Jesus Charlie. Pokorne modły o tyranię

2015-01-11 19:08

 

Bestialstwo (gr. θηριότης, theriotes) – w etyce Arystotelesa, trwała dyspozycja upodabniająca człowieka do zwierzęcia stanowiąca przeciwieństwo niemożliwej do pełnego określenia „cnoty nadludzkiej” upodabniającej człowieka do bóstwa. W pierwszym rozdziale VII księgi Etyki nikomachejskiej (1145 b) Arystoteles określa bestialstwo jako obelżywe miano nadawane ludziom, którzy przekraczają miarę w nikczemności. Pytam przy okazji (ja – JH): czy w nikczemności są w ogóle jakieś dopuszczalne miary?

 

*             *             *

Bardzo, bardzo dawno temu, kiedy jeszcze wróble po dachach chodziły w kaloszach, Brama Morawska zamykała się na guziki, a Pan Bóg eksperymentował w glinie – na Bliskim Wschodzie kwitły cywilizacje, w wielu sprawach dojrzalsze niż jakakolwiek współczesna.

Potem stało się wiele dziwnych rzeczy, aż biali barbarzyńcy zajęli Bliski Wschód i zaprowadzili tam porządki swoje. I nie było to miłe Arabom, którzy tak się w wolnej chwili nazwali, wydawszy w międzyczasie Mahometa. I widział Mahomet, że biali są podli, aroganccy, pożądliwi, bezczelni, a umysły ich i dusze, serca oraz sumienia ślinią się do mamony, wbrew przykazaniom mojżeszowym i nauczaniu Jezusa, z którym na ustach i sztandarach zbrodni i bezeceństw się dopuszczali.

Wielu Arabów słabość okazało i wmieszało się w białe tłumy, źle rozumiejąc białą wolność, demokrację i podobne zawołania: nie pojmowali, że to jest demokracja dla wybranych.

Tako rzecze Paul Scheffer o imigracji: jest jak podróż pociągiem. Na pierwszej stacji wsiadasz do pustego przedziału i jest cały twój, dopóki na kolejnej stacji ktoś nie wejdzie: zdejmujesz nogi z fotela, przestajesz dłubać w nosie, zacieśniasz swoje włości. A na następnej stacji obaj zgodnie patrzycie wilkiem na trzeciego, bo on już poważnie zagraża swobodzie ruchu i wygodom. A jeszcze przecież kilka miejsc zostało, trzeba zacząć ograniczać napływ imigrantów, bo inaczej nasze zdobycze nijak nas nie będą wyróżniać!

Dodam więcej: niekiedy przedział, do którego wchodzimy „pierwsi”, jest już zaludniony, ale co to nas obchodzi, dzielnych pionierów: wytępimy pluskwy, które zastaliśmy – i będzie pusto! Lebensraum – jak umyślili Fridrich Ratzel i Karl Haushofer. 

To samo o imigracji myśleli już starożytni, w tym demokracja ateńska: my tu sobie na Agorze będziemy rozwijać demokratyczne uprawy, a wokół miasta dziesięć razy liczniejsza zbiorowość ma na to wszystko pracować w warunkach dalekich od tego, co sami uważamy za godne.

No, i bęc! Do nas wleźliście ongiś z butami, depcząc wszystko co nam umiłowanym było, powołując się na waszą daleką białą krainę mlekiem, miodem, mądrością, prawością i sprawiedliwością płynącą. I kiedy my, porzuciwszy własną ojczyznę przybywamy do was – nijakiego szacunku nadal nie zaznajemy. Co jest, przeniewiercy!?!?!

Bum. Chlast. Jebut. Popamiętajcie sobie, psiekrwie, oszuści, geszefciarze, nikczemnicy.

 

*             *             *

Milion ludzi wyległo dziś na ulice Paryża, maszerując od Placu Republiku do Placu Narodu. Nowym gadżetem egzaltantów stał się ołówek, narzędzie bluźnierstwa. Żarty to coś innego niż bluźnierstwo. Ale – oczywiście – dla aroganta bluźnierstwem jest wyłącznie cudze pierdnięcie u niego w salonie, jemu zaś wolno szydzić z wszystkiego.

