Jest różnica

2015-02-11 16:40

 

Zacznijmy od tego, że taką analizę kondycji gospodarki i państwa, jaka dziś jest oczywista dla każdego, daję od lat, co widać na moich blogach. Dziś jestem kilka kroków dalej. Ale bez przesady, nie ja sam. Umówmy się, że stan gospodarki, zwłaszcza tych „ukrytych” elementów (infrastruktura, bilans pracy, stan budżetów, ochrona zdrowia, lecznictwo, uzależnienie gospodarstw domowych, uzależnienie przedsiębiorstw, substancja mieszkaniowa, rolnictwo i przetwórstwo, przemysły rodzime) – kwalifikuje Polskę do tytułu bankruta (bankructwo: trwały brak mechanizmów finansowych zdolnych wyprowadzić z zadłużenia i niedoinwestowania). Do tego arogancja władzy-nomenklatury, wymiar sprawiedliwości („państwo w państwie”), służalczość mediów i mediastów – wszystko to skierowane przeciw obywatelom i ich wspólnotom (rodziny, sąsiedztwa, wspólnoty, organizacje, samorządy terenowe i branżowe oraz środowiskowe). Tylko „koncesjonowane” podmioty „pozarządowe” mają szansę uniknąć upadku, żyjąc ręka-w-rękę z tzw. władzą.

No, tyle to już mniej-więcej wszyscy wiedzą, nawet propagandyści.

Teraz jest sprawa o to, co z tym robić.

Ja na przykład twierdzę, że Państwo Równoległe, czyli wykorzystać Konstytucję do uruchamiania własnych, obywatelskich form administrowania Krajem i ludzkimi sprawami. Ale są inne opcje.

Większość kandydatów na urząd Prezydenta zadziwiająco zgodnie podkreśla, że traktują wybory prezydenckie jako przetarcie przed wyborami parlamentarnymi dla środowisk, które ogromadzają. Cokolwiek to oznacza – liczą na to, że dzisiejsza opozycja parlamentarna i pozaparlamentarna zdobędzie większość w Sejmie i zgodnie pociągnie Polskę ku dobremu. Naiwność czy cynizm?

*             *             *

Lemarc – to ksywka internetowa Marcela. Napisał pod moim tekstem TUTAJ:

Czytam: „… W ogóle nie myśląc – to niewybaczalne – kategoriami Europy Środkowej”.
To po co mi jakieś Dudy, Kukizy czy Ogórkowe?
Jakieś ich infantylne szczypanki, pluski, pyskówki, fejsbukowe dyrdymały i… pitolenie o Szopenie.
Niezmienne próby zamiany siekierki na kijek.
Dla zabawy, dla jaj, dla kolejnego quasi-widowiska dla ubogich duchem i rozumem?
Ci co by mogli i powinni kandydować na stanowisko prezydenta kraju – zważywszy na ich walory umysłu i charakteru oraz potencjalne predyspozycje – nie kwapią się, bo realnie oceniają swoje szanse wyborcze. Tu się wybiera głupszych od siebie… by potem móc powiedzieć: „… patrz Halina jaki ćwok a jest prezydentem/posłem…”.
Społeczeństwo wyzute z myślenia „wspólnotowego” w długiej perspektywie, z szacunku do mądrości i inteligencji, skazuje się w życiu zbiorowym na wodzionkę i ogórkową.

*             *             *

Można sprawdzić: twierdzę już długo, że siłą nośną nowego ładu w Polsce (i w całej ciężko doświadczonej Europie Środkowej) są przedsiębiorcy. Nie rwacze dojutrkowi, zbijający oszukańcze kokosy i znikający, tylko przedsiębiorcy. Zaangażują oni w ten projekt rozmaite ruchy typu „indignados”, których połowa to przecież biznesmeni i społecznicy „załatwieni” przez system-układ. Związki zawodowe – dziś jeszcze stojące na czele protestów – nie ogarniają tematu dającego się zamknąć słowem Alternatywa Ustrojowa. Walczą o konkretne sprawy, nie wierząc w ani jedno słowo Rządu, nawet w słowa rozsądne i wyważone. Bo Rząd wygłasza te słowa kilka lat za późno. I poprzez swoje szemrane osoby ministerialne (obecne, byłe) – jest kompletnie niewiarygodny.

