Kawior czy kaszanka (humoreska)
Trafiłem wczoraj – ze względów towarzyskich – na spotkanie ekologiczno-energetyczne. Za stołem panelistów zasiedli: profesor i zarazem wielokrotny wiceminister od środowiska, bankowiec z BOŚ oraz szefowa od Zielonych. Wszyscy niezwykle kompetentni. Poważnie!
Energia, racjonalne gospodarowanie nią i zasobami – ważne są. Ale moje poczucie humoru zarejestrowało coś innego.
Marines na żaglówkach
Jeden pan z publiczności wskazał na swoje osobiste, za to bezcenne doświadczenie: kiedy się rozwija żagle, to wiatr w nie dmucha i oszczędza się na innych napędach. Mogliby to wykorzystać morscy podróżnicy cywilni i wojskowi (wyobraziłem sobie korwetę uzbrojoną po zęby, pomykającą pod żaglami w kierunku wrażego Iranu).
Katamaran w każdej zagrodzie
Inny pan, trzymając się konwencji yachtingowej, zareklamował patent własny: zainstalował na swoim katamaranie jakieś dymadło i w ten sposób ma prąd za darmo podczas cumowania w przystaniach. Zaproponował, by każdy sobie takie dymadło zabezpieczył.
WIND-KERS
Nie wytrzymałem i zaproponowałem lepsze rozwiązanie, zapowiadając, że udam się do bankowca z genialnym projektem. Oto on: gdyby spowolnić obrót Ziemi o 1 sekundę rocznie, to uzyskalibyśmy niesamowity potencjał energetyczny. Jasne, trzebaby na to znaleźć sposób (Archimedes prosił, by dali mu punkt podparcia, a on już tę Ziemię poruszy). Ale kiedy już sposób się znajdzie (tu potrzebny jest mi grant z banku), to można na chwilę przyhamować Ziemię, a potem sprężynowo „puścić” – tak jak działa w Formule 1 system odzyskiwania energii hamowania KERS – i nie ma problemu, wszystkie żarówki świecą jasno!
Wulkanizacja
Ktoś inny przy okazji omawiania geotermii zauważył, że dużo energii marnuje się w wulkanach. Szybko skomentowano to w ten sposób: w każdym powiecie trzeba uruchomić własny wulkan, energii wystarczy na całe pokolenia.
Razem młodzi przyjaciele
A gdyby tak wykorzystać chińskie patenty na mikro-elektrowienki przydomowe (ponoć takie są)? Od razu wyobraziłem sobie rząd ludzi stojących wzdłuż plaży od Helu po Wolin, każdy trzyma pod pachą wiatraczek chiński. Energii – „po pachy”. Jedyny problem to kwestia przyłączy, bo przecież każde źródło energii trzeba jakoś związać z sieciami przesyłowymi!
Wiercipięta energetyzujący
Najlepiej jednak wypadł pomysł, podany w kuluarach: każdy z nas przecież wciąż się porusza! Gdyby każdy nasz ruch „opodatkować” w taki sposób, że energia tych rozmaitych drobnych poruszeń oddawana byłaby do jakiegoś akumulatora – to nasza codzienna aktywność zabezpieczyłaby zapotrzebowanie lodówek, żarówek, telewizorów i podobnych urządzeń!
* * *
Paneliści okazali się przytomniejsi niż audytorium. Żałuję, że mojego patentu KERS nikt nie podjął, ale pocieszam się, że pozostałe koncepty też przemilczano.
Bardzo mnie usatysfakcjonował – najzupełniej poważnie – poziom przygotowania profesora i bankowca, którzy rozmaite ambicje związane z gazem łupkowym czy odnawialnymi źródłami energii konfrontowani z realiami, raczej z niekorzyścią dla ambicji.
Zapamiętam jednak to spotkanie jako mały festiwal ekologicznego wariactwa.