Jedna Konstytucja, mnogie Państwo

2014-12-29 07:42

 

Dziś nie wysilę się i zacytuję Pedię. Ale warto doczytać do końca.

Federalizm – przeciwieństwo unitaryzmu (tj. dążenia do utworzenia hegemonialnego państwa) i centralizmu (tj. dążności do podporządkowania jednemu ośrodkowi władzy). Zakłada on, że władza, i procesy decyzyjne są podejmowane na tyle blisko danych społeczności, na ile jest to możliwe.

Centralizacji ulegają tylko te dziedziny życia społecznego, gdzie jest to konieczne. Są to przede wszystkim: polityka zewnętrzna, obronna oraz polityka gospodarcza. Zadania, które nie muszą być kompetencją rządu centralnego, są przekazywane regionom. Federalizm polega na rozdziale suwerenności między federację oraz jej części składowe, noszące różne nazwy w zależności od kraju. Są to stany (w dawnej polszczyźnie: „państwa") w USA, Australii i federacjach latynoamerykańskich (Argentyna, Brazylia, Meksyk, Wenezuela), prowincje w Kanadzie, kantony w Szwajcarii, kraje związkowe w RFN i Austrii. Stolice są często wyjęte spod ustroju federalnego i stanowią dystrykt federalny podległy bezpośrednio władzy centralnej.

A teraz coś ode mnie.

Otóż zakładam, że możliwa jest zupełna dekoncentracja administracji przy jednoczesnym pozbawieniu tejże administracji wszelkiej władzy nad obywatelem, możliwe też jest przeniesienie prerogatyw państwowych na samorządy w taki sposób, by kreowały one (samorządy) swoje struktury zarządzające odrębnie, bez centralnych instrukcji i wzorców.

Oczywiście, centraliści natychmiast podniosą argument obronności i mega-inwestycji (infrastruktury). I to mnie wkurza najbardziej.

Ludzie tyle nie żyją, by ktokolwiek dziś pamiętał Helladę u jej zarania. Ale prędzej i łatwiej sobie wyobrażę ten region jako obcujące ze sobą rzemieślnicze i kulturalne oraz intelektualne osiedla „wrodzynkowane” w przestrzeń pra-rolniczą niż jako federację w rozumieniu jak powyżej.

Nawet wiem, komu to przeszkadzało: poborcom i dowódcom.

Właśnie tak należy dziś odczytywać europejskie-amerykańskie teorie państwa: jako instrukcje rządzenia dyktowane przez interesy poborców (budżet) i dowódców (armie, policje, służby), do których dołączyły interesy hierarchii kościelnych (nie mylić z religią), upodobniając przestrzenie polityczne do faraonii.  

To hierarchie, poborcy i dowódcy wykuwają język unifikacji (w tym udawanych federalizacji współczesnych), w którym nie ma miejsca dla innego obywatelstwa i samorządności, jak tylko „w służbie Państwu”.