwsze państwo jawnie terrorystyczne

2015-08-14 14:00

 

Wyjaśnię na początku, żeby uniknąć domysłów. Otóż uważam, że dzielenie „sceny” politycznej, ideowej czy jak ją zwał, na lewicę, prawicę i konserwatyzm (a tym bardziej na tylko lewicę i prawicę) – jest już anachronizmem choćby dlatego, że nie objaśnia dobrze rzeczywistości, tej naszej codziennej oraz tej Pisanej Dużymi Literami. Sądzę, że koniecznie trzeba młodzież w szkołach uczyć (uczyć, a nie informować) tego trój-podziału, ale przede wszystkim po to, by owa młodzież lepiej pojęła to co staje się nową rzeczywistoscią, choć jeszcze nie oczywistą, bo „wstępującą”.

Ta nowa rzeczywistość też jest „trójdzielna” (nie upieram się, ale taki mam pomysł). Patrz: TUTAJ albo TUTAJ, a może TUTAJ.

Pierwszym jej elementem jest Alterglobalizm. Zarówno rozmaite ruchy społeczne (społecznościowe), jak i rządy i rozmaite siły „odgórnościowe” szukają intensywnie – teoryzując i praktykując – sposobów na „ujęcie” Krajów i Społeczeństw w jakiś nowy konstruktywny reżim, efektywniejszy pod każdym względem od obecnego, ale zachowujący „substancyjną”istotę rozwoju cywilizacyjnego (dziś dominująca jest techniczna ścieżka rozwoju cywilizacyjnego rodem z Europy, ale sa jeszcze ścieżki wegetarna, duchowa, pionierska).

Drugim jej elementem jest Wolontaryzm. Zarówno rozmaite ruchy społeczne (społecznościowe), jak i rządy i rozmaite siły „odgórnościowe” szukają intensywnie – teoryzując i praktykując – sposobów na to, by ludzką wrażliwość humanitarną i „chrześcijańską” gotowość niesienia miłosierdzia zorganizować systemowo: lekarze bez granic, WOŚP, Live-aid i inne „aid-y”, ambasadorowanie ONZ – to oddolne albo odgórne, albo mieszane przejawy tego fenomenu, sposobu na urządzanie świata.

Trzecim jej elementem jest Terroryzm. Zarówno rozmaite ruchy społeczne (społecznościowe), jak i rządy i rozmaite siły „odgórnościowe” szukają intensywnie – teoryzując i praktykując – sposobów na urządzenie świata „tak jak ja chcę, nie inaczej”. Trzeba powiedzieć jasno (ja mówię to po raz kolejny): terroryzm jest sposobem na „stawianie na swoim” stosowanym nie tylko przez „oddolnych”, ale tez przez „odgórnych”, a największym w Historii (jak dotąd) państwem terrorystycznym są USA, bo na terroryzmie zostały ufundowane (holokaust Indian, urwanie się Anglii, ściąganie Murzynów, instalowanie uległnych rządów po świecie, wojny prewencyjne, totalna inwigilacja wewnętrzna i zewnętrzna, totalitarne ograniczenia praw obywateli). I do tego uchodzi takie państwo za najfajniejszą demokrację świata!

 

*             *             *

Poruszam ten temat, bo przez media przewija się właśnie mapka, przypisywana ISIS (piszę „przypisywana”, ale nie podważam, choć niejedno „wpuszczanie w maliny” już widziałem), która zawiera zbiór „ziem”, które ISIS miałaby programowo zawojować. Nie dociekam, skąd ta mapka się rzeczywiście wzięła, i co oznaczają różne dziwne skrótowce (a może słowa). Z ulgą zauważam, że Polska – położona na północ od ziemi oznaczonej OROBPA, ma ten problem częściowo „z głowy” (a taka Słowacja, Austria czy Grecja albo Odessa już nie).

Chciałbym złożyć oświadczenie następujące: nie mam żadnych pretensji do Chińczyków, Rosjan, Arabów, Aborygenów różnych lądów, Żydów – o to, że są psycho-mentalnie albo kulturowo-cywilizacyjnie inni niż ja. Że inaczej pojmują Dzieje, Kulturę, Opatrzność, Moralność, Człowieka, Naturę, Kosmos, Uniwersum, stosunki płciowe i Rodzinę – oraz kilkadziesiąt innych spraw budujących ich czy moja tożsamość. Zdaję sobie też sprawę z tego, że to nie jest tak, że każdy z Chińczyków, Rosjan, Arabów, Aborygenów różnych lądów, Żydów – jest identyczny: widzę, że się różnią nie tylko zdjęciem paszportowym, ale ocenami różnych spraw i podejściem.