Milion ludzi pokorne modły wznosi o przywrócenie tyranii. Francja już nigdy nie będzie taka sama – plotą żurnaliści. Ale nie mają na myśli, że wiele projektów społecznych pójdzie wisieć, aby można było zasilić logistycznie i sprzętowo resorty siłowe i jednostki specjalne, działające poza kontrolą wszelką, wrogo wobec własnych obywateli. Co tu gadać: w słusznym przerażeniu terroryzmem „obcych” zanosimy błagania do rodzimych, oswojonych tyranów, by jeszcze zacisnęli nam pasa.

Grupka ober-tyranów, poruszająca się osobno, poza tłuszczą, naszpikowana ochroniarzami, pozuje do zdjęć. Tusk trzyma pod rękę koleżankę Merkel. Każdy z ober-tyranów ściska czule ramię podobnego sobie w żałosnym kontredansie fałszu. Kogóż tam nie ma! Czas kolędy. Słychać w moich słuchawkach Seweryna Krajewskiego: niebo - ziemi, niebu - ziemia, wszyscy - wszystkim ślą życzenia, drzewa - ptakom, ptaki - drzewom, mgnienie wiatru - płatkom śniegu.

Wszyscy zaś owi serdecznie spleceni już zlecili specjalistom takie działania, by skutek był, ale by nie było „amerykańskich” wpadek, typu Guantanamo, Kiejkuty, Abu Gharib, zamachy bez sądów dokonywane z dronów. Opinia publiczna twierdzi, że to jedna z najciemniejszych kart w historii Stanów Zjednoczonych. Ale przecież tych ciemniejszych kart było o wiele więcej jak np. wspieranie okrutnych i bardzo krwawych reżimów (m.in. Chile Pinocheta, Irak Husajna, Indonezja Suharto, Gwatemala Rios Montta), popieranie Apartheidu, agresja na Irak i Afganistan, zbrodnia w May Lai, współpraca z nazistami i wiele-wiele innych. Czy tak się zachowuje demokratyczne państwo?

Europa – oczywiście z obrzydzeniem i egzaltacją – sięgnie po doświadczenia znacznie lepiej „zaawansowanych” państw terrorystycznych. Według doktryny G. Busha (który wywołał dwie bezsensowne wojny) państwa udzielające schronienia terrorystom to państwa terrorystyczne. Stany Zjednoczone same dają schronienie terrorystom i robią to od dawna. Jednym z nich jest Orlando Bosch, którego FBI oskarżało o 30 zamachów terrorystycznych. Bosch zaplanował zamach na kubański samolot pasażerski w 1976 roku, w którym zginęły 73 osoby. Bush senior w 1989 ułaskawił go i obecnie miesza na Florydzie. Innym terrorystą chronionym przez USA jest Luis Posada Carriles i Emmanuel Constant. Ten pierwszy to wspólnik Boscha, uczestniczył w innych akcjach terrorystycznych, wyjechał do USA. Wenezuela domaga się jego ekstradycji ale bez skutku. Constant to haitański były przywódca organizacji paramilitarnej z czasów reżimu Duvaleria. Constant był liderem grupy paramilitarnej, która przeprowadziła większość akcji terrorystycznych w swoim kraju. Jest odpowiedzialny za zabicie około 4 tysięcy ludzi. Obecnie mieszka w USA. Haiti wielokrotnie prosiło o jego ekstradycję, ale USA ignorowało te prośby. /cytuję za https://wolnemedia.net/prawo/tortury-made-in-usa/ /

A Putin z Obamą patrzą i zawijają to wszystko w swoje sreberka. Oni już to mają dawno przerobione… A że nie każdy na świecie zna język francuski, to od Ameryki Południowej po Chiny i Indie szary lud spogląda: cóż to za prorok, ten Jesus Charlie…?