Jeden na milion

2016-04-09 10:07

 

W „mojej” kolekturze znany jestem jako ten, który sobie z rachunku prawdopodobieństwa stroi żarty. Np. wchodzę i pośród ludzi ogłaszam, żeby już nie ślinili kopiowych ołówków, bo ja zaraz odbieram ten właściwy los, zamówiłem go wczoraj. Albo zwracam się z „pretensją” do pani sprzedającej: tłumaczę i tłumaczę, a pani nic, a ja przecież mówiłem wyraźnie, że mi potrzebny ten zestaw, który trafia, bo te pozostałe mi do niczego nie są potrzebne, po co mam się nachodzić bez efektu. Jest więc ogólna wesołość, budują się stadiony, a ja jak byłem w nędzy, tak pozostanę, choć mam milion pomysłów na bardzo pożyteczne wydatkowanie wygranej.

Jan Pietrzak w dawnych czasach również „kabaretował” sobie z socjalizmu, proponując aby pechowców się z kraju pozbyć i pozostawić samych udaczników, którym się powiodło i nie narzekają: nazwał to socjalizmem loteryjnym.

No, więc ja mam wrażenie, że od lat mamy w Polsce Demokrację Loteryjną, Rynek Loteryjny i nawet Wolność Loteryjną. Kto ma farta – ten ma Demokrację, Rynek i Wolność. Komu fortuna nie sprzyja – ten nie ma nic z tych rzeczy.

Tylko władze mamy zawsze nieloteryjne: o tym, kto będzie kandydował w „moim” okręgu – decyduje ktoś po głębokim namyśle…

No, pośmiać się można…

Tyle że nie mam talentów scenicznych, więc gdybym to zaczął objaśniać szerokiej publiczności – popłakałaby się co najwyżej nad moim parszywym losem. Nawet nie nad losem, tylko nad kuponem, który – jak pech to pech – znowu nietrafiony…