Mam za to w sobie coś, co nieskromnie nazwę niezłomnością: nie pozwalam drugiemu, by narzucał mi moje wybory w myśleniu, działaniu, ekscytacjach, gustach. W tym sensie mam w sobie głęboko zakorzenione poczucie wolności, trudno jest mnie skłonić do postawy „proszalnej” w tych sprawach albo do „machnięcia reką” na rażące naruszanie mojego „ja” i mojego „bąbelka prywatności”. Zresztą, wiem jak to boli, bo sam niedawno, podróżując po Rumunii, naruszyłem czyjś „bąbelek” (nawet nie wiedząc, że on tam jest) i dostałem za to baty (polecam długą relację TUTAJ).

Ma to swoje skutki praktyczne: denerwuję się, kiedy ktoś próbuje mi zablokować bloga, bo nie doczytał, że cytat lub obrazek został opatrzony podaniem źródła, albo kiedy ktoś podszywa się pod moją tożsamość i „w moim imieniu” prosi licznych znajomych o 512 złotych, albo jeśli w niedzielne popołudnie wparowuje do mnie na balkon na 1 piętro strażak i gasi pożar, którego nie ma, albo kiedy uchwala się przepis, który bezsensownie reguluje moją codzienność czy mój budżet domowy-osobisty albo zamiary z zakresu „przedsiębiorczości”. Wszystkie te sytuacje opisałem na blogu https://publications.webnode.com, są prawdziwe, doświadczyłem ich na sobie jako bardziej lub mniej banalny terroryzm.

/źródło fotki: https://wiadomosci.onet.pl/swiat/isis-zaprezentowalo-mape-swojego-imperium-w-tych-krajach-chce-przejac-wladze-do-2020/7q9l4m /

Jedna z moich zasad: zrobię wszystko, byś mógł bez poczucia zagrożenia głosić w mojej obecności swoje poglądy i walczyć o swoje racje, ale przegonię precz, jeśli będziesz swoje poglądy i swoje racje usiłował narzucić jako obowiązujące mnie prawo.

Terroryzm oddolny jest najczęściej formą odpowiedzi na to, że ktoś „odgórny” albo „obcy” narzuca „oddolnym” swoje poglądy i swoje racje, a nie daj boże swoje interesy kosztem „oddolnych”. Jest 100% racji w tym, że egzekucje dokonywane bez sądu z dronów, porywanie ludzi, powodowanie wybuchów, strzelanie do „nosicieli zła”, torturowanie podejrzanych w cudzych piwnicach i setki innych akcji terrorystycznych – nie mieści się w tym, co ja, człowiek nastawiony pokojowo (choć, jak rzekłem, czasem niezłomny), uważam za słuszne i prawidłowe, ludzkie. Ale kiedy jednak ktoś porywa, podkłada bombę, strzela zza węgła – to widzę, że robi to samo, co robią wywiady różnych państw albo rządy czy korporacje gospodarcze. I niech owe służby, rządy czy korporacje nie ściemniają, że MUSZĄ, aby zapobiec gorszemu złu: jak się dobrze przyjrzeć, to ich (służb, rządów, korporacji) wcześniejsze, nie-terrorystyczne działania wywołują owo „gorsze zło”. Terroryzm to terroryzm i niech go sobie uprawiają „oddolni” i „odgórni”, ale między sobą.

Tym, którzy czytają moje notki służbowo, a nie z sympatii czy ciekawości, przekazuję ważną wiadomość: nie jestem i nie zamierzam być terrorystą, a w mojej konstrukcji psychomentalnej – czasem wybuchającej pasją i cholerą – nie mieści się wspieranie terroryzmu. Ja jestem alterglobalistą, i to oddolnym, choć budującym prawie-rządowe projekty „zbawiania świata”, a w archaicznym, odchodzącym żargonie jestem chrześcijańskim lewakiem (znaczy: myślę podobnie jak choćby arcybiskub Reinhard Marx w swojej książce „Das Kapital. Ein Plädoyer für den Menschen”. Monachium, 2008).