Ruchy „indignados” mówią: nazbierało się spraw konkretnych, dojmująco piekących. Nie wierzymy, że da się je krok-po-kroku załatwić, nawet przy zmianie na lepsze stosunku Rządu do Kraju i Ludności. Lepiej weźmy się za zmianę ustroju. Ich reprezentantem – w przyśpieszonym tempie kończąc polityczny uniwersytet ulicy – jest Paweł Kukiz. Pozostali kandydaci na urząd Prezydenta – trwają przy poprawianiu Polski krok-po-kroku: nawet jeśli to są w zamierzeniu kroki milowe – to sama technika reformowania jest zachowawcza.

Polskie rolnictwo nie jest jedyną branżą w zapaści. Tyle że branża ta przeszła dłuuuuuugą drogę polityczną:

1.       Bez jednego wystrzału, z dnia na dzień, zamknięto polskie PGR-y, a sektor spożywczy oddano zagranicznym rzezimieszkom;

2.       Lekko się krzywiąc, w negocjacjach europejskich (akcesyjnych) Polsce przyznano rażąco niskie dopłaty (na tle ogólnie przyjętego poziomu dopłat);

3.       Państwowa Agencja ręka-w-rękę z wydrwigroszami masowo zrywała umowy dzierżawy ziemi, a złodzieje na oczach i pod ochroną „władzy” zbierali nie zasiane przez siebie plony;

4.       Europa co chwilę żądała kolejnych samoograniczeń od rolników i przetwórców (kwoty mleczne, cukrowe), a reszty dopełniają pojawiające się co-i-rusz embarga;

5.       Samoobrona stanęła w obronie windykowanych gospodarzy i producentów, bo rozbijało to całą społeczną strukturę wsi;

6.       Obrót ziemią zaczął przypominać obrót przejmowaną substancją mieszkaniową: społeczności gminne dowiadywały się poniewczasie, że tracą grunty albo że sprzedano je za bezcen szalbierzom;

7.       Zarządzający ponad-100-letnią tradycją ludową PSL stał się reprezentantem biznesu rolnego oraz kustoszem tradycji i folkloru: szeregowy rolnik, szeregowy mieszkaniec wsi i małych ośrodków został porzucony i bezsilny;

Może i nie ma dziś polska prowincja, polskie rolnictwo, polskie przetwórstwo swojego Witosa, Rataja, Mikołajczyka, Bartoszcze, Leppera. Ma za to Pawlaka, Kalinowskiego, Piechocińskiego, Sawickiego, Balazsa, Serafina. Tylko ślepy nie widzi różnicy. Ale myli się ten, kto uważa, że brak przywództwa jest w stanie osłabić „chłopską mądrość” zbiorową. Okraszoną patriotyzmem, pobożnością, gospodarnością. Toteż „nowo narodzony” przywódca dzisiejszego protestu imponuje dojrzałością ideowo-polityczną, choć błędy taktyczne popełnia ewidentne (zresztą, Rząd nadal popełnia taktyczne faule sprowadzając sprawy tego sektora do zabawy w przyłapywanie).

Trochę to wstyd dla central związkowych, że akurat konserwatywno-gospodarski żywioł wiejski przerasta je o głowę sposobem pojmowania spraw ustrojowych. A jeśli – na co się zapowiada – przyłączą się do sprawy kolejarze, górnicy, pielęgniarki, załogi hipermarketów – to nawet jeśli wniosą do „projektu” partykularyzmy, to i tak efekt będzie zmierzał do przeorania ustroju. Tylko po raz kolejny się pytam: leci w tym wehikule pilot?