Istota hubu. Kongestia

2014-03-15 07:44

 

Ekonomiści, a szczególnie logistycy znają hub jako „miejsce spedycyjne”, gdzie zbiegają się rozmaite „dostawy” i skąd rozbiegają się rozmaite „odbiory”, a w międzyczasie następuje przepakowanie, znakowanie, sortowanie (re-sortowanie), niekiedy (rzadko) uszlachetnianie (hurtownia, port lotniczy, baza przeładunkowa). Informatycy czy elektronicy znają hub jako urządzenie, które służy albo do koncentrowania danych czy „mocy”, albo jako „dystrybutor-rozdzielnik” nagromadzonych danych i zasobów (serwer sieci Direct Connect, koncentrator, wielo-wtyk).

Ludzkość jednak zna hub jako stały element kulturowo-cywilizacyjny złożony z magistral i metropolii. Wymieńmy kilka przykładów:

  1. Wodopój: wielkie stada zwierząt albo liczne osobniki pojedyncze od czasu do czasu podążają do miejsc, w których „wiadomo, że zawsze jest woda”, po czym, zaspokoiwszy pragnienie, pokonawszy niebezpieczeństwa (krokodyle, myśliwi) – rozchodzą się do „rutynowych zajęć”;
  2. Świątynia-kaplica-miejsce kultu: społeczność wyznawców zbiera się tam, najczęściej odświętnie, docierając ze swoich miejsc zamieszkania, doznając doświadczeń duchowo-edukacyjnych (może indoktrynacyjnych) i wychodzi stamtąd odmieniona, powracając do swoich domostw;
  3. Sklep-klub-bar: konsumenci, odczuwając potrzebę natychmiastową lub antycypując ją – zewsząd schodzą się do tego obiektu, zaopatrują się w nim lub zaspokajają na miejscu i wychodzą zaspokoiwszy w jakimś sposób ową nagłą lub przewidywaną w przyszłości potrzebę;
  4. Kasa hipermarketu: niezależnie od tego, czy kupujesz butelkę napoju, czy robisz zakupy na cały tydzień – aby z tym wyjść poza hipermarket musisz przejść „rytuał kasowy”, który oznacza kolejkę, płatność, przejście przez bramkę wyłapującą nieuczciwości, niekiedy kontrolę osobistą (sam hipermarket jest też hubem handlu detalicznego);
  5. Dworzec-port: według specjalnego rozkładu jazdy dokonują się tu aż dwie „operacje”: zbierają się zewsząd potencjalni pasażerowie i – zająwszy miejsce w pojeździe – odjeżdżają w różne strony albo przyjechawszy z różnych stron – rozchodzą się poza dworzec), ale też dotyczy to samych pojazdów (autobusów, pociągów, promów, samolotów);
  6. Biuro-urząd-sąd: tu też mamy do czynienia z dwiema warstwami hubu. Jedna – to warstwa interesantów, którzy schodzą się dla załatwienia spraw i rozchodzą się z jakimś skutkiem, druga – to warstwa tych, dla których owo miejsce jest miejscem pracy;
  7. Obiekty sportowe, wypoczynkowe, kultury: kibice, wczasowicze, turyści, melomani (itp.) schodzą się tam zewsząd, by po odbyciu „procedury” (meczu, recitalu, wczasów) rozejść się w poczuciu odbytej rekreacji;
  8. Poczta: rozmaite przesyłki – poprzez sieciowe punkty nadawczo-odbiorcze – koncentrowane są w sortowniach, by zostać rozesłanymi do tych samych punktów, wedle deklaracji nadawców (klientów), niekiedy po przejściu operacji inwigilacyjnych;
  9. Miasto-stolica: dla określonej społeczności terytorialnej istnieje jedno lub kilka ośrodków o podwyższonym stopniu urbanizacji, do którego zmierza się w rozmaitych celach (urzędowych, sądowych, konsumenckich, wycieczkowych, edukacyjnych), na dłużej lub na krócej, aby po prawdopodobnym zrealizowaniu zamiaru rozlokować się z powrotem. Samo miasto też jest hubem-hubów, choćby infrastrukturalnych (szkoły, wodociągi, transport publiczny, sklepy, ciepłownictwo, biurowce, dworce);
  10. Szkoła-uniwersytet-koszary: tu już nie chodzi o codzienny napływ i odpływ uczniów-studentów, tylko o to, że na jakąś kadencję „zapisują” się osoby z zamiarem pobrania edukacji (przeszkolenia) i „wypisują się” (jako absolwenci lub relegowani) po jakimś czasie, przetworzone intelektualnie, moralnie, kondycyjnie;
  11. Fabryka: rozmaite surowce, półprodukty, pracownicy, menedżerowie, środki finansowe i wiele czynników biznesu gromadzi się w jednym miejscu po to, by opuściły to miejsce wytwory docelowe, najczęściej masowe, jednorodne produkty;
  12. Centralizm demokratyczny: znana z krajów (partii) zwanych socjalistycznymi i wyszydzana, ale dziś wszechobecna formuła, w której postulaty i wnioski „od dołu” są agregowane „ku górze”, aby po kolektywnym, niekiedy biurokratycznym przetworzeniu powrócić „ku dołom” w postaci zarządzeń, regulacji, podatków, inspiracji, itd., itp. Podobną rolę pełnią tzw. wybory (np. do władz, reprezentacji);

Tych kilka przykładów jasno pokazuje, że instytucja hubu jest uniwersalnym, obecnym od zawsze elementem, może nawet katalizatorem czegoś, co zwykliśmy nazywać postępem. Tyle że – skoro spowszedniały nam wskazane powyżej elementy „oczywistej” codzienności – dziś hubem nazywamy jedynie węzły gigantyczne co do rozmiarów, przepływów, wpływu na otoczenie czy gospodarkę.