Powyższe oświadczenie składam, świadom tego, jak „demokratyczne” Włochy potraktowały człowieka o nazwisku Antonio Negri. Ten człowiek, którego całe życie to praca mózgiem, został przed laty oskarżony i osądzony jako „intelektualny” sprawca porwania Aldo Moro i kilku innych bezeceństw. Z tiurmy kandydował na posła (jakaż demokracja!) i nim został (co przerwało odbywanie długiego wyroku). Przez cztery lata walczył we włoskim parlamencie o to, by zniesiono prawną możliwość oskarżania „mózgowców” o to, że ich myśli toksycznie produkują terrorystów. Skoro się nie udało – pod koniec kadencji wyemigrował do Paryża (wtedy jeszcze nie było UE) i tam na chwałę światowej filozofii obcował z najważniejszymi głowami świata. A potem rząd włoski zbajerował go, że daje mu glejt i po powrocie nie będzie musiał odsiadywać reszty kary. No, i kiedy przyleciał do ojczyzny – ta zakuła go w kajdany i jednak swój wyrok odsiedział.

Dlatego zabezpieczam się: nawet jeśli moje pisadło (np. o stanie polskiego Państwa) wywoła w kimś chęć rozpirzenia tego wszystkiego „w drabiazgi” (ja zresztą mam tę samą chęć, ale się co rano mityguję), to uprzejmie proszę nie obarczać mnie za to winą. „Mój” rząd i „moje” media czynią w tej sprawie znacznie poważniejsze szkody – i nie dość, że są bezkarne, to jeszcze z tego nieźle żyją.

 

*             *             *

Ziemia, umęczona potomkami wygnańców z raju, nosi wielu pojedynczych ludzi, wiele organizacji i co najmniej kilkanaście państw zarażonych terroryzmem. Rywalizują oni-one o palmę pierwszeństwa: kto skuteczniej użyje dronu, kto sprawniej użyje laseru, wąglika czy banalnej spluwy, kto skuteczniej zrobi ludziom sieczkę z mózgu, kto będzie skuteczniejszy w „rekiecie” bazarowym albo tym o pola naftowe.

Terroryzm – powtarzam, bo to ważne – staje się obok Alterglobalizmu i Wolontaryzmu „normalną” formułą polityczną, a nawet kulturowo-obyczajową (czymże jest internetowy „hejting” albo medialna nagonka czy sądowy lincz?). W tym sensie nie będę zawracał Wisły kijem i ubolewał nad tym, że na świecie są żaby, pluskwy i pleśń, i że ktoś lubi je zjadać ze smakiem.

Ale kiedy przyjdą podpalić dom, dom w którym mieszkam, w którym gromadzę swoje rozmaitości i w którym ćwiczę swoje elementarne umiejętności społeczne – wtedy będę reagował, w miarę możliwości i umiejętności. Do tego zas czasu uprzejmie prosze rozmaitych rządowców, by mnie zdzierali ze mnie na swoje policyjno-militarne zabawki, które mają żenująco śmieszną moc antyterrorystyczną. Proszę też ich, by nie sprowadzali mi do kraju największego terrorystycznego państwa, bo skutek będzie taki, że zwiększy się zagrożenie Polski, a nie zmniejszy, i kiedy przyjdzie co do czego, to takie USA, samo narobiwszy rumoru (po rumuńsku „wojna” to „razboj”, celnie, nieprawdaż?) umkną do siebie, a nas zostawią pośród zgiełku, trzasku i pożaru. Znajdą "lepszy" sposób na załatwienie swoich interesów, innego "jelenia na kajak".

Ja się państwa islamskiego nie boję, bo nie krzywdzę nikogo z jego twórców, apostołów i „bazy społecznej”. Nie istnieje powód, dla którego mógłbym sie stac ich wrogiem (w Koranie takiego powodu nie znajduję). Dodatkowo jestem za tym, by zarówno mi i moim bliskim, jak też nie-terrorystom uciekającym spod zasięgu ISIS ludziom (LUDZIOM!) dać w Polsce szansę na normalne życie (im i nam, tutejszym), czyli na wypracowanie godziwego dochodu i dowolne obcowanie społeczne.