Ja muszę jeszcze o tym terroryzmie

2014-08-09 16:04

 

Zacznę od końca. Gdybym był kimś mającym znaczenie w grze globalnej, ogłosiłbym następujące słowa:

„Ja, 57-letni Słowianin, syn dumnego Narodu miłującego pokój i sprawiedliwość, wyznający takie wartości jak Rodzina, Wiara, Sprawiedliwość, Pokój, Braterstwo – zwracam się do wszystkich, których gnębi dziś niesprawiedliwość, pamięć doznanych krzywd, głód i niedostatek, konflikty zbrojne, codzienne poczucie zagrożenia, brak bliskich zaginionych lub poległych, marne szanse na polepszenie doli. Mam w sobie wielkie i głębokie przekonanie, że każdemu z nas z osobna dano wolną wolę po to, byśmy ją wykorzystali na chwałę Człowieka i ku powszechnemu Dobru. Jedni z nas błądzą, inni wykazują się prawością i szlachetnością oraz dobrocią. Jestem jak najdalszy od krytykowania czyjejkolwiek postawy, nawet jeśli w sercu, duchu i sumieniu moim wydaje się ona nie do przyjęcia.

Wiem, że większość zła, jakie wszyscy siejemy pośród siebie, znajduje swoje uzasadnienie w ranach świeżych i zabliźnionych. Ale wiem też, że sprawiedliwość osiąga się wtedy, kiedy niesprawiedliwi wyznają swoje cnoty i skutecznie poproszą o przebaczenie. Każda inna droga do sprawiedliwości nie jest miła Bogu, w żadnej postaci, jaką Bogu przypisujemy, również w postaci pozareligijnej. Nie jest też racjonalna albo roztropna.

Podział świata na zwycięzców i pokonanych – nie jest dobrym podziałem, bo nigdy się nie skończy, wciąż będzie się odtwarzał i wciąż będzie zarzewiem nowych konfliktów. Popatrzmy sobie w oczy i znajdźmy w nich to, co w nas dobre, piękne, prawdziwe. I na tym oprzyjmy dalsze nasze życie”.

-----------

Oczywiście, tak może przemawiać powiatowy, nawiedzony inteligencik. Może to dlatego  nigdy nie będę kimś mającym znaczenie w grze globalnej.

Jakiś niewielki odsetek ludzi ma w sobie chorobliwą skłonność do czynienia szkody w ogóle, a szkody innym ludziom – w szczególności. To jest chore i wymaga leczenia. Tyle że przymusowe leczenie byłoby okropieństwem, zatem zawsze czekamy, aż się owo zło wydarzy – dopiero wtedy reagujemy. Nawet tam, gdzie o demokracji nikt nie słyszał.

Jakiś odsetek ludzi ma w sobie skłonność do zawiadowania innymi ludźmi i pięcia się po drabinach rozmaitych hierarchii. Biznesowych, prestiżowych, politycznych, kościelnych, itd., itp. Jako ,że ich pragnienie górowania nie wszystkim się podoba – gotowi są uczynić zło by tę niechęć przełamać. Stąd wywodzę twierdzenie, że im wyżej w hierarchii – tym większy odsetek ludzi mających ową chorobliwą skłonność do czynienia szkody.

Aby te szkody ukrasić, upiększyć, uczynić je cnotami (samowybielić się) – źli ludzie tworzą prawa i ideologie: te zaś, splecione nierozłącznie, powodują że zło staje się polityczną normą. Tak spreparowane zło pozwala tym górującym kraść, przewłaszczać, krzywdzić, poniżać, ranić, gwałcić, odbierać prawa, wyzyskiwać, najeżdżać cudze domy i włości, zmuszać innych do posłuszeństwa, karać za winy, których nie byłoby, gdyby nie górujący.

Oczywistą reakcją oddolnych jest domaganie się przywrócenia stanu pierwotnego, kiedy zło nie było jeszcze spreparowane, przeinaczone przez prawa i ideologie. To jednak jest już „nielegalne”: w tzw. demokracjach nielegalne jest czynne upominanie się o dwoje, a poza demokracjami nawet głoszenie takich postulatów. Jest jasne, że to pogłębia krzywdy samych domagających się, a pozostałych – studzi w ewentualnych żądaniach.

-------------------

Nie będę tego rozwijał, zakładam, że „mój” Czytelnik nie ma sieczki w głowie. Powiem tylko, że przeciągające się „wizyty” Rosjan na Syberii, Europejczyków w Amerykach i w Australii oraz w Arabii, Chińczyków w Tybecie, podobnie rozmaite wojny, zajazdy, zamachy i kolonizacje na wszystkich kontynentach – są skutkiem myślenia i praktyk, zarysowanych powyżej.

Nie wierzę w to, że uda się zwrócić wszystko i naprawić szkody związane z kolonializmem, ludobójstwem, imperializmem. Procesy cywilizacyjne są wszak nieodwracalne. Ale tli się we mnie przekonanie, że któregoś dnia będzie jasne, i napisane w prawie, iż dorobek wielu pochodzi z grabieży i rozboju, a spadkobiercy grabieżców i rozbójników są coś winni potomkom „niedobitych i splugawionych” ofiar. Coś więcej niż „no, tak, ale to nie myśmy przecież zbójowaliśmy” (dziś nawet tego brakuje).

Oto mamy dziś – od kilkudziesięciu lat, a od kilkunastu w apogeum – wykwit terroryzmu. Oczywiście, to nie dżentelmeni są terrorystami, tylko ci nędznicy, którzy nie chcą się pogodzić z tym, że „wizytatorzy” czują się w ich domach i obejściach jak u siebie, jak panowie życia, śmierci, losu „tubylców”. W odpowiedzi na taką nieprawość „tubylców”, którzy ośmielają się rękę podnieść na dżentelmenów – ci ostatni – w obronie praw i ideologii – uruchamiają swój własny terroryzm. Nie będziemy się cackać z terrorystami – powiadają.

 

*             *             *

Większość z nas urodziła się w rzeczywistości, kiedy to rozmaici watażkowie biegają po świecie, podkładają ładunki wybuchowe, porywają dżentelmenów, strzelają do luminarzy i prominentów, wlatują samolotami w duże budynki, samowysadzają się w tłumie, włamują się do systemów teleinformatycznych sabotując filary postępu i niepokojąc szarych obywateli. W tej samej rzeczywistości nikt nam nie serwuje, skąd się u tych watażków bierze taka zawziętość i straceńcza zapalczywość. Toteż łatwo ulegamy iluzji, że to są jakieś wynaturzone potwory i szukamy przyczyny w ich religii, w ich szajbniętych przywódcach.

Wyjaśnijmy: uważam każdego, kto sięga po jakąkolwiek przemoc, za człowieka godnego najwyższej troski medycznej. W życiu nie poprę dawania w pysk, podstawiana nogi, przyduszania, zakładania „podwójnego nelsona”. Ale nie oznacza to, że mam zaćmę i nie próbuję dociec – „kto zaczął”. Łatwo jest doprowadzić kogoś do stanu dalekiego od dżentelmenerii – a potem histerycznie ogłaszać, że ot ten nędznik, zbój i cham zachowuje się niegodnie, a przecież jak on wygląda, jak myśli, jak się wyraża, tfu! I na tej podstawie uzyskać imprimatur dla swojego okrucieństwa, którym ostemplowujemy i legalizujemy poprzednie krzywdy.

Dajcie mi mocny głośnik, może jednak wygłoszę tę mowę, co ją wyżej zapisałem…