Model hubu przedstawia rysunek. Z aktywnego tła (aktywnego – czyli uczestniczącego, zainteresowanego tym, w czym „proceduje” hub) docierają rozmaitymi magistralami (układającymi się w swoiste „dorzecze”) ludzie, sprawy, rzeczy, których „busola”[1] ustawiona jest ku metropolii, a im bliżej owej koncentrującej metropolii – tym bardziej „nie do uniknięcia” jest któreś z „wąskich gardeł”, tworzących „korki”. Logistyka i inżynieria (ruchu, przepływów) ten problem traktuje poważnie, choć praktyczne rozwiązania niekiedy okazują się niepoważne). Ostatecznie, niczym w swoistym rycie, albo w jakimś diabolicznym „teście pokory”, ludzie, sprawy i rzeczy wnikają w „strefę korków”, gdzie wszystko dzieje się dokładnie odwrotnie, niż jest oczekiwane: wiedzą to pacjenci w przychodniach czy dojeżdżający rano do miast ludzie z przedmieść: zamiast sprawy się toczyć w trybie pilnym – akurat doznają wyhamowania, i to nieuchronnego. Odtąd już nic nie będzie się działo tak jak wzdłuż magistrali: po strefie korków wchodzimy w strefę kongestii.

Kongestię najczęściej pojmuje się jako „zatłoczenie na szlakach transportowych, przesyłowych, zator, popularnie korek (Pedia: transport drogowy: korek drogowy, transport kolejowy: oczekiwanie pociągu przed semaforem wjazdowym na stację, transport morski: zatłoczenie w portach i związane z tym oczekiwanie statku na redzie, transport wodny śródlądowy: zatłoczenie w przystaniach, na śluzach, transport lotniczy: opóźnienia lotów spowodowane zatłoczeniem lotnisk lub niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi, transport przesyłowy: telekomunikacja: zwalniający internet, przeciążenie linii telefonicznych)”. Mniej popularne jest myślenie o tym, że kongestia jest stanem napięcia imperatywnego[2], wywołanym przemożnie nieuchronną sytuacją przeciwną do pożądanej w sytuacji „interferencji interesów” (wzbudzającego, pobudzającego nakładania się wielu interesów). Obszar kongestii jest przesycony powszechnym dążeniem do synchronizacji (zapisy kolejkowe, wjazd na „zamek błyskawiczny” na tłoczną drogę z „dojazdówki”, „parytet wyborczy”), ale też jest naznaczony „substancją wybuchową”: to tu zdarza się najwięcej kolizji, wybuchają emocje, pojawiają się awarie przeciążeniowe, zastoje przesyceniowe, przestępczość „reaktywna” (powodowana chęci ą pójścia na skróty). Te dwa sprzeczne odruchy: synchronizacji i paroksyzmu[3] - są polem do popisu dla Monopoli.

Otóż z wielu powodów obszar kongestii staje się patologiczną otuliną hubu, rajem dla Monopoli. Pośród tych powodów tylko jeden jest „obiektywny”, czyli wynika z koncentracyjnego zatłoczenia. Ale wszystkie pozostałe powody (np. dążenie do władzy, zysku, przywileju, uprawnienia, nad-emancypacji) są dobrą przesłanką do tego, by „zainteresowani” mnożnikującymi zaletami hubu, tuż u jego progów utracili wiele rezerw i zapasów oraz możliwości, zanim do tego hubu ostatecznie dotrą i doznają jego dobroczynnego wpływu, błogosławieństw.

Monopole w obszarze kongestii instalują swoje „instrumenty uzależniające” Ludność od ich „usług”. Bez zbędnych rozwlekłości podam przykład prawników zagnieżdżonych wokół sądownictwa, bez których „nic się nie da zrobić”, albo lekarzy wokół lecznictwa, polityków wokół samorządów. Ich „ciężka praca” polega na reprodukowaniu i rozwijaniu własnych pozycji, uprzywilejowanych „na hubie” (sąd, szkoła, urząd) wobec bezbronnego interesanta (podsądnego), ucznia (studenta), petenta (obywatela).

Powtórzmy: z rozmaitych powodów ludzie zmierzają do wodopojów, kaplic, sklepów, dworców, urzędów, stadionów, klubów, poczty, miast, szkół, fabryk, organów decydenckich – ale najczęściej tuż u celu, tuż u progu doświadczają czegoś zupełnie odwrotnego do zamierzeń i potrzeb, zmuszeni są do zdwojonego, zwielokrotnionego wysiłku i poświęcenia.

 

*             *             *

Przeciętny zjadacz chleba wie o hubach wszystko, bo doświadcza ich na co dzień na sobie. A jednak nie zdaje sobie sprawy ani z tego, jak wielkie mają one znaczenie gospodarcze (patologicznie zwiększają koszt „bezpośredniego dostępu” do hubu i jego możliwości) oraz polityczne (generują swoje „otuliny kongestii”, stające się polem monopolistycznych patologii.

 

 

 



[1] Ową busolę możemy utożsamiać z imperatywem postępu;

[2] Pojęcia imperatywu postępu i napięcia imperatywnego (moje, autorskie – JH) wyjaśniam wielokrotnie w innych miejscach);

[3] Podkreślmy: chodzi nie tylko o stosunki międzyludzkie, elementy współżycia społecznego, ale też o sytuacje techniczne czy nawet przyrodniczo-ekologiczne, choćby w deltach dorzecza (zamulenie, powodzie);